Nikt z obserwatorów piątkowych rozmów w sprawie rozwiązania konfliktu w Syrii – ani nawet ich uczestników – nie liczył zapewne, że przyniosą one przełom. Wiedeńskie spotkanie to dopiero mały kroczek na długiej drodze. Tym niemniej, jeśli ktokolwiek może być z nich naprawdę zadowolony, to jest to kraj, który dopiero dołączył do grona debatującego nad przyszłością Syrii, czyli Iran. Na dodatek to Teheran może być tym, który w ostatecznym rozrachunku zyska najwięcej.
Mimo że Iran od początku był zaangażowany w konflikt syryjski – także, choć nieoficjalnie, militarnie – w żadnych rozmowach nie uczestniczył. Po pierwsze dlatego, że dopóki nie podpisał porozumienia z mocarstwami w sprawie ograniczenia swojego programu nuklearnego, sam był na marginesie światowej dyplomacji. Po drugie zaś, do niedawna Stany Zjednoczone uważały, że jest on raczej przeszkodą w rozwiązaniu konfliktu. Wreszcie po trzecie, nie chciały tego rywalizujące z szyicką republiką arabskie kraje Zatoki Perskiej z Arabią Saudyjską na czele.
Zawarcie w lipcu porozumienia nuklearnego i katastrofalny brak widoków na zakończenie konfliktu syryjskiego – do którego na domiar złego włączyła się Rosja – spowodowały, że Waszyngton chcąc nie chcąc, zmienił zdanie i teraz uważa, że zawarcie pokoju w Syrii bez udziału Iranu nie jest możliwe. A nawet przekonał do tego, by zasiąść przy jednym stole, Arabię Saudyjską czy Katar, które jeszcze w zeszłym tygodniu twierdziły, że udział Iranu to „jak zapraszanie sępów na bankiet i oczekiwanie, że będą miłe”. Już samo to, że Iran został uznany za kluczowego partnera w rozmowach – szczególnie biorąc pod uwagę jego długoletnią izolację – jest sukcesem tego kraju.
Ale irańscy dyplomaci przed przyjazdem do Wiednia otwarcie wskazywali na gotowość do kompromisu – m.in. ustami wiceministra spraw zagranicznych Hosejna Amirabdollahjana, który mówił, że w Teheranie nie oczekują, by Baszar al-Asad rządził Syrią wiecznie – a nawet zaproponowali własny plan pokojowy, polegający na wstrzymaniu walk, powołaniu rządu jedności narodowej, reformach ustrojowych i wolnych wyborach. To, że jakiś okres przejściowy z udziałem al-Asada będzie niezbędny, zaczynają już prawie wszyscy akceptować, bo w obecnej sytuacji jego natychmiastowe odejście jest równie nierealne, jak pozostanie u władzy w długiej perspektywie.
Dla Iranu, podobnie jak dla Rosji, upadek al-Asada – a właściwie nie jego samego, tylko jego reżimu – jest zdecydowanie niekorzystny. Syria al-Asada była głównym irańskim sojusznikiem w świecie arabskim, stanowiąc przeciwwagę dla wpływów Arabii Saudyjskiej, czyli najważniejszego regionalnego rywala Iranu, a ponadto umożliwiała kontakty drogą lądową z finansowanym przez Teheran libańskim Hezbollahem, dzięki któremu w szachu jest trzymany Izrael. Iran – zresztą Rosja prawdopodobnie też – zdaje sobie sprawę, że w którymś momencie obrona al-Asada stanie się już niemożliwa, zatem kwestią do ustalenia pozostaje to, co można uzyskać w zamian. A różnica jest taka, że Iran może relatywnie uzyskać więcej.
Moskwa, włączając się do konfliktu, liczyła na to, że jeśli to jej wkład w pokonanie Państwa Islamskiego okaże się decydujący, Zachód zaakceptuje fakt, iż przysługują jej jako mocarstwu specjalne prawa, i ostatecznie uzna cały postsowiecki obszar za jej wyłączną strefę wpływów. Iran ma nadzieję, że jeśli przyczyni się on do zakończenia wojny w Syrii, na dobre przestanie być izolowany w świecie i będzie to argumentem na rzecz szybkiego i całkowitego zniesienia sankcji gospodarczych, czego tamtejsza gospodarka bardzo potrzebuje. Nie tylko ze względów moralnych oczekiwania Teheranu są znacznie łatwiejsze do zniesienia dla Zachodu niż rosyjskie – zniesienie sankcji przyniesie korzyść nie tylko Iranowi, ale będzie też biznesową okazją życia dla wielu zachodnich koncernów, bo od ćwierćwiecza nie było sytuacji, by do światowej gospodarki wracał kraj o tak dużej, względnie zamożnej i spragnionej zagranicznych towarów populacji.
Zresztą może się okazać, że nawet bez al-Asada irańskie wpływy w Syrii nie znikną zupełnie. Jaki by nie został wypracowany plan pokojowy, okres przejściowy do czasu, w którym odbędą się nowe, całkowicie wolne wybory, potrwa zapewne długie miesiące. Skoro Iran został już włączony w rozwiązywanie konfliktu, to na pewno będzie dbał, by sprzyjające mu siły nie zostały wyeliminowane z życia politycznego. A biorąc pod uwagę rozdrobnienie i skłócenie syryjskiej opozycji, wcale nie jest powiedziane, że ludzie związani z obecnym reżimem będą stali na straconej pozycji. ©?
Stany Zjednoczone zrozumiały, że zawarcie pokoju bez udziału Iranu w rozmowach jest niemożliwe. To szansa dla tego kraju, aby stał się pełnoprawnym partnerem w polityce międzynarodowej. Jest więc gotowy na ustępstwa