Najwyższy czas na decyzje w sprawie Ukrainy. Wiele zależy od Trumpa, w którego otoczeniu ścierają się różne poglądy.

Rozmowy w Mar-a-Lago, rezydencji Donalda Trumpa i w praktyce centrum dowodzenia jego kampanią, były głównym punktem wizyty w USA Davida Camerona, szefa brytyjskiej dyplomacji. Na drugi plan zeszły jego późniejsze spotkania w Waszyngtonie. Na Florydzie cel Camerona był jasny – skruszyć pozycję faworyta wyborczych sondaży USA w sprawie Ukrainy. Dyplomata tłumaczył więc republikaninowi, że w niczyim interesie nie jest zgoda na utratę przez Ukrainę części terytorium w zamian za zawieszenie broni. Przekonywał też, że do lipcowego szczytu NATO w Waszyngtonie wszystkie państwa Sojuszu będą miały nakreślone plany dojścia do przeznaczania 2 proc. PKB na obronność. Temat zwiększenia wydatków przez Europejczyków Trump regularnie podnosił za swojej prezydentury, a także po niej.

Niestety na ten moment nic nie wskazuje na to, by Cameron doprowadził do przełomu. Symbolem tego jest to, że mimo usilnych starań nie udało mu się doprowadzić do spotkania z Mikiem Johnsonem, republikańskim szefem Izby Reprezentantów.

Bezpośrednie rozmowy z Trumpem świadczą jednak o zmianie taktyki zachodnich polityków. Dotychczas polegano na lobbystach, urzędnikach niższego szczebla, a także amerykańskich orędownikach sprawy ukraińskiej po prawej stronie. – Właściwie 100 proc. moich rozmów z Trumpem dotyczy Ukrainy – mówił niedawno senator Lindsey Graham. Ten republikanin utrzymuje od lat dobre relacje z byłym prezydentem i regularnie apeluje, by wiecowe komentarze Trumpa traktować z przymrużeniem oka.

Z grona wysokich rangą polityków z Europy Trump jako były prezydent spotkał się dotychczas właściwie tylko z premierem Węgier Viktorem Orbánem, politykiem chłodnym wobec Kijowa. Cameron przełamał lody, ale – jak się spekuluje – wcale nie będzie ostatni. Podobno można się spodziewać kolejnych wycieczek do Mar-a-Lago.

Początek kwietnia to kluczowy moment, bo po kilkunastodniowej przerwie sprawa odblokowania pomocy wojskowej dla Ukrainy wraca na kongresową agendę. W najbliższych dniach Johnson ma przedstawić swój plan, czy podda pod głosowanie w Izbie Reprezentantów pakiet z Senatu (o wartości ok. 61 mld dol.), czy zaproponuje coś innego, np. pożyczki lub finansowanie zakupów zbrojeniowych z konfiskaty rosyjskiego majątku w USA. Nie jest tajemnicą, że dla jego strategii kluczowe będzie zdanie Trumpa, wokół którego przed wyborami coraz mocniej grupują się republikanie i który im bliżej listopada, tym mniej sprzeciwu słyszy w partii. Poważniejszych przecieków na temat rozmów Trump–Johnson jednak nie ma.

Inaczej jest w sprawie „planu Trumpa” na zawieszenie broni. Zgodnie z doniesieniami „Washington Post” w Mar-a-Lago już powstał pomysł, jak „zakończyć wojnę w 24 godziny”, co wielokrotnie obiecywał Trump. Jeśli wierzyć gazecie, to nowojorczyk za zawieszenie broni zaproponowałby Rosjanom Krym oraz Donbas, czyli ukraińskie terytoria zdobyte przez nich zbrojnie w 2014 r. Na informacje dziennika nerwowo zareagował sztab republikanina. – To wszystko jest kłamstwem „Washington Post”, jest całkowicie zmyślone. Choć Trump jest jedynym, który mówi o zatrzymaniu zabijania. Biden mówi o zabijaniu jeszcze więcej – przekonywał Jason Miller, rzecznik kampanii republikanina. Tak więc wszystko wskazuje na to, że w Mar-a-Lago trwają konsultacje, są różne pomysły, ale żadne decyzje nie są ostateczne.

– Wokół Trumpa są różni ludzie, którzy liczą na to, że jako prezydent pomoże im on zrealizować ich agendę, także w polityce zagranicznej. Trump często zmieniał decyzje pod wpływem otoczenia czy doradców – mówił DGP John R. Deni z US Army War College. ©℗