Brazylijscy właściciele hoteli i linii lotniczych już liczą zyski ze zbliżających się piłkarskich Mistrzostw Świata w 2014 r. i Igrzysk Olimpijskich w 2016 r. Mogą się jednak przeliczyć, jeśli nie ograniczą pazerności.
Swoje pięć minut już teraz wykorzystują przewoźnicy. Bilety na odcinku z Rio de Janeiro do Sao Paulo na czerwiec 2014 r., gdy w kraju kawy będzie trwał mundial, w porównaniu z czerwcem 2013 r. podrożały już o 1,3 tys. proc. Linie TAM i GOL, mające monopol na loty krajowe, tłumaczą, że tańsze połączenia zostały dawno wykupione lub zarezerwowane. Jednak podobne tłumaczenia słyszeliśmy już pięć lat temu podczas igrzysk w Pekinie. W efekcie cenowego wyścigu hotelarzy 1/3 miejsc noclegowych w stolicy Chin świeciła pustkami, a zamiast rekordowych zysków sklejano budżet i wizerunek kraju, sprzedając bilety poniżej ceny nominalnej i zabierając na trybuny uczniów miejscowych szkół.
Podobnego rozwoju wypadków obawiają się Brazylijczycy. Z badań agencji Match wynika, że w przyszłym roku ceny pokoi hotelowych mogą wzrosnąć aż pięciokrotnie. Sytuację próbuje ratować działająca przy brazylijskim ministerstwie turystyki organizacja Embratur, która z prośbą o pomoc zwróciła się nawet do FIFA. – Brazylia nie może być postrzegana przez turystów jako kosztowny kraj, inaczej zabijemy kurę znoszącą złote jaja. To byłaby szkoda dla turystyki na całe dekady – ostrzega szef Embraturu Flavio Dino.