Premier Beata Szydło powiedziała w piątek w Brukseli, że na początku unijnego szczytu zaproponowała przesunięcie punktu dotyczącego wyboru szefa Rady Europejskiej, aby unijni przywódcy mieli możliwość porozmawiania ze zgłoszonym przez polski rząd kandydatem Jackiem Saryusz-Wolskim.

Szefowa rządu na konferencji prasowej w Brukseli była pytana o przebieg czwartkowych obrad szczytu z udziałem przywódców, którzy wybrali Donalda Tuska na kolejną kadencję szefa Rady Europejskiej.

Szydło powiedziała, że na początku obrad zaproponowała przesunięcie punktu dotyczącego wyboru przewodniczącego Rady na inny termin, aby była możliwość porozmawiania ze zgłoszonym przez polski rząd kandydatem, Jackiem Saryusz-Wolskim. "Poprosiłam, żeby Saryusz-Wolski mógł być zaproszony i przedstawić swoją propozycję, wizję szefowania Unii Europejskiej. Jest to naturalne. W Polsce tak się postępuje" - zaznaczyła.

Według premier tak powinno się postępować w demokratycznych państwach, "że jeśli jest kandydat zgłoszony na jakieś stanowisko, to trzeba go wysłuchać". Natomiast - dodała - nie było takiej woli ze strony innych szefów państw. Poinformowała, że w swoim wystąpieniu przedstawiła sylwetkę Saryusz-Wolskiego, a wcześniej wystosowała list do szefów państw Unii Europejskiej.

Premier była pytana, dlaczego według rządu, nie udało się przeforsować kandydatury Saryusz-Wolskiego na przewodniczącego Rady Europejskiej.

"To jest pytanie do szefów 27 państw, którzy nie chcieli skorzystać z tego, by po pierwsze móc zastanowić się nad wyborem innego kandydata, a po drugie pytanie jest takie: dlaczego nie uszanowano woli państwa członkowskiego" - zaznaczyła Szydło.

Jak zaznaczyła, to dobrze, iż szefowie rządów podjęli refleksję na temat tego, co zrobić by wybory były inaczej przeprowadzane. "Szkoda, że tak późno, ale dobrze, że w ogóle jest refleksja" - podkreśliła premier.

"To jest moja gorzka satysfakcja po tych wczorajszych wyborach. Ale dobrze, że zaczyna się myśleć, że coś nie działa i trzeba pewne rzeczy jasno, czarno na białym określać" - powiedziała szefowa rządu.