Utworzenie ministerstwa polityki i gospodarki morskiej zaproponował w czwartek w Gdyni, na konferencji podsumowującej kampanię wyborczą, b. premier Leszek Miller, kandydujący do Sejmu z pierwszej pozycji na liście SLD w okręgu gdyńskim. Z kolei Grzegorz Napieralski zapowiedział likwidację centralnego zarządzania służbą zdrowia przez NFZ i utrzymanie jej publicznego charakteru.

Jak powiedział Miller, propozycja powołania resortu, który zająłby się gospodarką morską, jest m.in. efektem jego licznych podróży przedwyborczych po regionie. B. premier wyjaśnił, że w ich trakcie spotkał się m.in. z pracownikami stoczni i innych firm, których działalność jest związana z morzem, w tym z rybakami, którzy protestowali przeciwko nałożeniu na nich - jak twierdzą niesłusznie - kar za przekroczenie limitów połowowych.

Według Millera resort polityki i gospodarki morskiej mógłby mieć swoją siedzibę w Gdyni. Wśród zadań, którymi miałby się zajmować, powinny - zdaniem Millera - znaleźć się oprócz rybołówstwa, także transport morski, bezpieczeństwo żeglugi czy ochrona środowiska morskiego.

W gestii resortu powinny też być porty oraz morska energetyka wiatrowa. "W Polsce mamy wciąż za mało elektrowni, które wykorzystują siłę wiatru" - powiedział Miller.

Były premier zadeklarował, że jeśli po wyborach SLD znajdzie się w koalicji rządzącej, to kwestia powołania ministerstwa gospodarki morskiej znajdzie się w programie partii.

Informując o pomyśle powołania nowego resortu, Miller skrytykował jednocześnie środową propozycję premiera Donalda Tuska, który zapowiedział możliwość rozdzielenia na dwa resorty ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji. Zdaniem Millera podział tego resortu na "mundurowy" i zajmujący się administracją jest nietrafiony.

Miller skrytykował też rząd, a w szczególności ministra finansów, za podejście do kwestii finansów publicznych w obliczu kryzysu. "Minister finansów podjął ryzyko, którego nie da się usprawiedliwić. Przyjął założenie, że w kwestii długu publicznego będzie lepiej niż teoretycznie może być. Zapowiedź ministra finansów, że nic takiego się nie dzieje, w moim przekonaniu wzmacnia niepokój" - powiedział Miller. Dodał, że rząd "podjął ryzyko leczenia snem" i "próbuje udowodnić, że jest lepiej niż jest".

Zdaniem Millera wyniki ostatnich sondaży, w których Ruch Palikota wyprzedził SLD, nie odpowiadają rzeczywistości. Sugerował istnienie "grup lobbystycznych", które podwyższają wynik Ruchu Palikota.

"Państwo jest od tego, by zagwarantować nam opiekę zdrowotną na najwyższym poziomie"

"Zła informacja jest taka: jeżeli PO wygra wybory, to przez najbliższe cztery lata zdrowiem będzie się zajmować pani minister Ewa Kopacz. To przypomnijmy sobie, co działo się przez ostatnie cztery lata - próba prywatyzacji służby zdrowia" - powiedział Napieralski na konferencji prasowej w Bydgoszczy.

Lider SLD zarzucił PO brak woli reformowania systemu służby zdrowia w Polsce.

"Cały czas słyszeliśmy tylko takie zdanie: nie mogliśmy reformować, bo przeszkadzał nam prezydent z PiS, ale od roku prezydentem jest Bronisław Komorowski i dalej się tej reformy nie doczekaliśmy. Mamy najdłuższe w historii kolejki do specjalistów, najtrudniej przeprowadzić jest skomplikowaną operację czy zabieg, nie mówiąc o rehabilitacji, mamy najdroższe leki - to są niechlubne zasługi pani minister Kopacz" - dodał Napieralski.

Zapowiedział, że w nowym parlamencie SLD będzie sprzeciwiać się prywatyzacji służby zdrowia, która musi być "publiczna, dostępna dla każdego, kiedy potrzebujemy pomocy lekarza czy pielęgniarki".

"Proponujemy, by warszawski NFZ - centrala, została zlikwidowana, a odpowiedzialność za zdrowie musi przejąć ministerstwo zdrowia. Chcielibyśmy, by samorządy miały kontrolę nad tym, co się dzieje w NFZ na poziomie województwa: nie może być tak, że szpitale sobie nie radzą, ciągle słyszymy o limitach, czy jak czytamy w jednej z gazet - NFZ namawia szpitale, by nie przyjmowały pacjentów" - zaznaczył Napieralski.

Likwidację systemu regionalnych kas chorych podlegających samorządom oraz centralizację zarządzania służbą zdrowia przez utworzony w tym celu Narodowy Fundusz Zdrowia przeforsował w 2003 roku Mariusz Łapiński (SLD), wówczas szef resortu zdrowia w rządzie Leszka Millera.

"Dzisiaj wiemy dokładnie, że ta centrala w Warszawie nie sprawdziła się: mamy dwie armie urzędników, tę w ministerstwie i tę w NFZ. Skoro widzimy, że system ten się nie sprawdził i mamy dwa ośrodki biorące na siebie odpowiedzialność to jest niedobra sytuacja - połączmy je, dajmy odpowiedzialność w ręce ministra, z jakiejkolwiek opcji on będzie" - zaznaczył Napieralski.

Lider SLD nie chciał w Bydgoszczy oceniać sensu wprowadzenia reform Łapińskiego: "Nie cofam się, nie jestem człowiekiem, który patrzy w przeszłość, ale spoglądam w przyszłość" - podkreślił. Winą za obecne problemy obarczył PO. "Pamiętam jak Platforma mówiła, że to (reformę Łapińskiego - PAP) odwróci i nie zrobiła tego. Ja to zrobię i zmienię" - obiecał Napieralski.

SLD deklaruje, że jeśli wygra wybory wprowadzi pełną refundację zabiegów in vitro, co mają regulować dwie ustawy: o refundacji i o zasadach przeprowadzania takich zabiegów. Wprowadzi także 500 zł limitu na leki. Miesięczne wydatki na medykamenty powyżej tej kwoty mają być refundowane przez państwo osobom najuboższym.

Napieralski: Tusk to mistrz w niedotrzymywaniu słowa

"Mamy jeszcze dłuższe kolejki w szpitalach i u specjalistów, drogie leki, słabą służbę zdrowia, wysokie ceny żywności" - przekonywał Napieralski.

"Tusk cztery lata temu obiecywał, że nie będzie kolejek (w przychodniach), że emerytury będą wyższe, że ceny będą malały i że rządy będą spokojniejsze. Miało być 3x15, a Tusk podwyższa podatki" - przekonywał szef SLD. Jak dodał, za rządów PO ludziom w Polsce żyje się gorzej.

Zdaniem szefa SLD, Tusk co innego mówi przed wyborami, a co innego po wyborach. "Obiecano nam budowę autostrad i dróg, przy olbrzymich środkach z UE - ten rząd nie potrafi budować autostrad, a budowa jednego kilometra autostrady jest najdroższa w Europie" - podkreślił.

"Tusk (...) nie wykorzystał szansy, nie potrafi dobrze zarządzać, dobrze wykorzystywać środków z Unii, nie potrafił pobudzić gospodarki, budować autostrad, a jego minister nie potrafił nawet ułożyć rozkładu jazdy" - ocenił szef SLD.