Nad państwami Europy Zachodniej wciąż wisi wielki napis „zamknięte”. I nikt nie planuje go zdejmować jeszcze przez jakiś czas

Choć na pierwszy rzut oka wskaźniki opisujące pandemię na Starym Kontynencie wyglądają nieźle, to obawa przed ich nagłym pogorszeniem powstrzymuje polityków przed luzowaniem obostrzeń. A w najbliższych tygodniach można się spodziewać ich dalszego zaostrzania.
Przykładem jest Francja, gdzie pojawiły się doniesienia, że prezydent Emmanuel Macron rozważa wprowadzenie trzeciego lockdownu. Drugi zakończył się w połowie grudnia; władze nie obrały jednak wówczas kursu na luzowanie, ale zdecydowały o wprowadzeniu godziny policyjnej między godz. 20 a 6 rano (teraz zaczyna się dwie godziny wcześniej). To jednak nie wystarczyło do powstrzymania wirusa.
Do tego za infekcje coraz częściej odpowiada tam „variant anglais”, czyli bardziej zakaźny szczep koronawirusa zidentyfikowany po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii. Wywołało to apele ze strony epidemiologów, aby rząd tym razem nie czekał do ostatniej chwili i zrobił coś, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli. I faktycznie, powołując się na źródła w Pałacu Elizejskim, dziennik „Journal du Dimanche” napisał, że Macron może w tym tygodniu ogłosić trzeci lockdown.
W Holandii od soboty obowiązuje godzina policyjna. Mieszkańcy mają zakaz poruszania się po ulicach między godz. 21 a 4.30 rano. Nowy środek zapobiegawczy nie został dobrze przyjęty. Codziennie dochodzi na tym tle do starć z policją. Aby powstrzymać pojawienie się nowych szczepów wirusa, rząd wprowadził także wymóg dwóch negatywnych wyników testów od osób przybywających z Wielkiej Brytanii i Południowej Afryki.
Gorzej wygląda sytuacja w Hiszpanii, która wciąż boryka się z trzecią falą pandemii. Oprócz godziny policyjnej między godz. 22 a 6 rano obowiązuje tam siatka obostrzeń nakładanych przez rządy lokalne. Zakazane jest przemieszczanie się między nimi, a czasem także w ich obrębie. Miejscowości, w których liczba nowych przypadków jest wyjątkowo wysoka, są odcinane od świata. Nie można z nich wyjechać ani do nich wjechać. Stan wyjątkowy w Hiszpanii ma potrwać aż do 9 maja.
W ubiegłym tygodniu o przedłużeniu lockdownu do połowy lutego zadecydowały Niemcy. Władze doszły do wniosku, że nowe szczepy przedstawiają na tyle duże zagrożenie, by uzasadniało taki krok. Wśród nowych obostrzeń pojawił się wymóg, aby osoby korzystające z transportu publicznego oraz przebywające w sklepach zaopatrzyły się w lepsze maski ochronne, np. FFP2.
Końca lockdownu, wymuszonego rozprzestrzenianiem się nowego szczepu, nie widać także w Wielkiej Brytanii. Wkrótce może dojść do zaostrzenia środków ostrożności we Włoszech. Na razie obowiązuje tam trzystopniowy system obostrzeń lokalnych, połączony z ogólnokrajową godziną policyjną od godz. 22 do 5 rano. Epidemiolodzy sądzą jednak, że na dłuższą metę nie powstrzyma to rozwoju pandemii. Jeśli w Rzymie sytuacja dojrzeje do niewygodnych decyzji, to raczej nie w tym tygodniu. Wczoraj do dymisji podał się premier Giuseppe Conte, który teraz będzie się starał znaleźć większość parlamentarną dla nowego gabinetu.
Do końca miesiąca nie należy się spodziewać zniesienia obostrzeń w Irlandii, której mieszkańcy od grudnia 2020 r. nie mogą bez potrzeby opuszczać domów. W innych państwach także zostały podjęte decyzje o przedłużeniu lockdownów: w Danii do 7 lutego, w Austrii do 8 lutego, a w Czechach do 14 lutego.
W połowie stycznia, pierwszy raz od wiosny, swobodnego poruszania się zakazał mieszkańcom rząd Portugalii. W Szwecji, która dostrzegła już wady rozwiązania opartego jedynie na sugerowaniu mieszkańcom właściwych zachowań, parlament przyjął ustawę, która do września pozwala rządowi na wprowadzanie obostrzeń, takich jak zamknięcie pubów. Wcześniej gabinet nie miał takiego prawa.