Piloci pilnie śledzą losy malezyjskiego airbusa - mówi kapitan Krzysztof Lenartowicz. Już drogą dobę trwają poszukiwania samolotu AirAsia, który w niedzielę zniknął z radarów. Samolot miał na pokładzie 162 pasażerów i leciał z Indonezji w kierunku Singapuru.

Pilot polskiego dreamlinera podkreśla, że nadal nie wiadomo dokładnie co się stało. W ocenie Krzysztofa Lenartowicza prawdopodobnie załoga wpadła w chmurę burzową. Dla samolotów to wyjątkowo niebezpieczne zjawisko. W chmurze burzowej oprócz prądów powietrznych są także kawałki lodu, które mogą uszkodzić maszynę. Zmiany prądów mogą doprowadzić do przewrócenia się samolotu na plecy, załoga może tez utracić orientację przestrzenną, istnieje zagrożenie, że maszyna może przekroczyć dopuszczalne parametry prędkości i rozsypać się wręcz w takiej burzy wyjaśnia Lenartowicz.

Załoga samolotu próbowała ominąć strefę burzową, ale co stało się dokładnie, tego nie wiemy - dodaje Lenartowicz. To co się wydarzyło teoretycznie mogło być tak gwałtowne, że piloci nie mieli czasu na nadanie komunikatu. Jednak jak dodaje kapitan, ostatnio żaden samolot nie miał wypadku związanego z burzą.

Każdy wypadek lub niebezpieczna sytuacja jaka zdarza się na świecie w lotnictwie jest z uwagą śledzona przez wszystkich pilotów. - To jest też element edukacji zawodowej wyjaśnia Krzysztof Lenartowicz. - Każdy wypadek, jest przez wszystkich obserwowany, na tym przede wszystkim się uczymy, w tej sprawie malezyjskiego Airbusa także nie wiemy co się stało i zawsze można mieć nadzieję - tłumaczy Lenartowicz.

W operację poszukiwawcza airbusa w rejonie Morza Jawajskiego zaangażowanych jest 30 statków oraz 15 samolotów patrolowych.
Sprawdzana też jest hipoteza o możliwej eksplozji na pokładzie.