Nowy traktat zacieśni współpracę w dziedzinie gospodarki, polityki zagranicznej, obronności i kultury.
Porozumienie, które przywódcy Niemiec i Francji podpiszą dziś w średniowiecznym ratuszu w Akwizgranie, nawiązuje bezpośrednio do traktatu elizejskiego z 1963 r. Wówczas, 18 lat po zakończeniu II wojny światowej, prezydent Charles de Gaulle i szef rządu RFN Konrad Adenauer podpisali bezprecedensowe jak na tamte czasy porozumienie. Przywódcy zobowiązali się do regularnych spotkań i konsultowania wspólnych pozycji w wymiarze polityki zagranicznej i obronności. Stworzono także program wymiany młodzieży na masową skalę.
Już wtedy prezydent de Gaulle przekonywał, że Francja nie ma alternatywy dla przyjaźni z Niemcami. Macron jest spadkobiercą tej myśli. Francuski prezydent już w kampanii wyborczej w 2017 r. stawiał na wzmocnienie sojuszu Paryż–Berlin i wspólne reformowanie Unii Europejskiej. Rząd Merkel z rezerwą odniósł się do zapału francuskiego kolegi. Niemcy nie zgodzili się m.in. na przyspieszenie integracji strefy euro. Jednak w obliczu brexitu i zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego oba kraje chcą teraz zamanifestować wspólnotę poglądów.
– Traktat stanie się ważnym symbolem. W czasach, kiedy współpraca między państwami i integracja europejska są powszechnie kwestionowane, Niemcy i Francja podkreślają, że to wciąż model współpracy, w który oba państwa wierzą – przekonuje DGP Julie Hamann, ekspertka zajmująca się współpracą francusko-niemiecką w Niemieckim Towarzystwie Polityki Zagranicznej (DGAP). Zwraca uwagę, że w przeciwieństwie do traktatu elizejskiego, ten z Akwizgranu nie jest już tylko dokumentem stricte bilateralnym. Założenia współpracy są tym razem powiązane z przyszłością UE. W dokumencie oba kraje stawiają za cel dążenie do usamodzielnienia się Europy, np. w kwestiach polityki zagranicznej i obronności.
Traktat zakłada, że oba państwa będą ustalać wspólne stanowiska jeszcze przed decyzyjnymi spotkaniami Unii Europejskiej. Chcą razem zabiegać o stałe miejsce Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, w której po brexicie Francja pozostanie jedynym stałym członkiem spośród państw UE. Traktat zapowiada też utworzenie na terenie obu państw „obszaru gospodarczego o wspólnych zasadach”. W tekście znajdują się postulaty harmonizacji prawa handlowego i koordynacji wspólnej polityki gospodarczej. Za powodzenie tych działań ma odpowiadać bilateralna Rada Ekspertów Ekonomicznych.
W opinii Julie Hamann w traktacie szczególnie ważne są fragmenty poświęcone obszarom przygranicznym. – Ułatwieniu ulegnie tam wiele codziennych spraw, np. prostsze uznawanie kwalifikacji zawodowych czy wspólne zarządzanie przedszkolami i infrastrukturą medyczną – tłumaczy ekspertka DGAP. Lokalne władze na terenach przygranicznych mają wspólnie tworzyć strefy ekonomiczne oraz zarządzać infrastrukturą drogową i komunikacją miejską.
Dzięki traktatowi powstanie Fundusz Obywatelski, z którego będą finansowane inicjatywy dotyczące terenów transgranicznych. Francja i Niemcy chcą też bliżej współpracować poza swoimi granicami. Kraje mają częściowo zintegrować ofertę swoich placówek kulturalnych rozsianych po całym świecie. Instytuty Goethego i Instytuty Francuskie mają mieć po części wspólny program i wzajemnie wspierać swoją ofertę językową. W tym duchu i z okazji podpisania traktatu także ambasady obu państw w Warszawie organizują dziś wspólne przyjęcie.
Traktat będzie miał mniej konsekwencji w dziedzinie bezpieczeństwa. I choć wspomina o możliwych wspólnych regulacjach eksportu broni, eksperci są zdania, że takie rozwiązanie jest mało prawdopodobne. Wskazują, że po zabójstwie dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego, zleconego przez Arabię Saudyjską, Niemcy zdecydowały się na wstrzymanie eksportu broni do tego kraju. Natomiast Francja bardzo szybko taką możliwość wykluczyła. Państwa powołają jednak wspólną Radę Bezpieczeństwa i Obrony. Traktat zobowiązuje państwa do wzajemnej obrony militarnej w razie ataku.
W Niemczech klasa polityczna i media pozytywnie oceniły podpisanie porozumienia. Krytyka dotyczy najwyżej zbyt małych ambicji w nakreślonej wizji współpracy. Inaczej przebiegała dyskusja na temat dokumentu we Francji. – Treść dokumentu spotkała się z krytyką zarówno po stronie skrajnej prawicy, jak i skrajnej lewicy. W traktacie dopatrzono się zagrożenia dla suwerenności kraju – mówi Julie Hamann. – W mediach społecznościowych ukazało się wiele fałszywych informacji, które bazowały na starych, antyniemieckich lękach – mówi ekspertka. Po ratyfikacji treści przez parlamenty posłowie i lokalni politycy zgłoszą konkretne projekty prowadzące do wypełniania założeń traktatu. Postępy w ich realizacji będą poddawane corocznej ocenie rządów i parlamentów obu państw.