Z usuwaniem skutków powodzi radzimy sobie coraz lepiej. Teraz czas nauczyć się im zapobiegać. Przede wszystkim zmusić władze, by reagowały na ostrzeżenia meteorologów.
Bogatynia przypominała wczoraj wielki plac budowy. 900 żołnierzy i blisko 400 strażaków usuwało skutki sobotniego kataklizmu. Wspomagało ich 8 śmigłowców, 14 łodzi desantowych i 65 innych pojazdów technicznych. Obok inspektorzy budowlani wskazywali, które domy wymagają remontu, a które trzeba wyburzyć. Naliczyli 284 zniszczonych, 20 zmyła woda.

Turów już pracuje

Straty liczy także Zgorzelec. – Potrwa to do piątku, ale są nieporównywalne do tego, co się stało w Bogatyni – mówi Jerzy Zagajski, wicestarosta zgorzelecki.
Zgorzelec został jedynie podtopiony, więc wystarczy osuszyć teren, kilkadziesiąt budynków trzeba będzie wyremontować, ale nie ma takiego fragmentu miasta, który trzeba odbudować.
– Myślę, że zamkniemy się w kwotach liczonych w pojedynczych milionach – szacuje Zagajski.
Do pracy wróciła kopalnia Turów, która wydobywa już 20 tys. ton węgla dziennie. Normalne wydobycie wynosi 30 tys. ton. – Górnikom udało się także zabezpieczyć sprzęt – zapewnia Joanna Zając z biura prasowego PGE. Kolejny blok włączyła Elektrownia Turów.
Premier Donald Tusk zapewnił wczoraj, że wszyscy poszkodowani przez sobotnią powódź otrzymają od państwa pomoc. Rząd przyjął specustawę powodziową. Jutro zajmą się nią posłowie.
Co otrzymają poszkodowani przez wodę Dolnoślązacy? 6 tys. zł jednorazowego zasiłku, 20 tys. na naprawę szkód po powodzi albo do 100 tys. na odbudowę, jeśli taką wysokość strat potwierdzi rzeczoznawca. Pomoc obejmie także właścicieli gospodarstw rolnych. Rolnicy będą mogli otrzymać do 300 tys. zł na odbudowę upraw rolnych, np. chmielu czy sadów.
– Pieniędzy nie zabraknie, nie trzeba będzie też nowelizować budżetu – zapewnił Tusk. Zaznaczył, że specustawa będzie obowiązywała do końca tego roku, aby nie było konieczności kolejnego jej nowelizowania. Już wczoraj w Bogatyni pierwsze 100 osób odebrało swoje zasiłki. Na ten cel MSWiA przeznaczy blisko 7,5 mln zł. Najprawdopodobniej mieszkańcy Zgorzelca i okolic, którzy zostali zalani przez wodę z przerwanego zbiornika należącego do elektrowni Turów, nie dostaną żadnej innej formy pomocy.

Za siłę wyższą nie płacą

Możliwe, że ich szkody pokryją środki z polisy ubezpieczeniowej energetycznego giganta. Jednak zdaniem ekspertów ubezpieczenie OC nie obejmuje działania siły wyższej, jaką były rekordowe opady deszczu i idący za tym wzrost poziomu wody.
– Właściciel budynku czy obiektu oczywiście odpowiada za niego na zasadach odpowiedzialności cywilnej, za ewentualne szkody z nim związane. Jednak jeżeli do szkody doszło na skutek działania siły wyższej, wówczas nie ma odpowiedzialności – przekonuje Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Klimatolodzy wskazują, że do takich powodzi będzie dochodziło częściej. Dlatego coraz bardziej aktualne jest pytanie, co zrobić, by zminimalizować ich efekty.
– Powodzie z 1997 czy 2001 r. wiele nas nauczyły, ale nie wszystkiego. Zmienił się system prowadzenia i dowodzenia akcją powodziową. I wygląda na to, że system się sprawdził – ocenia prof. Mirosław Miętus, kierownik Katedry Meteorologii i Klimatologii Instytutu Geografii Uniwersytetu Gdańskiego. Jednocześnie sugeruje, że władze lokalne nie zawsze właściwie reagują na ostrzeżenia IMGW.
– W przypadku Bogatyni było ostrzeżenie trzeciego stopnia. Pytanie, czy ktoś zadał sobie trud, by zastanowić się, jak będzie przebiegało zjawisko. Może warto postawić służby na nogi dwa razy częściej niż raz za mało – zastanawia się Miętus.