Dotarcie do osób, które miały kontakt z pacjentem chorym na COVID-19 i podjęcie działań zabezpieczających, należy do służb sanitarno-epidemiologicznych; wiemy, że takie działania trwają - powiedział w środę prezes zarządu Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze Marek Działoszyński.

Minister zdrowia Łukasz Szumowski w środę rano poinformował, że w nocy potwierdzono pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce i że pacjent hospitalizowany jest w Zielonej Górze. Mężczyzna przyjechał do Polski z Niemiec, z Westfalii. Podróżował do Polski autobusem i stykał się z wieloma ludźmi, dlatego też - jak zapewniał Smykał - "służby sanitarne i epidemiologiczne będą musiały zweryfikować, kto z nim jechał i z kim miał kontakt". W tej chwili trwa ustalanie danych personalnych tych osób.

"Wszystkie procedury od początku do końca zostały wykonane. Pacjent dostał od nas wynik badania, ma zadzwonić, przesłać ten wynik do Niemiec, tam gdzie jest jego rodzina. W Niemczech właściwe służby sanitarne już przeprowadziły izolację tej całej rodziny i będą wykonywać badania" - zapewnił Smykał.

Natomiast odnosząc się do stanu pacjenta Smykał zaznaczył, że choroba ma przebieg łagodny. "(Pacjent - PAP) przyszedł z wysoką gorączką i kaszlem, ale dzisiaj nie gorączkuje. Pokasłuje, ale czuje się bardzo dobrze. Będziemy kontynuować jego pobyt w oddziale, wykonamy kontrolne badania, kiedy wyniki tych badań będą negatywne, puścimy pacjenta do domu" - zapewnił.

Nazwał go też przypadkiem modelowym. "To jest taki pacjent zero, ale świetnie uświadomiony" - stwierdził.

Z kolei prezes zarządu Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze Marek Działoszyński przybliżył okoliczności w jakich trafił do szpitala chory pacjent. "Ten pacjent przybył do nas 2 marca około godzin południowych. Zostały pobrane od niego próbki do badań. Wykluczyliśmy w ramach tych badań wewnętrznych w szpitalu, że jest chory na grypę" - powiedział Działoszyński.

"Tutaj wykluczyliśmy grypę, ale skierowaliśmy do PZH próbkę naszym transportem. Ona o 22 już 2 marca była w Warszawie. Dzisiaj o 1 w nocy otrzymaliśmy wynik dodatni" - powiedział.

Działoszyński dodał też, że dwaj pacjenci, którzy trafili z chorym do szpitala, zostali już wypisani z oddziału.

Z kolei marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak przypomniała, że "pacjenci, którzy mają objawy, mają zgłaszać się do sanepidu lub bezpośrednio do oddziału zakaźnego, nie ma SOR (szpitalny oddział ratunkowy)".

"Są wskazania w szpitalu, żeby osoby, które podejrzewają, że mogły mieć kontakt z koronawirusem, trafiały bezpośrednio do oddziału zakaźnego. My mamy tę komfortową sytuację, że nie musimy rozgraniczać ścieżek trafiania pacjentów na SOR, dlatego, że ci pacjenci trafiają bezpośrednio do izby przyjęć oddziału zakaźnego. Wcześniej mieliśmy to także rozdzielone w samym oddziale zakaźnym, czyli pacjenci planowi trafiali jednym wejściem do oddziału, a ci z podejrzeniem trafiali wejściem głównym, gdzie byli już izolowani, mogli być w taki bardzo bezpieczny sposób przyjmowani" - wyjaśniał Działoszyński.

Dr Smykał dodał, że oddział zakaźny jest "wyłączony zupełnie". "Zabezpieczamy ten oddział w podstawowy sprzęt. Mamy aparat rentgenowski, mamy USG, będziemy mieli respiratory. W każdym razie koncentrujemy się na jednym oddziale. Ten oddział będzie służył tylko dla tych pacjentów. Ci pacjenci, którzy już u nas leżą nie będą przechodzić do innych oddziałów. Oni nie będą diagnozowani poza naszym oddziałem" - powiedział. Zaznaczył jednak, że to dopiero początek. "Czekamy na następnych pacjentów, bo będziemy mieli następne zachorowania czy podejrzenia o zakażenia koronawirusem. Wiecie państwo, że to jest nieuchronne i ten pacjent zerowy będzie dla nas pewną szkołą" - podkreślił Smykał.

