Pojawiła się druga w tym roku biografia Tadeusza Mazowieckiego. Jej autor Roman Graczyk podszedł do bohatera dużo bardziej krytycznie niż Andrzej Brzeziecki („Biografia naszego premiera”). I napisał świetną książkę, choć zapomniał o najważniejszym z jej rozdziałów.

ikona lupy />
Roman Graczyk, „Od uwikłania do autentyczności. Biografia polityczna Tadeusza Mazowieckiego”, Zysk i S-ka, Poznań 2015 / Dziennik Gazeta Prawna
W pewnym sensie te książki dobrze oddają dwa główne nurty polskiej opinii publicznej. Biografia Brzezieckiego usatysfakcjonowała tych, którzy w Mazowieckim widzą mądrego i dalekowzrocznego założyciela III RP. Postać pomnikową, którą jego dawny asystent trochę „uczłowieczył” – pisząc o rodzinie czy o zmaganiach byłego premiera z melancholijnym usposobieniem. Książka Graczyka jest dla tych, którym z III RP nie po drodze.
Tak jak zresztą samemu Graczykowi, który streszcza ewolucję swojego stosunku do popularnego „Żółwia” w bardzo zgrabnym autobiograficznym wstępie. Od szacunku z czasów „Więzi” i pierwszej Solidarności, poprzez identyfikację z „naszym premierem” w czasie wojny na górze, do stopniowego rozczarowania. Zwłaszcza tym, że Mazowiecki tak łatwo stał się listkiem figowym PO. Zwłaszcza po 2005 r., gdy partia Donalda Tuska ostentacyjnie porzuciła projekt IV RP. Dla Graczyka szczególnie istotna jest kwestia lustracji. Bo należy do tych publicystów, którzy uważają, że III RP powinna rozliczyć się z komunistyczną przeszłością. Takie stanowisko doprowadziło zresztą Graczyka do odejścia z „Gazety Wyborczej”, w której pracował od początku lat 90.
Mamy jednak rok 2015, a nie 2005. I dziś lustracja nie jest już jedyną osią sporu o dorobek III RP. Coraz częściej na plan pierwszy wysuwa się pytanie o ekonomiczną naturę transformacji. I o to, czy przechodzenia od realnego socjalizmu do neoliberalnego kapitalizmu nie można było przeprowadzić lepiej, uczciwiej albo przynajmniej bardziej pragmatycznie. Ale tego pytania czytelnik nie znajdzie ani u Brzezieckiego, ani u Graczyka. Bo w jednym i w drugim przypadku transformacja gospodarcza rozumiana jest tu „po staremu”. To znaczy zgodnie z zasadą, że przecież nie było alternatywy. W pomnikowej biografii Brzezieckiego to nie dziwi, bo tam nut polemicznych jest niewiele. Ale u Graczyka? Tego samego, który w pierwszych rozdziałach tej książki nie owija w bawełnę, pisząc o mało chlubnych epizodach biografii Tadeusza Mazowieckiego (jak przyłączenie się do stalinowskiej nagonki na bp. Czesława Kaczmarka).
A potem z taką subtelnością analizuje blaski i cienie relacji w trójkącie PZPR – koło poselskie Znak (Mazowiecki był jego członkiem) – prymas Wyszyński. Dlaczego nie prześwietla z tą samą rzetelnością sprawy dużo większego kalibru: politycznej odpowiedzialności premiera Mazowieckiego za plan Balcerowicza, który nie cechował się przecież ani jakimś przesadnym rozsądkiem ekonomicznym, ani nie został przeprowadzony przez parlament w pełnej zgodzie z prawidłami demokratycznego państwa. Rozumiem, że może gospodarka nie jest konikiem Graczyka, ale mógł przynajmniej podjąć próbę zmierzenia się z tematem, nie zadowalając się jedynie cytowaniem relacji Waldemara Kuczyńskiego (główny doradca Mazowieckiego) i Jerzego Koźmińskiego (prawa ręka Balcerowicza). Mógł choćby zapoznać się z krytyką formułowaną wobec Mazowieckiego przez ekonomistę Tadeusza Kowalika, człowieka, który wciągnął przyszłego premiera w Solidarność i zabrał ze sobą do strajkującej stoczni w 1980 r.
„Nie dziwiło mnie, że Mazowiecki broni dorobku swojego rządu. Dziwiło mnie, że traktuje pytania o błędy jako w gruncie rzeczy nieuprawnione” – napisał Roman Graczyk we wstępie do książki. A mnie dziwi, że autor tak przenikliwego zdania sam popełnił dokładnie ten błąd, pisząc polityczną biografię ojca założyciela wolnej Polski.