Odpowiedzialny za mord na ponad 8 tys. Muzułmanów z Bośni generał Ratko Mladić stanie przed trybunałem haskim. Belgrad rozpoczął w ten sposób proces integracji z Unią Europejską

Ostatni z najważniejszych zbrodniarzy z czasów wojen bałkańskich Ratko Mladić trafił za kratki. Aresztowała go cywilna służba specjalna BIA, ta sama która trzy lata wcześniej dopadła Radovana Karadżicia. Belgrad już wczoraj obiecał, że generał będzie sądzony w Hadze przed międzynarodowym trybunałem. W ten sposób Serbia otworzyła sobie drogę do integracji z Unią Europejską. I strumień unijnych pieniędzy na modernizację państwa.

Generał ukrywał się od ponad dziesieciu lat. Został schwytany pod nazwiskiem Milorad Komadić. Do końca nie zmienił wizerunku, „widocznie” się postarzał, ale nie zapuścił brody. Właściwie w pierwszych latach po wydaniu listu gończego żył bezpiecznie w Belgradzie. Jadał w znanej stołecznej restauracji Ruski Car. Promował oficerów belgradzkiej szkoły oficerskiej w malowniczo położonej bazie wojskowej Topczider.

Jego willę przy ulicy Blagoje Parovicia w ekskluzywnej dzielnicy Banovo Brdo odwiedzali dziennikarze. Gdy w 2001 r. aresztowano Slobodana Miloszevicia, Mladić zniknął. Wpadł wczoraj o 5.30 rano w Lazarevie niedaleko granicy serbsko rumuńskiej. Właśnie tam przerzucano w czasie wojen bałkańskich Serbów bośniackich, którzy uciekali z rodzinnych stron przed wojenną zawieruchą i nowymi muzułmańskimi władzami. Wielu mieszkańców Lazareva musiało być osobiście wdzięcznych generałowi za rolę, jaką odegrał w wojnie z Muzułmanami i Chorwatami. To co dla Zachodu było zbrodnią, dla nich budowało oficerską legendę Mladicia.

Pisząc kilka lat temu z Serbii i Bośni reportaż o jego poszukiwaniach trafiliśmy do wioski Pricevici na południu Serbii, w której mieszkał przyjaciel generała, emerytowany major armii serbskiej Cvetko Cakić. Wyznał, że przez lata nieniepokojeni przez nikogo hodowali... pszczoły. W tym samym czasie jego cywilne alter-ego, Radovan Karadżić, pisał wiersze, zajmował się ezoteryką i publikacjami w piśmie „Zdrav Żivot”.

Ponoć „szef” – jak nazywał Mladicia poufale Cakić – uwielbiał ule w Pricevici. Udało im się nawet opracować nowatorską metodę pozyskiwania miodu, którą opisali w wydanej pod nazwiskiem Cakicia w Belgradzie książce. Metoda szybko zyskała ogromną popularność.– Kiedyś zaatakował go rój pszczół. Biegał po całym podwórzu, śmiał się i krzyczał wniebogłosy: „nie możecie mnie atakować, jestem generałem" – rozżewniał się Cakić.

W Belgradzie i Sarajewie wielu nawet nie chciało słyszeć o wydaniu generała. Jak mówił nam Suszy - porucznik armii serbskiej, który otrzymał promocję na pierwszy stopień oficerski właśnie od Mladicia – był bohaterem.Jednak już nawet wtedy w Belgradzie czuć było nadchodzące zmiany. Państwo z powodu pozostawania na wolności Mladicia i Karadżicia pozostawało na marginesie integracji europejskiej. Kiedyś bogate, dziś zacofane i zdystansowane przez dawnych parweniuszy regionu: Rumunię i Bułgarię. Wielu zastanawiało się dlaczego dwójka ludzi – Mladić i Karadżić ma decydować o ich dobrobycie.– Mladicia chroni ta część państwa, która na byciu poza Europą zarabia. To ta część, która robiła z nim interesy w czasie wojen bałkańskich na paliwach czy broni, a dziś zarabia na przeżartym korupcją kraju – mówił nam dziennikarz belgradzkiego tygodnika „Vreme” śledzący losy generała Dejan Anastasijević. – Dzień, w którym Mladić i Karadżić trafią za kratki, to początek powrotu do Europy i koniec serbskiego bezpieczniackiego państwa w państwie – dodawał.Mladić po ekstradycji do Hagi odpowie za mord nad ponad 8 tysiącach muzułmanów w Srebrenicy w 1995 roku. Grozi mu dożywocie. W Serbii do złapania pozostał jeszcze jeden zbrodniaż, ale znacznie niższego kalibru – Goran Hadżić.