Piłka nożna w okresie PRL była narzędziem i formą legitymizacji władzy – powiedział w rozmowie z PAP historyk Ryszard Stefanik. Jego książka pod tytułem „Futbol w cieniu komitetów” została właśnie wydana przez oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Szczecinie.

„Po II wojnie światowej sport stał się pasem transmisyjnym dla mas. Z braku innych środków wyrazu imprezy masowe, w tym mecze piłki nożnej, były dla władz komunistycznych jedną z najłatwiejszych form dotarcia do społeczeństwa. Stąd nawiązania do tradycji przedwojennych, do sportu robotniczego, ale przekształconego na wzór radziecki” - wyjaśnił historyk.

Według Stefanika hasło „Niech żyje sport socjalistyczny” oznaczało budowę sportu masowego, który „miał kształtować i wychowywać świadomego politycznie obywatela gotowego do służby państwu, sprawnego m.in. do pracy i obrony kraju”. Jak zaznaczył, deklaracja mogła być w pełni realizowana dopiero w latach 60. i 70., gdyż w okresie powojennym brakowało szkoleniowców, a także bazy materialnej.

Zdaniem autora publikacji, w latach 40. i 50. kontrola sportowców i działaczy sportowych przez władzę komunistyczną była ograniczona. „W czasie poszukiwań materiałów do książki nie natrafiłem na informację aby wówczas w środowisku związanym z piłką nożną funkcjonowali tajni agenci. Piłkarze to głównie młodzi ludzie, dla których futbol był pasją apolityczną, wywodzący się z warstwy robotniczej lub chłopskiej” - powiedział Stefanik.

„W latach 50. i 60. nie zdarzały się zbyt często ucieczki sportowców za granicę. Duże przedsiębiorstwa i zakłady opiekowały się piłkarzami i działaczami, dostarczały sprzęt, finansowały imprezy sportowe i obozy. Zdarzało się, że sportowcy dostawali mieszkania, ich sytuacja nie była najgorsza” - podkreślił.

Historyk zaznaczył, że władza w PRL kontrolowała przede wszystkim piłkarzy z zespołów ligowych, którzy brali udział w meczach międzynarodowych. Ucieczki piłkarzy rozpoczęły się w latach 70. i nasiliły się w 80., kiedy to nastał w poważny kryzys gospodarczy. „Zawodnicy uciekali do Europy Zachodniej, licząc na życie na przyzwoitym, dobrym poziomie materialnym. Polskim piłkarzom łatwo było rozpocząć karierę sportową za granicą, gdyż pod względem formalno-prawnym byli uważani za amatorów i nie wiązały ich żadne kontrakty zawodowe. Zgodnie z prawem międzynarodowym po odbyciu krótkiej kadencji trwającej do 6 miesięcy, mogli podejmować grę w drużynie, w której chcieli. Był to poważny problem dla polskiej władzy ludowej, gdyż reguła amatorstwa działała przeciwko niej” - powiedział.

„Wpływ politycznych dysydentów na skład drużyny, która wybiegała na murawę, zależał od samych władz klubu i działaczy klubowych, którzy zazwyczaj byli przedstawicielami partii. Zdarzały się przypadki ingerencji w działalność samych trenerów, o czym wspomina w swoich relacjach trener Arkonii Szczecin Stefan Żywotko. Takie próby również miały miejsce w Pogoni Szczecin, w zespole, którym władza się bardzo opiekowała. Poszczególne sekcje były finansowane przez największe przedsiębiorstwa związane z gospodarką morską. Przy słabych wynikach na boisku, odbywały się spotkania partyjne, gdzie podejmowano decyzje co zrobić, by klub nie spadł z ligi” - zaznaczył historyk.

„Partia przymykała oko na manipulacje wynikami meczów. Drużyny mogły przegrywać na meczach wyjazdowych, ale nie na rodzimych murawach. Zdarzały się incydenty, kiedy to kibice żądali, a nawet wymuszali na zawodnikach lepszą grę i ustawienia wyników. Takie epizody odnotowałem w szczecińskim sporcie” - dodał Stefanik.

Według historyka zjawisko kumoterstwa i wpływu partii na arbitrów sportowych nasiliło się w latach 70., kiedy to stanowiska obejmują działacze wychowani w ZMP i innych komunistycznych organizacjach młodzieżowych. „Wówczas pojawiają się tzw. kolejki cudów. Oto pod koniec rozgrywek zespoły, które do tej pory znajdowały się na szczycie tabeli, nagle z nieznanych przyczyn przegrywały. Wzbudzało to oburzenie opinii publicznej. W latach 80. proceder ten kwitnie i zaczyna uciekać spod kontroli władzy ludowej. Futbol staje się źródłem dochodu dla tych, którzy zarządzali sportem. Nasila się zjawisko korupcji. Nagle okazało się, że nie jest ważne kto gra na boisko, bo wynik był już ustalony wcześniej” - wyjaśnił autor książki.

„W latach 50. i 60. piłki nożnej nie było w programach szkolnych, gdyż uważano, że jest to sport bardzo wulgarny i nie służy wychowaniu młodych ludzi. Futbol to nie była pasja środowisk wielkomiejskich, ale raczej robotniczych i chłopskich. Niski poziom życia oraz brak perspektyw sprawiały, że agresja na trybunach piłkarskich stale wybuchała” - powiedział Stefanik.

Książka „Futbol w cieni komitetów” zawiera liczne dokumenty historyczne oraz fotografie związane z działalnością drużyn piłkarskich, a także rejestr klubów i kół sportowych z drużynami oraz sekcjami piłki nożnej w województwie szczecińskim w latach 1945 – 1989. (PAP)