Senat nie będzie się spieszył z pracami nad specustawą wyborczą, co zwiększa szanse na wariant, w którym głosowanie odbędzie się 17 maja.
Obecnie mamy 27 tys. komisji wyborczych dla 30 mln uprawnionych. Skrzynki w praktyce będą więc ulicznymi urnami wyborczymi. – Masowe głosowanie poza lokalem zmienia pojęcie wyborów, które jest opisane w konstytucji – podkreśla konstytucjonalista Ryszard Piotrowski. / ShutterStock
Izba wyższa parlamentu ma 30 dni na rozpatrzenie ustaw, które przyjdą z Sejmu. – Musimy zrobić to, czego nie zrobił Sejm, zapytać PKW, legislatorów, RPO, SN. Patrząc na nastroje senatorów i ich troskę o Polskę, myślę, że tych 30 dni zostanie wykorzystane – zapowiadał wczoraj marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Wykorzystanie czasu do maksimum oznacza, że ustawa wróci do Sejmu 7 lub 8 maja. Tuż przed zarządzanymi wyborami. Wówczas zapewne PiS skorzysta z furtki zapisanej w ustawie i marszałek Sejmu przesunie je na 17 maja. Nadal w grze jest również scenariusz przesunięcia wyborów na podstawie stanu klęski żywiołowej.
Jednocześnie w parlamencie trwają prace nad projektami antykryzysowymi. Wczoraj do Sejmu trafił kolejny projekt z rządu. Zawarte w nim rozwiązania opisywaliśmy w poniedziałkowym DGP. W porównaniu z opisaną wersją pojawiła się m.in. zmiana w firmach do 49 osób. Zwolnienie ze składek na ZUS ma dotyczyć nie tylko 9 pracowników. Również za resztę przedsiębiorca zapłaci 50 proc.
Jednak to specustawa wyborcza budzi największe emocje.

Do kogo (nie) trafią pakiety wyborcze

W wyborach uprawnionych do głosowania będzie ponad 30 mln osób. Specustawa wyborcza PiS zakłada, że pakiet wyborczy trafi bezpośrednio do oddawczej skrzynki pocztowej wyborcy lub pod jego adres, wynikający ze spisu wyborców. Już dziś eksperci wskazują, że część przesyłek może trafić nie pod adres faktycznego zamieszkania lub przebywania danej osoby, ale tam, gdzie jest zameldowana. – Jeszcze gorzej jest z osobami, które są na kwarantannie poza miejscem stałego zamieszkania. Teoretycznie można byłoby polegać na rządowej aplikacji Kwarantanna, z której muszą korzystać. Ale aplikacja to nie rejestr wyborców – mówi DGP urzędnik współodpowiedzialny za organizację wyborów. Ustawa przewiduje co prawda, że wyborca może dopisać się do spisu wyborców najpóźniej w dniu wejścia w życie ustawy. Ale nie wiadomo, ile osób z tej możliwości skorzysta, zwłaszcza że dziś najbezpieczniej zrobić to online, ale do tego potrzebny jest profil zaufany (w połowie marca posiadało go 5,5 mln obywateli, trwają jeszcze prace nad uruchomieniem tymczasowego profilu zaufanego). Nie wiadomo też, jak zachowa się ok. 12 mln ludzi, którzy zazwyczaj nie głosują.

Tajność głosowania

Możliwość głosowania w zaciszu domowym nie gwarantuje tajności głosowania, a nawet tego, że każdy wypełni głos za siebie. Wielu wyborców (zwłaszcza ci, którzy nigdy nie głosowali korespondencyjnie) do udziału w głosowaniu może też zniechęcić fakt, że w pakiecie wyborczym, który wrzucą do jednej ze specjalnych skrzynek Poczty Polskiej, oprócz ich głosu znajdzie się również wypełnione przez nich oświadczenie – z ich danymi osobowymi, w tym numerem PESEL.
– Prezydent jest wybierany w głosowaniu tajnym, tu nie ma żadnych gwarancji, że będzie ono tajne i że wynik wyborów będzie odzwierciedlał wolę wyborców – podkreśla konstytucjonalista dr hab. Ryszard Piotrowski. Senator PiS Jan Maria Jackowski uspokaja. – Mamy dwie koperty. Pierwsza identyfikuje wyborcę, pełni trochę rolę dowodu osobistego, którym potwierdzamy tożsamość. Druga, nieoznakowana koperta z głosem, trafia do urny. Tak więc tu tajność jest zachowana. Tak jak do tej pory można było np. oddać głos przez pełnomocnika – wskazuje.

