Mimo urzędowych uśmiechów wielkiej miłości między wiceprezydentem Joem Bidenem a jego zastępczynią Kamalą Harris nigdy nie było. To nie była relacja tak zażyła, jaką 81-latek miał z Barackiem Obamą. Odchodzący z urzędu prezydent miał nawet ostatnimi tygodniami powątpiewać, czy Kalifornijka ma jakiekolwiek szanse w wyborczym starciu z Donaldem Trumpem. Harris nie była nigdy w Białym Domu izolowana, ale to nie ona kształtowała polityczną linię Waszyngtonu. Na urzędzie wiceprezydenta nieco przepadła, oddelegowana do niewdzięcznej sprawy migracji oraz kryzysu na południowej granicy miała od początku problemy z uzyskaniem szerokiego poparcia Amerykanów dla swojej pracy.
Do tego między jej doradcami dochodziło do częstych sporów, zmian i zwolnień. Atmosfera dla wielu stawała się nieznośna, wiceprezydent mierzyła się z pochodzącymi ze swojego otoczenia zarzutami o bezceremonialne traktowanie współpracowników, niechlujność, niepewność, a nawet niekompetencję. „Kamala ma więcej niż tylko życiorys. Ma wizję, charakter i siłę, które są konieczne w tym krytycznym momencie” – tak jednak w piątkowym oświadczeniu opisali ją Barack i Michelle Obamowie. Skoro była para prezydencka dołączyła do popierających Kalifornijkę, sprawa jej nominacji na kandydatkę demokratów w listopadowych wyborach jest już formalnością. A gdy partia jednoczy się wokół niej, Harris zaczyna czuć się w obowiązku, by pokazać program, własne poglądy i wyjść nieco z cienia. Istotne jest to, że podkreśla przy okazji to, co dzieli ją nie tylko od republikanów, ale również od prezydenta.
W trakcie pierwszego wyborczego wiecu w Milwaukee Harris zapowiedziała, że będzie dążyć do przeforsowania ambitnych części krajowej agendy Bidena, które nie zostały dotąd zrealizowane. Jej plany zakładają prawie 2 bln dol. na przedszkola oraz poprawę opieki nad osobami starszymi i dziećmi, a także stałą ulgę podatkową dla rodzin. 59-latka opowiada się przy tym za podwyższeniem podatku korporacyjnego do poziomu 35 proc., o 7 pkt proc. więcej, niż proponuje Biden. Chce też trwałego powrotu do rocznych ulg podatkowych dla rodzin do 3600 dol. na dziecko. Zwolnienia te już obowiązywały, ale tylko przez rok w ramach pakietu stymulującego gospodarkę na okres pandemii. Jako senatorka Harris jednoznacznie popierała Nowy Zielony Ład, który zakłada osiągnięcie neutralności emisyjnej do 2030 r. przy masowych inwestycjach w źródła odnawialne i zielone miejsca pracy. Idzie tu dalej niż Biden, który wyraża uznanie dla pomysłów, ale skłania się raczej ku bardziej umiarkowanemu Planowi Czystej Energii i Sprawiedliwości Środowiskowej, który przewiduje osiągnięcie neutralności emisyjnej do 2050 r.
Kolejna ważna różnica dzieląca polityków dotyczy Gazy. Harris wykazuje się większą empatią wobec Palestyńczyków, częściej niż prezydent wspomina o problemie islamofobii. Na spotkaniu w Waszyngtonie z premierem Izraela Binjaminem Netanjahu w ubiegłym tygodniu wezwała go do zawieszenia broni, podkreśliwszy, że jego kraj ma obowiązek ochrony cywilów. Nie pojawiła się na Kapitolu, gdy „Bibi” przemawiał przed połączonymi izbami Kongresu, mimo że jako wiceprezydent formalnie jest przewodniczącą Senatu. – Zdjęcia martwych dzieci i zdesperowanych, głodnych ludzi uciekających w poszukiwaniu bezpieczeństwa, czasem przesiedlanych po raz drugi, trzeci lub czwarty. Nie możemy odwracać wzroku od tych tragedii. Nie możemy pozwolić, byśmy stali się obojętni na to cierpienie. Nie będę milczeć – zapowiedziała.
To nie jest rewolucja, bo Harris zapewniała też Netanjahu, że Izrael może liczyć na wsparcie Waszyngtonu i ma prawo do samoobrony, ale różnica w akcentach w porównaniu z prezydentem jest widoczna. – Biden wniósł do Białego Domu wieloletnią relację z Netanjahu i Izraelem. Wydaje się, że nastał moment na jej przemyślenie i świeże spojrzenie, jak podejść do izraelskiego krajobrazu politycznego, który przesuwa się coraz bardziej w prawo. Wszyscy skorzystalibyśmy na nowym spojrzeniu na konflikt i to, w jaki sposób Stany Zjednoczone mogą spróbować stworzyć prawdziwe państwo palestyńskie – tłumaczył demokratyczny senator Chris Murphy, przez lata blisko współpracujący z Harris na Kapitolu.
Przełomowym momentem kampanii demokratki, odsłaniającym też kierunek polityczny, w którym zechce pójść Kalifornijka, będzie wybór kandydata na wiceprezydenta. Powinno się to wydarzyć pod koniec lipca lub na początku sierpnia, a wśród faworytów są senator z Arizony i były astronauta Mark Kelly oraz gubernator Pensylwanii Josh Shapiro. Z pewnością wysokie podatki korporacyjne, koncentrowanie się na sprawach środowiskowych oraz próby wprowadzenia elementów państwa opiekuńczego świadczą o zwrocie Partii Demokratycznej w kierunku młodszego pokolenia i frakcji progresywnych w ugrupowaniu. ©℗