Nie będziemy rozliczać przeszłości ale nie będziemy nagradzać za błędy. Takie stanowisko zajmuje PiS w negocjacjach z Solidarną Polską. I nie zgodzi się na danie partii Zbigniewa Ziobry "pakietu kontrolnego" w przyszłym Sejmie.

Oba ugrupowania deklarują wolę porozumienia i utworzenia wspólnej listy wyborczej, która umożliwi zdecydowane zwycięstwo i samodzielne rządy - po pokonaniu Donalda Tuska.
Szef Klubu Parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak wyjaśnił, że nie może być zgody na to by "pewna grupa polityczna" szachowała PiS po wyborach. Nie możemy doprowadzić do powielania błędów AWS-u - podkreślił Mariusz Błaszczak. Dodał, że wpływy poszczególnych ugrupowań w tej koalicji były przeliczane na procenty i liczby, trwały całonocne narady a i tak jak przyszło co do czego, rządziła Unia Wolności.

Według PiS Zbigniew Ziobro domaga się takich warunków, by reprezentacja Soliarnej Polski w Sejmie wzrosła z obecnych 12 posłów do 40. Gdyby w każdym z 41 okręgów kandydaci Solidarnej Polski mieli wysokie miejsca i gdyby zgodnie z planem cała lista PiS zdobyła ponad 231 mandatów, to z każdego okręgu byłoby ich 5 lub 6 - tłumaczył poseł Marcin Mastalerek. Wtedy jego zdaniem Solidarna Polska w każdym okręgu realnie walczyłaby o mandat, co daje właśnie co najmniej 40 posłów - przy wyniku jakiego spodziewa się PiS. Według posła Mastalerka Zbigniew Ziobro nie powinien powoływać się na zdobyte w wyborach do Parlamentu Europejskiego 4 procent głosów, bo wobec nie przekroczenia progu wyborczego oznacza to tyle co zero.

Zbigniew Ziobro napisał do Jarosława Kaczyńskiego kolejny list. Proponuje, by kandydaci Solidarnej Polski otrzymali na listach wyborczych liczbę miejsc proporcjonalną do poparcia uzyskanego w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego. Ten sam parytet miałby obowiązywać w wyborach samorządowych. Samo słowo "parytet" działa jednak na PiS jak płachta na byka gdyż kojarzy się z AWS-em.