Prezydent Jemenu Abd ar-Rab Mansur Al-Hadi zgodził się na 72-godzinny rozejm z możliwością przedłużenia go - podał w poniedziałek na swoim profilu na Twitterze szef jemeńskiej dyplomacji Abdul Malik al-Mechlafi. Pentagon bada, czy ostrzelano okręt USS Masson.

"Prezydent zgodził się na rozszerzenie 72-godzinnego rozejmu, jeśli druga strona go zachowa, aktywuje DCC i zaprzestanie oblężenia Taizu" - głosi wpis na Twitterze. DCC to wojskowa komisja odpowiedzialna za monitorowanie rozejmu.

W niedzielę amerykański sekretarz stanu John Kerry i brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson zaapelowali o zaprzestanie ognia "w najbliższych godzinach" do obu stron konfliktu, w którym według rachuby ONZ zginęło niemal 6,9 tys. ludzi.

Kerry powiedział, że jeśli obie strony jemeńskiego konfliktu zgodzą się na zawieszenie broni, to wysłannik ONZ do Jemenu Ismail Uld Szejk Ahmed szybko opracuje szczegóły i ogłosi, jak i kiedy rozejm zostanie wdrożony.

Szejk Ahmed mówił wtedy, że jest w kontakcie z szefem negocjatorów ze strony szyickich rebeliantów i rządem Jemenu i podkreślił, że oczekuje "bardziej precyzyjnych planów" rozejmu w najbliższych dniach.

W piątek Wielka Brytania zapowiedziała, że przedstawi projekt rezolucji w Radzie Bezpieczeństwa ONZ "wzywający do natychmiastowego zaprzestania działań wojennych i do wznowienia procesu politycznego" oraz umożliwienia dostępu dla pomocy humanitarnej.

Pentagon odmówił w poniedziałek odpowiedzi, czy amerykański okręt USS Mason został - jak sądzono wcześniej - ostrzelany w sobotę z terytorium Jemenu. Podano jedynie, że trwa ocena tego, co się wydarzyło.

"Nadal oceniamy sytuację. Nadal są pewne aspekty, które staramy się wyjaśnić, biorąc pod uwagę potencjalne zagrożenie dla naszego narodu" - powiedział rzecznik Pentagonu Peter Cook.

Wcześniej przedstawiciel Pentagonu w oświadczeniu dla prasy zaznaczył, że żaden z pocisków nie trafił celu ponieważ załoga okrętu skutecznie udaremniła atak, wykorzystując możliwości techniczne niszczyciela.

Admirał John Richardson, szef operacji marynarki amerykańskiej w sobotę mówił w Baltimore, że "kolejny raz, jak się zdaje, USS Mason został zaatakowany na Morzu Czerwonym".

Cook zauważył, że załoga niszczyciela zareagowała na coś, co wyglądało jak atak rakietowy.

USA przestrzegły jednak, że szczegóły incydentu nadal są badane. Nie wiadomo - zauważa Reuters - jak szybko można spodziewać się ostatecznej oceny co do ostrzału niszczyciela. Jeśli doszło w sobotę do ostrzału okrętu z wyrzutni rakietowej znajdującej się na części terytorium Jemenu kontrolowanego rebeliantów Huti, byłby to trzeci atak na niszczyciel rakietowy USA znajdujący się na Morzu Czerwonym.

Uznanie, że amerykański niszczyciel został ostrzelany w sobotę, może mieć militarne następstwa, gdyż - zaznacza Reuters - USA zagroziły odwetem w razie, gdyby okręty amerykańskie zostały ostrzelane z terytorium Jemenu kontrolowanego przez ruch Huti wspierany przez Iran.

W odpowiedzi na dwa wcześniejsze ataki, w czwartek lotnictwo USA zaatakowało pociskami samosterującymi trzy nadbrzeżne stacje radarowe w Jemenie.

Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, kiedy wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Ali Abda Allaha Salaha położyła kres społeczna rewolta. Tylko południowa część kraju wraz z Adenem podlega rządowi popieranemu przez Arabię Saudyjską i Stany Zjednoczone i arabską koalicję sunnicką. Koalicja ta od marca 2015 roku zwalcza powiązany z Iranem ruch Huti, którego celem jest obalenie prezydenta Al-Hadiego i przywrócenia rządów Salaha.

Władza Hadiego jest w znacznej mierze iluzoryczna, co wykorzystuje aktywne na południu i częściowo wschodzie kraju dżihadystyczne Państwo Islamskie (IS) oraz Al-Kaida a także dążący do wzmocnienia swych wpływów w regionie Iran.(PAP)

klm/ jm/