Wybory nie do końca korespondencyjne

Wyborcze pakiety trafią do skrzynek pocztowych, ale już samo głosowanie polega na tym, że będzie trzeba pójść do specjalnych skrzynek. Zostawić tam kopertę z głosem i danymi. – Skrzynka cały czas będzie pilnowana przez funkcjonariuszy różnych formacji. To będzie kilkadziesiąt tysięcy punktów w skali kraju. Demontaż skrzynek będzie możliwy w komisjach wyborczych – opisuje nam polityk PiS.
Obecnie mamy 27 tys. komisji wyborczych dla 30 mln uprawnionych. Skrzynki w praktyce będą więc ulicznymi urnami wyborczymi. – Masowe głosowanie poza lokalem zmienia pojęcie wyborów, które jest opisane w konstytucji – podkreśla konstytucjonalista Ryszard Piotrowski.
Do tego znaczną część wyborczych procedur przeprowadzą nie komisje wyborcze, a firma, jaką jest Poczta Polska. – Generalną zasadą kodeksową jest to, że wybory przeprowadzają PKW i okręgowe komisje wyborcze – mówi nam jeden z urzędników od lat pracujących przy organizacji wyborów.
W kontekście funkcjonowania skrzynek Poczty nie wszystko jest klarowne nawet dla polityków PiS. – Nie jest na dziś jasne, czy np. ojciec rodziny może wrzucić do wyznaczonej skrzynki Poczty wszystkie karty, czy każdy członek rodziny powinien udać się do niej osobiście. Rozumiem jednak, że minister Sasin wyda cały komplet rozporządzeń, które określą wszelkie szczegóły – mówi senator Jan Maria Jackowski.

Ekspresowe tempo

To jedno z największych zastrzeżeń do forsowania pomysłów. Oznacza to, że łamana jest zasada niewprowadzania istotnych zmian w okresie pół roku przed wyborami i nie przestrzegane są reguły postępowania z projektami kodeksów. Wreszcie ustawa wprowadza możliwość dla marszałek Sejmu zmiany zarządzonego już terminu wyborów. Choć możliwy nowy termin mieści się w tych, jakie wynikają z konstytucji i upływu kadencji Andrzeja Dudy, mamy do czynienia z precedensem. Jak podkreśla konstytucjonalista dr hab. Ryszard Piotrowski, to niedopuszczalna zmiana reguł w trakcie gry. Może ona naruszać art. 2 i zasadę, zgodnie z którą zmiany w regulacjach dotyczących wyborów muszą być oparte na konsensusie. – Nie można arbitralnie wprowadzać zmian, które pomagają jednym kandydatom – podkreśla prawnik.
W miastach nie będzie komu przeprowadzić procedur w komisjach
10 kwietnia mija termin na zgłaszanie kandydatów do składów obwodowych komisji wyborczych. Jak ujawniliśmy wczoraj na Dziennik.pl, z danych 176 miast wynika, że choć do prac w komisjach wyborczych potrzeba minimum 32,6 tys. osób, do początku kwietnia zgłosiło się zaledwie 7,5 tys. Przykładowo, w samej Warszawie potrzeba co najmniej 3 695 osób, a zgłosiło się 1000. Co gorsza, miasta raportują, że rezygnują osoby, które wcześniej zadeklarowały chęć pracy w komisjach. Takich przypadków było już łącznie 519. Dla przykładu, w Rumi zgłosiło się 125 osób – o 20 więcej niż minimalne składy obwodowych komisji. Tyle że miasto informuje, że właśnie zrezygnowało 100 osób.
– Osoby do pracy w komisjach sukcesywnie wycofują się, każdego dnia mamy po kilkanaście rezygnacji. W tej chwili mamy ok. 360 osób zgłoszonych. Potrzebujemy minimum 1015 – mówi Agnieszka Jędrzejczak, koordynator wyborczy w urzędzie miasta w Bydgoszczy. Jak dodaje, brakuje nawet chętnych do obsługi informatycznej. – Operatorów informatycznych w tej chwili mamy dwóch, potrzebujemy 203. Informatycy odmawiają współpracy – mówi. Z kolei w Lublinie do poniedziałku wpłynęło raptem 16 zgłoszeń kandydatów do obwodowych komisji wyborczych, podczas gdy powinno ich wpłynąć 1878 (lub 1040 przy minimalnych składach).
Dlaczego w ogóle trwają przygotowania do wyborów w myśl obecnej ordynacji, skoro PiS przygotował specustawę kompletnie zmieniającą system (powszechne głosowanie korespondencyjne, po jednej komisji wyborczej na gminę itd.)? Trzeba pamiętać, że ciągle mówimy o ustawie, nad którą trwają prace w parlamencie, a więc nie jest jeszcze obowiązującym prawem. Tymczasem biegną kolejne terminy wynikające z aktualnego kalendarza wyborczego (stanowiącego załącznik do lutowego postanowienia marszałek Sejmu o zarządzeniu wyborów na 10 maja). Zgodnie z nim, do 20 kwietnia komisarzy wyborczych muszą powołać komisje obwodowe – tak więc stanie się to najpewniej, zanim ustawa PiS wejdzie w życie. Dlatego regulacja przewiduje, że z dniem jej wejścia zostaną rozwiązane obwodowe komisje wyborcze powołane przed tym dniem (w trybie, o którym mowa w art. 182 obecnego kodeksu wyborczego). – Jak rozumiem, efektem obecnych przygotowań będzie to, że z jednej strony trzeba będzie rozwiązać ledwo co powołane komisje, ale przynajmniej będzie jakaś baza osób, z której będzie można stworzyć składy nowych – komentuje rozmówca DGP z Krajowego Biura Wyborczego.