Przedstawiciele branży turystycznej oraz hotelarstwa przyznają, że wakacje były dla nich dość dobre. Niepokój związany z jesienną falą sprawia jednak, że trudno mówić o normalności.

Hotelarze przyznają, że wakacje można uznać za udane – liczba odwiedzających była zadowalająca. – Zainteresowanie pobytami w kurortach wypoczynkowych było duże. Znaczna część Polaków wybrała wakacje w ojczyźnie, ponieważ wyjazdy za granicę często były obwarowane testami czy przepustkami – tłumaczy Marek Łuczyński, prezes Polskiej Izby Hotelarzy (PIH).
Trudno mówić jednak o tym, że branża wróciła już do normy. – Podsumowując wakacje, można stwierdzić, że nadal funkcjonujemy. Nie można jednak mówić o jakimkolwiek odkuciu się po pandemii. Dużo bardziej trafne jest stwierdzenie o utrzymywaniu się na powierzchni. Nie uda się tak szybko nadrobić straconego przez lockdown czasu, w którym dochody w wielu przypadkach spadły do zera. Hotelarze teraz zarobili, ale kosztem olbrzymiej pracy. Koszty utrzymania gigantycznie wzrosły, pojawiły się też problemy z zatrudnieniem – dodaje prezes PIH.
Pewnym stymulantem rynku okazał się bon turystyczny. Jak podaje Zakład Ubezpieczeń Społecznych, do czerwca bieżącego roku dane wskazywały na aktywację ok. 1,7 mln bonów. Pod koniec ubiegłego tygodnia poinformowano natomiast, że skorzystało z niego już prawie 3 mln Polaków, którzy aktywowali bony o łącznej wartości 2,6 mld zł. – Bon turystyczny wymiernie pomógł lokalizacjom typowo wakacyjnym, wielkomiejskie hotele nie odczuły tak silnego wsparcia – zauważa Józef Ratajski, prezes Związku Pracodawców Turystyki „Lewiatan”.
Piotr Laskowski, prezes małopolskiego oddziału Polskiej Izby Turystyki, szacuje, że w Krakowie odnotowano w tym roku ok. 85–90 proc. mniej przyjazdów z zagranicy niż przed pandemią. A ponieważ polscy turyści wydają znacznie mniej środków, ma to spory wpływ na branżę.
Jej przedstawiciele oczekują, że ruch w turystycznym interesie uda się przedłużyć dzięki udogodnieniom dla osób starszych. – Bon turystyczny powinien być do wykorzystania w sezonie niskim bądź tuż po sezonie wysokim, bo wtedy wykreowałby popyt. W sezonie letnim i tak te obiekty wypełniają się gośćmi. Brak jest na dziś pomysłu na to, jak stymulować popyt poza sezonem wakacyjnym. Liczymy, że rząd zajmie się ustawą o bonie senioralnym, która utknęła w zamrażarce sejmowej. Goście senioralni powinni być podstawą budowania popytu w okresie jesienno-zimowym – mówi Marek Łuczyński.
To właśnie ten okres najbardziej spędza sen z powiek hotelarzom. – Do 30 września rząd podtrzymuje obecne warunki funkcjonowania hoteli, ale bardzo obawiamy się, co stanie się potem. Istnieje duże ryzyko, że nie będzie wielu konferencji i targów, co stanowi istotną część branży. Hotelarstwo to nie praca sezonowa jak uprawa szparagów czy truskawek. Oczekiwalibyśmy racjonalnego planu ciągłości działania dla branży ze strony rządzących – przyznaje prezes PIH.
Nastroje podzielone są również wśród biur podróży i agencji turystycznych. Część branży odpowiedzialna za zagraniczne wyjazdy Polaków ma się dzięki wakacjom dość dobrze. – O odrabianiu strat nie może być mowy, ale sytuacja w turystyce wyjazdowej jest dobra: to ok. 80 proc. obrotów z sezonu 2019 r., a więc dużo więcej niż w roku ubiegłym. Odżyli agenci, którzy sprzedają wyjazdy zagraniczne i jeśli nie nastąpi znaczne pogorszenie sytuacji epidemicznej, to branża powinna stopniowo wracać do normalności – mówi Dariusz Wojtal, wiceprezes Polskiej Izby Turystyki (PIT).
Dużo mniej powodów do zadowolenia ma druga część branży, ta, która organizuje przyjazdy do kraju osób z zagranicy. Dla niej wbrew pozorom lockdown wcale się nie skończył. – Wciąż obowiązuje zakaz przyjazdu większości gości spoza UE. Znoszenie obostrzeń, powrót do normalności pozwala nam prognozować, że pierwsze grupy turystyczne z odległych kierunków zobaczymy dopiero pod koniec roku. To oznacza, że jesień, która przed pandemią charakteryzowała się dużym natężeniem podróży biznesowych, będzie jeszcze bardzo trudna – wskazuje Dariusz Wojtal.
A to sprawia, że ta część branży oczekuje dalszego wsparcia od władz. – Nie ma już wsparcia pomocowego, a potrzebujemy go aż do momentu, gdy wrócimy do normalności. Turystyka przyjazdowa jest kołem zamachowym polskiego eksportu. Średnio odwiedzało nas ok. 20 mln ludzi, których obecność przekładała się na 20 mld dol. przepływu do polskiej gospodarki – przypomina wiceprezes PIT. A Józef Ratajski dodaje, że konieczna jest szeroko zakrojona kampania promocyjna Polski, która przekona zagranicznych gości, że nasz kraj jest bezpiecznym i ciekawym kierunkiem.