W Gdyni, Katowicach, Łodzi i Wrocławiu zorganizowano w sobotę Manify. Ich uczestnicy przeszli ulicami tych miast, domagając się m.in. równych praw i płac dla kobiet oraz prawa do aborcji.

15. Manifa Trójmiejska odbyła się po raz trzeci w Gdyni pod hasłem "Idziemy po swoje prawa!". Wzięło w niej udział ok. 200 osób. Demonstrujący przemaszerowali kilka kilometrów spod budynku urzędu miejskiego, główną ulicą miasta – Świętojańską – na skwer Kościuszki.

"Jest ta wstrętna pogoda, mamy dużo ciekawszych rzeczy do roboty, a my stoimy tutaj w Gdyni, moknąc w deszczu, bo zależy nam na prawach kobiet. Prawa kobiet są prawami człowieka i sobie tego nie odpuścimy, niezależnie od pogody, sytuacji politycznej i niezależnie od tego, ile osób bliższych czy dalszych w naszym otoczeniu będzie nam mówiło, że powinniśmy zająć się czymś innym" – mówiła podczas manifestacji w Gdyni, Katarzyna Szwed ze Stowarzyszenia Febra.

W 16. Łódzkiej Manifie, która przeszła ulicą Piotrkowską, wzięło udział ponad 100 osób. Uczestnicy demonstracji szli pod hasłem "To my jesteśmy rewolucją – nie ma feminizmu bez solidarności".

Demonstracja rozpoczęła się w pasażu Schillera odczytaniem dziesięciu postulatów. Jej uczestnicy domagali się m.in. równych praw dla kobiet homoseksualnych i osób transpłciowych, równej płacy dla kobiet za taką samą pracę, dopasowania czasu pracy do potrzeb kobiet, edukacji seksualnej w szkołach, prawa do aborcji i dostępu do programów in vitro.

Manifa przeszła głównym łódzkim deptakiem do placu pod domem handlowym "Magda". Część z nich niosła transparenty i tablice z hasłami m.in. "Siostrzeństwo", "Nasza niemoc rodzi przemoc", "Solidarni z kobietami", "Dość przekrętów w sprawie alimentów", "Aborcja jest OK".

Na początku przemarszu przeciw legalizacji aborcji z banerami pikietowali przedstawiciele organizacji "Pro-life". Między grupami nie doszło do konfrontacji. "Mam czworo dzieci, jestem babcią. Nigdy w życiu nie używałam prezerwatyw, tylko zdrowego rozsądku, wszystkie dzieci rodziły się zdrowe i kochane. Dziś mamy mnóstwo środków antykoncepcyjnych, żeby nie doprowadzać do sytuacji, w których zabijane są dzieciątka w łonie matki" – powiedziała PAP sympatyczka "Pro-life" Bożena Bartos.

Hasłem XI Śląskiej Manify w Katowicach było: "Siostry, idziemy po władzę!". Po wystąpieniach i przemarszu przez centrum miasta uczestnicy wydarzenia zniszczyli symboliczny dzban patriarchatu.

"Idziemy po władzę! Listy wyborcze i parlamenty składają się ciągle przede wszystkim z mężczyzn. Piszą prawo o nas ciągle i uparcie bez nas! Walczymy z tym, ale dobrze wiemy, że takie zmiany przemijają wolno, wolniej niż przemijają kolejne pokolenia kobiet" – powiedziała jedna z organizatorek Śląskiej Manify Agata Otrębska.

Uczestnicy Manify skandowali m.in.: "Dwa etaty, pół wypłaty – nie załatwią tego kwiaty" i "Solidarność naszą bronią". Mieli tablice z napisami: "Polska krajem chcianych dzieci", "Równe płace", "Patriarchat to dzban", "Równość wolność solidarność", "Księżniczki nie księża".

Uczestnicy Manify we Wrocławiu zebrali się na placu przy ul. Najświętszej Marii Panny przy Ostrowie Tumskim. Tam odczytano m.in. manifesty towarzyszące tegorocznej demonstracji. "Nasz feminizm to solidarność: z pracownicami, nauczycielkami, matkami i tymi, które miały aborcję, z ukraińskimi migrantkami, z osobami trans, z lesbijkami, z lokatorkami walczącymi o swoje kilka metrów kwadratowych, z dziewczynami z Podkarpacia, które o rzetelnej ginekologicznej opiece mogą tylko pomarzyć, z roszczeniowymi histeryczkami i wszystkimi kobietami, które stawiają opór w patriarchacie" – głosił jeden z odczytanych manifestów.

Z placu przy ul. Najświętszej Mari Panny demonstracja, w której uczestniczyło ok. 300 osób, wyruszyła w stronę wrocławskiego rynku. Na czele pochody niesiono transparent z hasłem tegorocznej Manify: "Nie ma feminizmu bez solidarności". Skandowano hasła: "Solidarność naszą bronią", "Ani kapitalizm, ani patriarchat", "Seks, nie seksizmy".