Trzeci rok z rzędu nasz zachodni sąsiad będzie się rozwijać wolniej niż cała strefa euro.

Niemcy nie zamierzają rezygnować z eksportowego charakteru swojej gospodarki, ale wprowadzają pewne korekty. Najważniejsze są dwie – krótsze, umieszczone w bliższych geograficznie państwach, mają być łańcuchy dostaw, a wszystko będzie napędzać energia ze źródeł odnawialnych.

– Niemiecka gospodarka znajduje się w trakcie transformacji w kierunku nowego, bardziej odpornego na wstrząsy modelu – mówi Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista Deutsche Bank Polska.

Transformacja nie jest łatwa, bo przebiega w warunkach niskiego wzrostu gospodarczego na świecie. Na wysokim poziomie utrzymują się geopolityczne napięcia, które były też jednym z kluczowych czynników wymuszających na Niemcach zmiany w swoim modelu. Z punktu widzenia interesów ekonomicznych naszych zachodnich sąsiadów najważniejszy jest narastający konflikt na linii USA–Chiny, w którym Niemcy znajdują się – jak określa Arkadiusz Krześniak – pośrodku. Stany Zjednoczone są największym odbiorcą niemieckiego eksportu, a Chiny znajdują się pod tym względem na czwartym miejscu. Z USA Niemcy mają największą nadwyżkę handlową, a z Chinami – największy deficyt. Jeśli konflikt doprowadzi do ograniczenia międzynarodowej wymiany, to z dużym prawdopodobieństwem Niemcy na tym stracą.

Stagnacja w eksporcie

W maju 2022 r. miesięczna wartość eksportu po raz pierwszy przekroczyła 130 mld euro i od tamtej pory nie wzrosła. Ponieważ dane o handlu zagranicznym są podawane w wartościach nominalnych, to po uwzględnieniu wysokiej w ostatnich kwartałach inflacji oznacza to spadek w ujęciu realnym. Prowokuje to ekonomistów do twierdzenia, że Niemcy utraciły przynajmniej część swojej konkurencyjności w wymiarze międzynarodowym. Arkadiusz Krześniak zwraca uwagę, że wpływ na wartość sprzedaży na rynkach zagranicznych miały trzy istotne wydarzenia: brexit ograniczył eksport na rynek brytyjski, wybuch pandemii zakłócił sprzedaż do Chin, a wybuch wojny w Ukrainie zamknął praktycznie możliwości sprzedaży do Rosji. Dodatkowo konsekwencją pandemii było zerwanie globalnych łańcuchów dostaw, co również nie pozostało bez wpływu na eksport.

W 2018 r. wartość sprzedaży do Wielkiej Brytanii wynosiła 82 mld euro i był to dla Niemiec piąty rynek eksportowy. Za ostatnie 12 miesięcy eksport na tamtejszy rynek jest o 7 proc. niższy. Miejsce Wielkiej Brytanii zajęła Polska. Sprzedaż na nasz rynek wzrosła w odniesieniu do 2018 r. o niemal 50 proc., do 91 mld euro. Jeśli w dalszym ciągu Niemcy będą miały problemy ze zwiększaniem eksportu do Chin, gdzie sprzedaż wzrosła o niecałe 10 proc. w ciągu 5,5 roku, to awansujemy o kolejne miejsce w rankingu najważniejszych dla Niemiec rynków sprzedażowych.

W ostatnich latach równie szybko rosła wymiana handlowa w drugą stronę. Pod względem wartości sprzedaży na rynek niemiecki Polska wyprzedziła Włochy i Francję. Niemcy są dla nas najważniejszym rynkiem zbytu, z udziałem na poziomie ok. 28 proc. w całości eksportu. Udział drugich pod tym względem Czech nie przekracza 7 proc.

Energetyczne problemy

O ile dane obrazujące stan niemieckiego handlu zagranicznego można interpretować w różnych kierunkach, o tyle liczby opisujące kondycję przemysłu są bardziej jednoznaczne.

– Od pięciu lat produkcja przemysłowa w Niemczech znajduje się w lekkim trendzie spadkowym. Duży wpływ mają na to droższa energia i braki wykwalifikowanych pracowników – mówi Arkadiusz Krześniak.