Zapewnił równocześnie, że oddział zakaźny w Szpitalu Wojewódzkim w Zielonej Górze, co do obsady lekarskiej, jest najlepiej obsadzonym w województwach zachodnich. "Mamy ośmiu lekarzy, sześciu specjalistów zakaźników" - podał.

Uczestnicy konferencji uspokajali mówiąc, że szpital jest dobrze przygotowany na sytuację epidemiologiczną, również dlatego, że w zeszłym roku mierzono się tutaj z bakterią New Delhi.

"Procedury, które wdrożyliśmy, przerobiliśmy w ubiegłym roku, tak że szpital jest bardzo dobrze przygotowany, ponieważ w sierpniu ubiegłego roku zmierzyliśmy się z bakterią New Delhi i wtedy przećwiczyliśmy takie stany epidemiologiczne" - zapewniała marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak. Przypomniała, że właśnie wtedy samorząd przekazał szpitalowi 0,5 mln zł na dodatkowy sprzęt, również ten do badań laboratoryjnych.

"Teraz bardzo nam się on przydaje. Dzięki temu sprzętowi można wyeliminować inne patogeny. Tylko te przypadki - można powiedzieć - wyizolowane są kierowane do szczegółowych badań w kierunku koronawirusa" - zaznaczyła.

Marszałek podkreśliła, że w lubuskich szpitalach zostały wdrożone wszystkie procedury, a personel odpowiednio przeszkolony. W ubiegłym tygodniu przekazano też środki na zakup nowego sprzętu medycznego - 350 tys. zł na sprzęt ratujący życie, 125 tys. zł na myjkę do dezynfekcji.

Natomiast Działoszyński przypomniał, że już 5 lutego szpital wydał szczegółowe wytyczne dotyczące zabezpieczenia szpitala i działań personelu oraz wytyczne co do działania w wypadku zgłoszenia się pacjentów z podejrzeniem zakażenia koronawirusem. Zaznaczył również, że zarażony pacjent trafił bezpośrednio na oddział zakaźny, którego budynek jest izolowany od innych oddziałów.

Marszałek województwa poruszyła też kwestię dotyczącą braku odpowiedzi od wojewody dotyczącej konkretnych instrukcji dla mieszkańców województwa oraz odpowiedzi dotyczącej wsparcia finansowego.

"Tydzień temu - 24 (lutego - PAP), gdy zarząd uzyskał informacje od naszych szpitali co do wdrożonych procedur, stanu przygotowania i podjął decyzje dotyczące współfinansowania wydatków, takie zarządzanie kryzysowe, niestety pan premier poinformował Polskę, że przeznacza 100 mln zł na walkę z koronawirusem, tych pieniędzy wciąż nie mamy. Wystąpiliśmy z takimi wnioskami. Tydzień czekamy na odpowiedź. Nie mamy żadnego wsparcia jak do tej pory" - powiedziała Polak.

"Proszę również za państwa pośrednictwem, by rząd potrafił się zachować w takiej sytuacji" - dodała.

Zaapelowała o 10 mln wsparcia dla regionu lubuskiego. "My apelujemy o 10 mln dla regionu lubuskiego. To jest kilka szpitali. Gorzów wystąpił o 4,5 mln, Zielona Góra o ponad 2 mln" - powiedziała Polak. Dodała, że wsparcia potrzebuje też szpital w Torzymiu i w Szprotawie.

Natomiast Działoszyński przypomniał, że uniwersytecki szpital otrzymała od Agencji Rezerw Materiałowych część potrzebnego sprzętu.

"Jakaś ilość sprzętu do nas dotarła. Oczywiście to nie jest wszystko, co jest nam na bieżąco potrzebne. Dzisiaj trochę rynek się załamuje, dlatego, że firmy, które zaopatrywały nas w różnego rodzaju sprzęt, zgłaszają nam trudności w dostawach, jest też konieczność płacenia gotówką, znacząco wzrosły też ceny sprzętu jednorazowego" - wskazywał Działoszyński.

Poinformował, że szpital opracował "dość duże" zapotrzebowanie na sprzęt i środki ochrony indywidualnej. Zapotrzebowanie - jak dodał - zostało przekazane do wojewody. "Tego sprzętu jeszcze nie dostaliśmy, ale wiemy, że to jest procedowane" - zaznaczył.