Bronisław Komorowski uważa, że rezolucja w sprawie Syrii to zdecydowany krok w dobrą stronę. Stali członkowie Rady Bezpieczeństwa porozumieli się w sprawie treści dokumentu. Rezolucja nakazuje władzom w Damaszku zniszczenie broni chemicznej, ale nie zawiera automatycznej kary za niewywiązanie się z tego obowiązku.

Prezydent, który przebywa w Nowym Jorku, powiedział, że jeszcze długa droga przed nami, ale to ważny krok. Jak mówił, jeśli opinia międzynarodowa mówi jednym głosem, to ma o wiele silniejszy mandat do wymuszania realizacji trudnych decyzji. "Chcielibyśmy, żeby sprawę likwidacji arsenału broni chemicznej realizowano przy akceptacji całej opinii międzynarodowej, w tym wypadku także i Rady Bezpieczeństwa", mówił prezydent. Dodał, że wtedy jest to mocny i zdecydowany mandat do upominania się i egzekwowania, jeśli będzie to konieczne, ostatecznego zniszczenia arsenału broni chemicznej w Syrii.

Projekt rezolucji jest kompromisem pomiędzy Rosją a krajami zachodnimi, przede wszystkim Stanami Zjednoczonymi. Moskwa nie zgadzała się na żadne kary dla Syrii, Amerykanie uważali, że w rezolucji powinna znaleźć się groźba użycia siły. Ostatecznie ustalono, że zobowiązanie pozbycia się broni chemicznej będzie prawnie wiążące dla władz w Damaszku.

Zgodnie z projektem rezolucji Syria nie będzie mogła używać, produkować, przechowywać i pozyskiwać broni chemicznej. W razie naruszenia tych zapisów Syrii będą więc grozić konsekwencje na podstawie Rozdziału VII Karty Narodów Zjednoczonych. Choć nie są one automatyczne to mogą obejmować sankcje ekonomiczne a nawet akcję militarną. 15 członków Rady Bezpieczeństwa rozpoczęło debatę nad projektem rezolucji w nocy naszego czasu. Dokument może być zatwierdzony jeszcze dzisiaj.