Krypto nie mają ostatnio dobrego czasu: w ciągu roku kurs bitcoina spadł o ponad 60 proc., zaś ethereum straciło na wartości prawie 70 proc. Mało tego. Od listopada w stanie upadłości jest FTX – do niedawna trzecia co do wielkości giełda obracająca kryptowalutami (przy okazji fundusz hedgingowy).

Politolog i ekonomista z London School of Economics Jon Danielsson uważa, że to koniec kryptowalut. Nie żadne tam przejściowe trudności, które każde biznesowe przedsięwzięcie zdoła przezwyciężyć. Prawdziwy koniec. The End. Finito. Zresztą sam Jon Danielsson pisze o tym nie od wczoraj. Już w 2018 r. był autorem tekstu pod wiele mówiącym tytułem „Dlaczego kryptowaluty nie mają sensu?”. Teraz zaś to powtarza, dodając: „A nie mówiłem?”.
Dlaczego bitcoiny i ethereum (oraz ich liczni kuzyni) upadają? Zdaniem Danielssona przyczyna jest bardzo prosta: bo nie zdołały spełnić obietnicy, jaką dały inwestorom 15 lat temu. Tamta pionierska i (można by rzec) ewangeliczna obietnica złożona przez kryptowaluty zasadzała się na trzech filarach. Pierwszy był polityczny. Polegał na modnym w początkach internetowej rewolucji przeświadczeniu, że niewinna technologia jest w stanie zastąpić skorumpowaną politykę. Kryptowaluciarze powiadali, że ich projekt to alternatywa dla tradycyjnego systemu pieniądza fiducjarnego – opartego na wierze w to, że choć banki centralne na całym świecie co dnia generują miliony pieniądza bez pokrycia w kruszcu, to taki pieniądz jest w stanie utrzymać swoją wartość. Po drugie – chodziło o samą technologię. 15 lat temu banki tkwiły głęboko w epoce analogowej. Na tym tle to, czym były krypto, wydawało się czymś rodem z filmu science fiction. I wreszcie trzeci filar sukcesu kryptowalut. Przez pewien czas rzeczywiście były bardzo interesującym obszarem do zarabiania pieniędzy poprzez spekulacje. Jak w przypadku bitcoina – od 4 centów u zarania do dzisiejszych 16 tys. dol. (a było przecież i trzy razy tyle co dziś).
Politolog z LSE Jon Danielsson uważa, że to koniec kryptowalut. Nie żadne tam przejściowe trudności, które każde biznesowe przedsięwzięcie zdoła przezwyciężyć. Prawdziwy koniec. Zresztą już w 2018 r. był autorem tekstu pod wiele mówiącym tytułem „Dlaczego kryptowaluty nie mają sensu?”. Teraz zaś to powtarza, dodając: „A nie mówiłem?”
Faktycznie te trzy wymienione przez Danielssona filary doprowadziły do szybkiego sukcesu kryptowalut. Zwłaszcza w pierwszej dekadzie ich istnienia. Tylko że potem filary zaczęły się walić. Co więcej – zdaniem Danielssona – nie da się ich odbudować. No bo zobaczcie sami. Pod względem politycznym system pieniądza fiducjarnego wcale się nie skończył. Przeciwnie – banki centralne w roli absolutnych monopolistów jego emisji są dziś w zenicie potęgi. W międzyczasie regulatorzy zdołali też narzucić kryptowalutom wiele ograniczeń, mocno przytępiając ich buntowniczy charakter. Pod względem technologicznym bankowość tradycyjna bardzo mocno w ciągu ostatniej dekady nadgoniła cyfrowe zaległości. I po trzecie – spekulowanie na kryptowalutach to też już nie jest to co kiedyś. No, chyba że ktoś lubi tracić. Dość powiedzieć, że kurs bitcoina jest teraz bardzo zbliżony do tego sprzed pięciu lat. I dużo gorszy, niż był jeszcze w roku 2021.
Wszystko to razem sprawia, że kryptowalutowa „dobra nowina” nie ma przed sobą wielkiej przyszłości. Przynajmniej według Danielssona. No, chyba że przyjdzie na świat jej nowy mesjasz. ©℗