Gościem Szymona Glonka w podcaście "DGPtalk: Obiektywnie o biznesie" jest Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.
Polska gospodarka to taki rozpędzony pociąg, który jedzie w tandemie, a nawet w takiej grupie z gospodarkami innych krajów. W związku z tym wpływ samego budżetu na gospodarkę, na pewno jakiś jest, ale nie można go przeceniać. Wydaje się, że jeżeli budżet ma jakiś wpływ na gospodarkę, to głównie 2 kanałami. Pierwszy kanał to jest taki, jaki jest deficyt i to nie samego budżetu, tylko sektora finansów publicznych. Deficyt sektora finansów publicznych jest częściowo determinowany decyzjami budżetowymi, również innymi politykami rządu. Na ten rok można się spodziewać, że te inne podmioty, czyli samorządy, będą kończyć swoje procesy inwestycyjne, prawdopodobnie tak, żeby wszystko było gotowe na wybory. Potem pewnie będzie jakaś luka w inwestycjach. Będzie się to prawdopodobnie wiązało ze wzrostem potrzeb pożyczkowych samorządów. Pewną niewiadomą pozostaje polityka funduszy, które są umiejscowione w BGK, w tym funduszu modernizacji sił zbrojnych czy funduszu zapobiegania COVID 19. Polityka względem tych instytucji według mojej wiedzy jeszcze nie została ogłoszona i w związku z tym to też będzie wpływało na deficyt sektora finansów publicznych. Wreszcie zachowanie PFR to również jest w pewnym stopniu niewiadoma. Ogólny obraz, jaki mamy, jest taki, że deficyt sektora finansów publicznych wzrośnie, będzie wiedziony przez deficyt budżetowy i będzie to oznaczało, że działania fiskalne państwa zmierzają do rozkręcenia gospodarki oraz podniesienia presji inflacyjnej. Drugim sposobem, w jaki budżet wpływa na gospodarkę, to są kwestie redystrybucji. Z jednej strony podatki komuś coś odbierają, z drugiej strony transfery na przykład społeczne przysparzają zamożności wybranym w określonych politykach grupom. W tym zakresie tegoroczny budżet dokonuje bardzo istotnego transferu, który można ogólnie skrócić do takiej tezy, że podmioty o stosunkowo niższej skłonności do konsumpcji wpłacają na podmioty o stosunkowo wyższej skłonności do konsumpcji. Mowa tutaj na przykład o podwyżkach płac w sferze budżetowej o 20%, o podwyżce płac nauczycieli od przedszkola do studiów wyższych o 30%. Mowa o podniesieniu o 60%, 500 plus do 800 plus, podtrzymaniu waloryzacji rent i emerytur. Mowa również o wzroście płacy minimalnej w roku, kiedy inflacja na pewno będzie jednocyfrowa średniorocznie, mówimy o wzroście płacy minimalnej o 19,4%. Zatem ten budżet w bardzo silnym stopniu w tych grupach dochodowych, w których dochody są relatywnie nisko, a odsetek wydawanego dochodu jest relatywnie wysoki, zwiększa te dochody, powodując znowu, że pobudzona zostanie konsumpcja a zmniejszone oszczędności, co za tym idzie inwestycje. Jest to budżet, w którym pogłębia się pewnego rodzaju bolączka polskiej gospodarki, jaką jest ciągłe stymulowanie konsumpcji, a jednocześnie zapominanie o stronie inwestycyjnej – mówi Kamil Sobolewski.
Moim zdaniem Narodowy Bank Polski w tym roku nie obniży stóp procentowych. Wynika to z faktu, że priorytet, jakim jest wspieranie polityki gospodarczej rządu, jest celem towarzyszącym głównemu celowi banku centralnego, jakim jest utrzymywanie inflacji wokół 2,5 proc. plus minus jeden punkt procentowy. Wraz ze zmianą władzy Bank Centralny stracił zainteresowanie niesłusznego preferowania tego celu wspierania wzrostu. Widać bardzo wyraźnie z retoryki prezesa, ale też poszczególnych członków Rady, że zaczęli bardzo silnie akcentować ryzyka dla inflacji między innymi wynikające z budżetu, który przecież jest dość podobny jak ten budżet przedstawiony pierwotnie przez rząd Prawa i Sprawiedliwości – dodaje Sobolewski.