Żadnych zmian w kierownictwie MSZ nie będzie - powiedziała w piątek w Brukseli premier Beata Szydło. Odnosząc się do czwartkowego szczytu UE, podczas którego Donald Tusk został ponownie wybrany na szefa Rady Europejskiej, stwierdziła, że porażkę poniosła przede wszystkim UE.



"Żadnych zmian w kierownictwie MSZ nie będzie" - powiedziała Szydło na piątkowej konferencji w Brukseli odpowiadając na pytanie o szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, w sytuacji, gdy nie udało się wypromować zgłoszonej przez rząd kandydatury europosła Jacka Saryusz-Wolskiego na szefa RE.

Poproszona z kolei o komentarz do tego, że PO zamierza złożyć wniosek o wyrażenie jej rządowi wotum nieufności, premier powiedziała jedynie: "będzie wniosek".

O tym, że w przyszłym tygodniu PO złoży w Sejmie wniosek o wyrażenie rządowi wotum nieufności, poinformował szef Platformy Grzegorz Schetyna po piątkowym posiedzeniu zarządu partii, na którym władze PO rozmawiały m.in. o czwartkowym szczycie UE i reelekcji Tuska na funkcję szefa Rady Europejskiej.

Uzasadniając Schetyna mówił, że PO złoży ten wniosek, by dać wyraźny sygnał, że "polityka prowadzona przez premier Beatę Szydło, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z tylnego siedzenia, ale także (przez) prezydenta Andrzeja Dudę, wyprowadza Polskę z Europy".

W kontekście działań rządu Schetyna mówił: "Jesteśmy na marginesie Unii Europejskiej, jesteśmy krajem, który przynosi kłopoty, który szuka wrogów i piętrzy problemy". Rzeczniczka PiS Beata Mazurek oceniła, że wniosek PO "jest absurdalny i nie ma żadnych szans na powodzenie". Według niej, jest to kolejna odsłona wojny PO z PiS.

Premier stwierdziła też na piątkowej konferencji, że jeśli to, co wydarzyło się w czwartek na szczycie UE w Brukseli określane jest mianem porażki, to ona stawia pytanie, czyja to jest porażka.

"Według mnie jest to porażka przede wszystkim UE, to jest porażka tych zasad, które powinny obowiązywać tutaj, a ta zasada nadrzędna jest taka, że powinno się szanować głos państwa członkowskiego" - powiedziała Szydło.

Według szefowej polskiego rządu, wszyscy przywódcy, którzy w czwartek brali udział w wyborze szefa Rady Europejskiej mają poczucie, że "coś jest nie tak". "I mają poczucie tego, że nie dopełnili tych zasad, które powinny nas łączyć. Wczorajszy dzień poprzez takie zachowanie szefów państw europejskich był pogłębieniem podziałów w UE, i oni o tym wiedzą, doskonale o tym wiedzą" - powiedziała Szydło.

Zaznaczyła, że dobrym wnioskiem jest to, żeby zastanowić się nad zasadami wyboru osób na najważniejsze stanowiska w UE. "Ta refleksja wczoraj się pojawiła, została nawet wyartykułowana w czasie naszego posiedzenia, wtedy kiedy był wybierany przewodniczący Rady Europejskiej, tyle tylko, że ona się pojawiła zbyt późno" - powiedziała Szydło.

Dodała, że może mieć satysfakcję, że wszyscy szefowie państw, poza nią, mają poczucie "takiego właśnie absmaku".

"Jest ta refleksja, która prowadzi do tego, że ma być właśnie zastanowienie się i określenie jak te wybory mają przebiegać (...). Dla mnie nie ulega wątpliwości, że tą kluczową zasadą musi być wskazanie, że musi być desygnacja państwa pochodzenia na dane stanowisko kandydata. I to jest rzecz, która jest dla mnie bezdyskusyjna" - powiedziała Szydło.