Przerwa w walkach ma pomóc w uwolnieniu zakładników i dostarczeniu pomocy Gazie.

Porozumienie w sprawie sześciotygodniowego zawieszenia broni w Strefie Gazy prawdopodobnie zostanie osiągnięte jeszcze przed ramadanem, którego początek przypada na 10 marca. Do takiego rozwiązania dążą światowi przywódcy, w tym administracja prezydenta Stanów Zjednoczonych Joego Bidena.

Być może udałoby się dzięki temu zapobiec izraelskiej inwazji na graniczący z Egiptem Rafah. Plany premiera Izraela Binjamina Netanjahu dotyczące wkroczenia wojsk lądowych do tego miasta zostały uznane przez Zachód za czerwoną linię. Ale źródło w izraelskiej dyplomacji przekonywało niedawno DGP, że „nie da się wygrać takiej wojny z powietrza”, a zdobycie Rafah jest niezbędne do ostatecznego zwycięstwa nad Hamasem. Problem w tym, że w Rafah przebywa ok. 1,4 mln Palestyńczyków. Większość uciekła tam z północnej i centralnej części enklawy po rozpoczęciu izraelskiej inwazji.

Dlatego z Waszyngtonu płynie coraz więcej sygnałów głębszego niezadowolenia z polityki Netanjahu. W weekend spotkania w amerykańskiej stolicy odbył Beni Ganc, minister wojennego rządu jedności narodowej, a zarazem największy rywal „Bibiego” na izraelskiej scenie politycznej. To jawne obejście premiera ze strony USA interpretuje się jako komunikat, że Waszyngton wolałby, by stery rządów w Izraelu przejęła opozycja. Na wieść o wyjeździe Ganca nad Potomak Netanjahu miał zareagować furią, tym bardziej że nie był on z nim konsultowany. W rozmowie telefonicznej polityk miał przekazać Gancowi, by pamiętał, że „Izrael ma tylko jednego premiera”.

To jednak tylko wierzchołek góry lodowej w pełnych wyzwań i problemów relacjach między USA a Izraelem. W obliczu znacznego sprzeciwu wobec bliskowschodniej polityki Joego Bidena wśród elektoratu demokratów Biały Dom zaostrza retorykę. Prezydent mówi wprost, że USA powinny „robić więcej”, a „stawką są życia niewinnych ludzi”. Wiceprezydent Kamala Harris nazwała sytuację w palestyńskiej enklawie „katastrofą humanitarną”. – To, co codziennie obserwujemy w Strefie Gazy, jest druzgocące. Pojawiają się doniesienia, że rodziny są zmuszone jeść liście czy karmę dla zwierząt. Dzieci umierają z niedożywienia i odwodnienia. Izraelski rząd musi zrobić więcej, by znacząco zwiększyć dostawy pomocy. Nie ma wymówek – mówiła w weekend.

Ze strony najważniejszych urzędników amerykańskich nie padają jednak wezwania do trwałego zawieszenia broni, choć rząd USA szacuje liczbę ofiar śmiertelnych wśród Palestyńczyków na powyżej 30 tys. By pomóc Palestyńczykom, w weekend Amerykanie przeprowadzili pierwsze zrzuty powietrzne w Strefie Gazy. Do połowy marca Netanjahu ma natomiast podpisać list przekazany przez stronę amerykańską, w którym zobowiąże się do przestrzegania prawa międzynarodowego podczas używania broni pochodzącej z USA. Jeśli tego nie zrobi, grozi mu wstrzymanie dostaw, choć zapewne proces dochodzenia do takiej blokady będzie długotrwały.

Na razie Amerykanie naciskają więc przede wszystkim na tymczasowe zawieszenie broni. Projekt porozumienia w tej sprawie, który został przedstawiony pod koniec lutego w Paryżu, zakłada uwolnienie 40 izraelskich zakładników, po jednym za każdy dzień przerwy w walkach. W gronie tym mają się znaleźć kobiety, żołnierki, mężczyźni po 50. roku życia i ci z problemami zdrowotnymi. To nowość. Dotychczas przywódcy Hamasu byli przeciwni wypuszczaniu mężczyzn z niewoli. Nie zrobili tego podczas pierwszego zawieszenia broni w listopadzie 2023 r. Szacuje się, że na terenie Gazy wciąż jest przetrzymywanych ok. 130 osób.

W zamian Izrael miałby uwolnić 400 palestyńskich więźniów. Na każdego zakładnika przypadnie więc 10 Palestyńczyków. To wyższy współczynnik niż podczas listopadowej wymiany, kiedy na każdego uwolnionego Izraelczyka przypadało trzech Palestyńczyków (wyłącznie kobiet i dzieci). Władze państwa żydowskiego mają też pozwolić na wjazd 500 ciężarówek z pomocą humanitarną dziennie. Jak twierdzą Amerykanie, sześciotygodniowa przerwa w walkach zostanie wykorzystana do zbudowania „czegoś bardziej trwałego”. Problem w tym, że władze w Jerozolimie chcą po wojnie utrzymać pewną formę wojskowej kontroli nad Strefą Gazy, by enklawa funkcjonowała podobnie do Zachodniego Brzegu. Założenie to jest sprzeczne z oczekiwaniami Hamasu, który postuluje całkowite wycofanie wojsk izraelskich. ©℗