Zdolności NATO do obrony i odstraszania wzrosły, sojusz ma lepszą ocenę sytuacji; poprawy wymaga proces decyzyjny, konieczne są też inwestycje w infrastrukturę niezbędną do przerzutu wojsk – mówili w czwartek uczestnicy Warsaw Security Forum.

Zdaniem amerykańskiego analityka, byłego zastępcy asystenta sekretarza obrony Michaela Carpentera, sojusz zrobił duże postępy, by być w stanie szybko rozmieścić wojska na wschodniej flance. W jego ocenie sojusz ma natomiast za mało precyzyjnej amunicji, musi też wypracować zdolności zapobiegania atakom cybernetycznym.

Carpenter podkreślił, że zagrożenia szarej strefy to nie tylko "zielone ludziki", ale też korupcja, zorganizowana przestępczość, nacisk energetyczny i wojna informacyjna - informatyczna – sposoby "tańsze i łatwiejsze w użyciu".

Angus Lapsley z brytyjskiego Foreign Office ocenił, że choć dziś "trzymanie Rosjan z daleka" wymaga mniejszych środków niż w czasach zimnej wojny, jest bardziej wymagające pod względem intelektualnym niż niegdyś odstraszanie ciężkich dywizji.

"W NATO dokonał się duży postęp, odkąd opuściłam stanowisko w 2007 roku" – powiedziała była prezydent Łotwy Vaire Vike-Freiberga. Sojusz kieruje się dziś realistyczną oceną, a nie myśleniem życzeniowym" – dodała. Podkreśliła znaczenie wojsk rozmieszczonych wzdłuż wschodniej flanki.

"Gdybym kilka lat temu usłyszał, że amerykańscy żołnierze i sprzęt będą stacjonować w Polsce i krajach bałtyckich, byłbym zdziwiony" – powiedział Andrew Michta z Europejskiego Centrum Studiów nad Bezpieczeństwem im. George’a Marshalla. Dodał, że to pozytywna zmiana, ale kluczowe jest zapewnienie posiłków – żołnierzy i sprzętu. To – dodał wymaga większych uprawnień dla naczelnego dowódcy sojuszniczych sił w Europie i odpowiedniej logistyki.

Także Carpenter ocenił, że SACEUR potrzebuje większych uprawnień, by w razie zagrożenia mógł wysłać siły, zanim Rada Północnoatlantycka zbierze się i podejmie decyzję. Michta zwrócił uwagę, że ważne jest nie tylko, jak szybko zapada decyzja, ale też, jak szybko jest wykonywana.

Na znaczenie dróg zaopatrzenia, w tym odpowiednio wytrzymałych dróg i mostów zwrócił też uwagę Robert Pszczel z wydziału dyplomacji publicznej w kwaterze głównej NATO. Podkreślił działania, jakie sojusz podjął, by podnieść swoją gotowość – sformowanie VJTF (tzw. szpicy) i mających ją wspierać sił drugiego rzutu.

Mówiono także o potrzebie zwiększania wydatków obronnych w Europie, która - jak podkreślano - pod pewnymi względami "jest wojskowo całkowicie zależna od USA". Freiberga zaznaczyła, że wymaga to przekonania społeczeństw.

Podczas dwudniowej konferencji zorganizowanej przez Fundację Pułaskiego mówiono także o obronie przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, perspektywach rozwoju sił powietrznych i morskich. Różnicę zdań pokazała kwestia pocisków manewrujących na okrętach podwodnych. Przewodniczący sejmowej komisji obrony Michał Jach przypomniał, że uzbrojenie nowych jednostek w tego typu broń jako środek odstraszania przewiduje nowa koncepcja bezpieczeństwa morskiego Polski. Peter Roberts z Royal United Services Institute ocenił natomiast, że przy skromnych rozmiarach floty odstraszające działanie tej broni byłoby niewielkie, jej wprowadzenie dodatkowo obciążyłoby tymczasem załogi, kosztem innych zadań.

W debacie o obronie powietrznej były asystent sekretarza stanu USA Frank A. Rose ocenił, że sprzeciw Rosji wobec systemów antyrakietowych takich jak morski Aegis, którego naziemną wersją są bazy w rumuńskim Deveselu i w Redzikowie, bierze się nie z oceny ich dzisiejszych zdolności, lecz obawy przed przyszłymi możliwościami technicznymi.

Fundacja Pułaskiego zaprezentowała raport z oceny zasadności modernizacji czołgów T-72 i PT-91. "Stawiano pytanie, po co Polsce czołgi, pojawiały się głosy, że czołg to broń przestarzała. Rzeczywistość pokazała, że to fałszywe tezy" – powiedział autor opracowania Bartłomiej Kucharski. Wskazując, że Polska ma za mało Leopardów, by zrezygnować z T-72 i PT-91 opowiedział się za modernizacją obejmującą wieże, armatę i napęd. Argumentował, że zmodernizowane czołgi spełniałyby swoją rolę do czasu dostaw nowych wozów, których nabycie planuje MON, a co – jak zaznaczył – może potrwać.

Podczas WSF szwedzka grupa zbrojeniowa Saab podpisała umowę z polską spółką Base Group, specjalizująca się w konstrukcjach spawanych, na dostawę komponentów dla dwóch okrętów podwodnych A26 budowanych w stoczni w Karlskronie. W konstrukcjach firmy z pomorskich Koszwał zostaną umieszczone główne moduły napędowe szwedzkich okrętów.(PAP)

autor: Jakub Borowski