Sprawa jest ważniejsza niż to, co politycy wygadują za zamkniętymi drzwiami. Ważniejsza nawet niż tajemnica dziennikarska. Okazało się, że w Polsce można miesiącami podsłuchiwać najważniejsze osoby w państwie i żadna ze służb powołanych do zapobiegania takim sytuacjom nie ma o tym pojęcia. Nie da się rządzić państwem, którego organy są tak nieudolne.
W którym prokuratura nie potrafi przewidzieć skutków nasłania na redakcję funkcjonariuszy, a agenci zostawiają na miejscu akcji walizkę z dokumentami. Ujawnienie tego stanu to jest właśnie najważniejszy interes społeczny, który uzasadnia publikację przez tygodnik „Wprost” podsłuchanych rozmów. Nie ich treść.
Cały wizerunek Donalda Tuska zbudowany był na skuteczności. To najbardziej cenili u niego jego wyborcy: oto polityk, który się nie da. Obojętne, jaka katastrofa by na niego spadła, znajdzie rozwiązanie. Był niezatapialny. Teraz na wizerunku pojawiła się już nie malutka rysa, ale wielkie pęknięcie, spod którego wyziera wielki napis „NIEUDOLNOŚĆ”.
Być może Donald Tusk po siedmiu latach rządów uświadomił sobie, z jakimi nieudacznikami pracuje. Jak bardzo to wszystko jest amatorskie i przypadkowe. Niestety, on tego już nie może naprawić.
Premier ponosi całkowitą polityczną odpowiedzialność za te wydarzenia i to on musi zaproponować rozwiązanie. Wyjścia są trzy: dymisja, wniosek o wotum zaufania lub doprowadzenie do wcześniejszych wyborów.
Żadne nie jest dobre. Dymisja pod naciskiem nieujawnionego sprawcy to prawie zamach stanu. Rząd pada, a my nawet nie wiemy, kto za tym stoi.
Wniosek o wotum zaufania to przeciąganie politycznej awantury, z której premier wyjdzie jeszcze bardziej poobijany. Ta wersja ma jednak uzasadnienie praktyczne: nawet jeśli zakończy się upadkiem rządu, to i pewnie wcześniejszymi wyborami. Te odbyłyby się jednak już po wakacjach, gdy elektorat Platformy (ten, który się ostanie) wróci z wakacji. No i wcześniejsze wybory. Ale mało możliwe, biorąc pod uwagę opór Prawa i Sprawiedliwości.
Tego kryzysu nie da się przeczekać. Fala wezbrała i to ona niesie Donalda Tuska. Może próbować ją spowolnić, ale nie ma żadnego wpływu na jej kierunek. Próbuje kierować nią opozycja, ale i ona nie ma tyle sił. Póki nie poznamy kulis afery, nie dowiemy się, kto zlecił nagrania i w jakim celu, póty każdy polityk może w niej utonąć. Bo każdy mógł być podsłuchiwany. Naiwnością jest sądzić, że tylko ludzie Platformy używają takiego języka i tylko oni zawierają polityczne i polityczno-biznesowe deale.
Dożyliśmy czasów, w których o tym, kto rządzi, nie decydują wyborcy, tylko... Właśnie, kto?