W nowy sezon Lewica wchodzi z dwucyfrowym poparciem, mocną pozycją trzeciej siły parlamentarnej i apetytem na więcej.
Na lewicy dyskutuje się o trzech scenariuszach. Pierwszy to pójście do samego końca ścieżką wytyczoną przez sojusz „trzech muszkieterów” – Włodzimierza Czarzastego, Roberta Biedronia i Adriana Zandberga i stworzenie na bazie struktur SLD nowej formacji. Do Lewicy (tak by się miała nazywać partia) dołączyliby politycy Wiosny i Razem. Drugi: stworzenie wspólnego klubu w Sejmie, ale zachowanie odrębności poza nim. Ostatnia z rozważanych strategii zakłada stworzenie w Sejmie osobnych, choć blisko współpracujących klubów i kół poselskich.
– Dotychczasowa formuła SLD się wyczerpuje i dobrze byłoby to zrewidować, ale w jaki sposób – o tym jeszcze nie rozmawialiśmy. Jest poczucie, że trzeba zrobić coś, żeby podtrzymać efekt zjednoczenia związany ze wspólnym startem w wyborach. W końcu efekt ten przyczynił się najsilniej do mobilizacji naszego elektoratu. Żeby nie rozczarować wyborców, musimy pewnie podjąć kroki, które dadzą im nadzieję, że nasze współdziałanie się utrzyma – mówi rzeczniczka Sojuszu Anna-Maria Żukowska.
Według rozmówców DGP na ścieżkę integracji z SLD zdecyduje się Wiosna. Posłowie obu ugrupowań mają stworzyć wspólny klub. Niewykluczone, że na tym integracja się nie skończy. Otwarte pozostaje pytanie o warunki ewentualnej fuzji – podział najwyższych stanowisk w partii czy wspólną kandydaturę w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Podczas przedwyborczych negocjacji miała zapaść decyzja o tym, że kandydatem Lewicy będzie Biedroń. Ale ze względu na przewagę liczebną Sojuszu zarówno w strukturach partyjnych, jak i w Sejmie, w takim mariażu Wiosna może nie mieć wiele do powiedzenia.
Więcej dystansu w relacjach z SLD chce zachować Razem. Liderzy tej partii konsekwentnie deklarują, że chcą stworzyć w Sejmie własne koło, choć niektórzy politycy przyznają w nieoficjalnych rozmowach, że nie uważają tego scenariusza za jedyny możliwy.
Jakie są argumenty za kołem? – Jesteśmy bardziej radykalni od SLD i Wiosny gospodarczo oraz w dziedzinie praw człowieka. Chcemy mówić własnym głosem. Chcemy też mieć możliwość krytykowania Platformy i PiS na tym samym poziomie. Nie zgadzamy się, że PO jest tą lepszą partią – mówi DGP polityczka Razem. Nie kryje, że celem jej ugrupowania jest też walka o część socjalnego elektoratu PiS. Jak zaznacza, na osobne koło jej ugrupowania była od początku zgoda partnerów. – Naszym głównym celem jest zwiększenie rozpoznawalności – tak, żeby w kolejnych wyborach, nawet jeśli będziemy musieli wystartować w ramach szerszego porozumienia, wprowadzić do Sejmu więcej posłów – tłumaczy rozmówczyni DGP.
W Wiośnie słyszymy, że nie stanowi to problemu, a klub Lewicy i koło Razem podpiszą wówczas umowę, żeby wyborcy widzieli, że współpraca trwa. Co na to SLD? – Decyzja o formule współpracy jeszcze przed nami. Niewykluczone, że lepiej w Sejmie mieć i klub, i koło, bo np. ma się więcej czasu na forum parlamentu. Szabel tak czy owak, jeśli chodzi o głosowanie, jest tyle samo, bo to, że będziemy głosować wspólnie, że będzie to blok – jest jasne – odpowiada Żukowska.
SLD jako jedyna z trzech partii na lewicy dysponować będzie w tej kadencji funduszami z państwowej subwencji. W dyskusjach na lewicy spekuluje się, że przekonując Razem do integracji, partnerzy mogą też sięgnąć po „marchewkę” i zaproponować Adrianowi Zandbergowi jedno z najwyższych stanowisk w powyborczej układance.
Niezależnie od tego, jaką strategię obierze ostatecznie SLD, autonomiczny kurs nie będzie dla Razem drogą łatwą. Wielu publicystów, a i część wyborców może go uznać za niezrozumiały. Można się spodziewać, że wrócą stare zarzuty, że Adrian Zandberg i jego partyjni kompani, wbrew swojej nazwie, grają osobno. Z pozycji paroosobowego koła trudniej będzie zabiegać o uwagę mediów czy budować relacje z największymi podmiotami polskiej sfery publicznej.
– Najlepiej sprawdza się działanie w ramach jednego ugrupowania. Federacje, konfederacje itp. mają sens wtedy, kiedy walczy się o władzę i przyciąga się do siebie kolejne podmioty, a Lewica na razie o władzę walczyć nie będzie. Zróżnicowany elektorat, wyraźnie mniejszy od elektoratów PiS i PO także powinien skłaniać do jedności – ocenia politolog prof. Rafał Chwedoruk.