W podcaście "DGPTalk Z pierwszej strony" Szymon Glonek rozmawia z prof. Tadeuszem Kowalskim, członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, na temat finansowania mediów publicznych w Polsce.
Dlaczego media publiczne trzeba zmienić?
Media de facto zostały ubezwłasnowolnione i podporządkowane celom propagandy partyjnej. Stało się tak na skutek pewnych zabiegów formalnych, które zostały wykonane przez dysponującą wówczas pełnią władzy ówczesną koalicję, tak zwanej Zjednoczonej Prawicy. Zmiany najogólniej rzecz biorąc, sprowadzały się do tego, że najpierw usunięto niezupełnie zgodnie z prawem dotychczasowe władze mediów publicznych, czyli rady nadzorcze oraz zarządy. Nie było to zgodne z prawem, jest prawomocny wyrok, który dotyczy byłego prezesa telewizji TVP pana Janusza Daszczyńskiego. Dokonał tego Minister Skarbu. Następnie postawiono na czele mediów ludzi, którzy byli bliscy partii rządzącej, czyli Prawu i Sprawiedliwości, ze szczególnym uwzględnieniem telewizji, czyli Jacka Kurskiego. Powołano też organ, który moim zdaniem jest organem będącym utrwalonym, instytucjonalnym źródłem wszelkiego zła, czyli Radę Mediów Narodowych. Rada składa się właściwie z polityków z przewagą polityków Prawa i Sprawiedliwości. Organ w zasadzie działa na telefon, czyli nie ma tam właściwie żadnych jasnych procedur postępowania. Nie ma żadnych wyraźnie określonych kryteriów, którymi się ten organ kieruje, powołując jakieś osoby na funkcje kierownicze. Trzeba sobie zdawać sprawę, że w takich instytucjach mediowych, sprawa zarządu, kierownictwa jest fundamentalna. Ci ludzie mają ogromny wpływ na różnego rodzaju decyzje. Oni dobierają sobie współpracowników, określają zasady realizowania rozmaitych celów, dla których taka firma jest powołana. Bardzo szybko ten mechanizm kadrowy powoduje wyeliminowanie wszystkich, którzy nie akceptują propagandowego charakteru i zastąpienie ich tymi, którzy zgodni są do realizowania swoich funkcji propagandowych – mówi Tadeusz Kowalski.
Jak finansować media?
Zaproponowaliśmy rozwiązanie, które zostało wypracowane jeszcze w roku 2015 w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Polegające na wprowadzeniu powszechnej opłaty audiowizualnej. Ta powszechna opłata audiowizualna byłaby rodzajem składki uiszczanej przez wszystkich płatników PIT-u, CIT-u oraz KRUS-u. Składka w taki sposób pobierana, byłaby wykazywana w sprawozdaniu finansowym. Jak ktoś rozlicza się podatkowo, czy to korporacja, czy to osoba indywidualna, no to musiałby wykazać zapłaconą kwotę. Czyli byłoby to kontrolowane przez urząd skarbowy czy taka osoba opłaciła, czy też nie. Z wyliczeń, które wówczas wykonano, wynikało, że kwota wynosiłaby niecałe 8,40 zł miesięcznie. Byłaby to opłata bardzo znikoma, a jednocześnie powszechna. Co do zasady można by przyjąć, że praktycznie wszyscy by płacili. Do rozważenia byłaby ewentualnie kwestia zwolnienia emerytów, jeżeli przyjętoby na przykład rozwiązanie zwalniające emerytury w ogóle z podatku – odpowiada Kowalski.
Opłata byłaby całkowicie niezależna od posiadania urządzenia. Czy posiadasz telefon komórkowy, tablet, komputer, telewizor, radio to nie ma znaczenia. To jest po prostu taka powszechna opłata audiowizualna, która dotyczyłaby wszelkich form twórczości audiowizualnej, które są dostępne na jakimkolwiek urządzeniu. Tego rodzaju opłata powodowałaby, że pieniądze napływałyby w pewnym stopniu bezpośrednio od obywateli. Budżet państwa nie miałby możliwości ingerować, bo to nie byłyby pieniądze budżetowe, tylko pieniądze obywateli gromadzone na specjalnym funduszu – dodaje Tadeusz Kowalski.