Szok energetyczny dla przemysłu zaczął się na długo przed zeszłoroczną agresją Rosji na Ukrainę, po której cena kluczowego dla Niemiec gazu ziemnego wzrosła do 300 euro/MWh. Już w 2021 r. gaz mocno drożał, a wcześniej koszty produkcji podnosiła rosnąca cena uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Jeszcze w 2017 r. pozwolenie na emisję tony CO2 kosztowało mniej niż 10 euro, ale rok później trzeba było zapłacić już ponad 20 euro. Obecnie giełdowe notowania uprawnień wahają się od 70 do 100 euro za tonę. Na problemy wynikające z rosnącej ceny uprawnień i surowców energetycznych nałożyło się odcięcie dostaw gazu przez Rosję w sierpniu 2022 r. Wcześniej Rosja była głównym dostawcą gazu do Niemiec.

Braki na rynku pracy w dużej mierze wynikają z pogarszającej się demografii. Na przełomie dekady liczba osób w wieku produkcyjnym (20–66 lat) spadnie poniżej 50 mln z obecnych 51,9 mln. Oznacza to, że na emeryturę odejdą kolejni specjaliści. Już teraz brakuje ich ok. 600 tys.

W czerwcu produkcja przemysłowa w Niemczech była o 10 proc. niższa niż przed pięcioma laty, biorąc pod uwagę dane porównywalne (uwzględniające zmiany cen oraz efekty sezonowe i kalendarzowe). W sektorach energochłonnych (m.in. przemysł chemiczny, produkcja metali i papieru) spadła w tym czasie o 20 proc.

Drożej i mniej eko

Niemieckiemu przemysłowi nie będzie zapewne w najbliższych miesiącach łatwiej o tanią energię, bo w kwietniu, zgodnie z zapowiedziami, Niemcy wyłączyły ostatnie elektrownie atomowe. Już niemal połowę energii Niemcy pozyskują ze źródeł odnawialnych, ale w krótkim terminie będą zmuszone zwiększyć produkcję w blokach węglowych. W nieco dłuższej perspektywie głównym uzupełnieniem energii z OZE staną się bloki gazowe. Wyłączenie niskoemisyjnego atomu i zastąpienie go energią z paliw kopalnych sprawi, że przynajmniej przejściowo wzrośnie emisja gazów cieplarniach z niemieckiej energetyki.

„Stoi to w sprzeczności zarówno z deklarowanymi ambicjami polityki klimatycznej RFN, jak i forsowanym wizerunkiem Niemiec jako lidera walki z globalnym ociepleniem. Ta niekonsekwencja uderza w wiarygodność Berlina” – napisał analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Michał Kędzierski.

Jedną z konsekwencji rezygnacji z atomu ma być wzrost hurtowych cen energii o kilka–kilkanaście procent. W okresie przejściowym Niemcy będą wspierać swój przemysł, subsydiując ceny energii, żeby jej koszt dla przedsiębiorstw nie odbiegał od 60 euro/MWh. Na ten cel przeznaczą 25–30 mld euro rocznie, a wsparcie ma zostać utrzymane do 2030 r. Obecnie 1 MWh kosztuje ponad 90 euro.

Kiedy transformacja energetyczna się zakończy, wiatraki i farmy fotowoltaiczne będą pokrywać 2 proc. powierzchni Niemiec.

Historia się rymuje

Oceniając sytuację gospodarczą Niemiec, ekonomiści ING odwołują się do znanego powiedzenia Marka Twaina, które mówi, że historia wprawdzie się nie powtarza, ale się rymuje. Więc obecna stagnacja w eksporcie i spadek produkcji przemysłowej mają stawiać Niemcy w podobnym położeniu, jak na początku wieku, kiedy tygodnik „The Economist” nazwał naszych zachodnich sąsiadów „chorym człowiekiem strefy euro”.

Przynajmniej w krótkim terminie może być jeszcze gorzej, jeśli rzeczywiście nadejdzie – prognozowane przez ekonomistów od kwartałów – spowolnienie w gospodarce amerykańskiej. Niektórzy widzą też pierwsze sygnały pogarszania sytuacji na niemieckim rynku pracy, który jest jednym z ostatnich obszarów gospodarki, pozwalających Niemcom utrzymać się na powierzchni. W ostatnich miesiącach rośnie liczba bezrobotnych.

– Zwolnienia pracowników dotyczą tylko firm wytwarzających dobra zaopatrzeniowe, które dostosowują się do zmniejszonego popytu. W produkcji dóbr finalnych zatrudnienie jest stabilne. Wciąż jesteśmy bardzo daleko od wyraźnego wzrostu stopy bezrobocia – mówi Arkadiusz Krześniak. ©℗

ikona lupy />
Niemcy na zwolnionych obrotach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe