Dla rządu Donalda Tuska priorytetem przy układaniu przyszłorocznego budżetu państwa była realizacja pierwszych kampanijnych deklaracji. Ceną za to będą jednak rekordowo wysoki deficyt i wzrastające potrzeby pożyczkowe.

Rząd przyjął wczoraj projekt budżetu na przyszły rok. W porównaniu z tym złożonym we wrześniu przez Mateusza Morawieckiego zaszły spore zmiany. Wydatki wzrosły z 849,3 mld zł do 866 mld zł, a dochody zmalały o ponad 2 mld zł – do 682 mld. Wzrósł też deficyt – ze 164,5 mld zł do 184 mld zł.

Tak duże zmiany to głównie skutek dopisania obietnic wyborczych koalicji do projektu. – Zapewniliśmy środki na podwyższenie średnich wynagrodzeń nauczycieli o 30 proc. – podkreślał premier Donald Tusk. Dodał także, że podwyżki (nie mniejsze niż 1500 zł) dotyczą nauczycieli przedszkolnych i akademickich. W przypadku nauczycieli przedszkolnych rząd zabezpieczył kwotę 2,3 mld zł dotacji dla samorządów, która ma gminom pozwolić na sfinansowanie podwyżek.

– Zapewniamy też wzrost wynagrodzeń o 20 proc. dla wszystkich pracowników sfery budżetowej, ale nie dotyczy to tzw. R, czyli najwyższych stanowisk politycznych – podkreślał Tusk. W projekcie mowa także o pieniądzach na babciowe, czyli świadczenie wypłacane w ramach programu „Aktywny rodzic”.

Zgodnie z oczekiwaniami samorządowców rząd przywrócił subwencję rozwojową – instrument przygotowany przez PiS, z którego jednak rząd Mateusza Morawieckiego niespecjalnie korzystał (zamiast tego jedno razowo wypłacał samorządom pod koniec roku z góry określone kwoty, np. jako dodatkowe dochody z PIT). Na ten cel nowa ekipa rządząca zabezpieczyła w budżecie kwotę 3,2 mld zł.

Premier zapewnił też, że w budżecie są pieniądze na wypłatę 800 plus, 13. i 14. emerytury oraz obiecaną w kampanii dwukrotną waloryzację rent i emerytur przy inflacji przekraczającej poziom 5 proc. Tusk wspomniał także o mniej znaczących wydatkach, takich jak 150 mln zł na remonty akademików, 50 mln zł w rezerwie ministra zdrowia na sfinansowanie leczenia dzieci chorych na SMA czy 10 mln zł na telefon zaufania dla dzieci i młodzieży.

Zgodnie z zapowiedziami rząd na razie nie zdecydował się na uwzględnienie w przyszłorocznym budżecie realizacji obietnicy wyborczej w postaci podwyższenia kwoty wolnej do 60 tys. zł, co miałoby kosztować ok. 40 mld zł. Ta zmiana zostanie wdrożona najwcześniej w 2025 r.

Deficyt i potrzeby pożyczkowe

W konstrukcji budżetu będzie ważny nie tylko wpływ na deficyt całego sektora finansów publicznych. Autorzy projektu chcą, by ten deficyt – liczony metodologią unijną – nie był wyższy, a najlepiej aby był niższy niż tegoroczny. Ten na 2024 r. szacują na 5,1 proc. PKB. W tym roku, według prognoz Komisji Europejskiej, może on wynieść nawet 5,8 proc. Zgodnie z zapowiedziami ministra finansów Andrzeja Domańskiego w kolejnych latach deficyt miałby ulegać stopniowemu ograniczaniu. To ważne w kontekście grożącej Polsce w przyszłym roku procedury nadmiernego deficytu – jeśli Komisja widzi zapowiedzi zmniejszania deficytu, jej podejście będzie mniej restrykcyjne.

By wspomóc ten proces rząd ma szukać oszczędności. W tym celu we wszystkich resortach zostanie przeprowadzony audyt, który, jak oceniają rządzący, pozwoli na znalezienie „naturalnych oszczędności”. – Jesteśmy spójni z minimalnym wysiłkiem fiskalnym rekomendowanym przez Komisję Europejską – podkreślił minister Domański.

W stosunku do ustawy budżetowej przygotowanej przez rząd PiS istotnie zwiększą się jednak przyszłoroczne potrzeby pożyczkowe państwa. Te, według zapowiedzi ministra finansów, sięgną 250 mld zł, czyli o prawie 25 mld zł więcej. Andrzej Domański zapowiedział też przygotowanie nowej strategii dotyczącej emisji polskich obligacji. Jak stwierdził, „większa część długu niż w latach poprzednich może trafić do inwestorów zagranicznych” z uwagi na „bardzo duże zainteresowanie” polskimi obligacjami.

Ekonomista i szef Instytutu Finansów Publicznych Sławomir Dudek na razie podchodzi do sprawy ostrożnie. – Sam deficyt budżetowy właściwie nic nam nie mówi – podkreśla. – Premier Morawiecki planował go na ok. 165 mld zł, ale jak wyliczył nasz zespół, prawdziwy deficyt łącznie z funduszami miał wówczas wynosić 277 mld zł – mówi Dudek. Jego zdaniem zwiększenie potrzeb pożyczkowych netto o 25 mld zł nie oznacza jeszcze dramatu, choć trzeba pamiętać, że po pierwsze to „drogie pożyczanie”, a po drugie rodzi się pytanie, czy uwzględnia to potrzeby pożyczkowe np. Banku Gospodarstwa Krajowego. – Bo jeśli tak liczyć, to łączne potrzeby pożyczkowe w budżecie Morawieckiego wynosiły 330 mld zł netto – przypomina Sławomir Dudek.

Kurski i Glapiński

Donald Tusk potwierdził wczoraj również, że ze stanowiska w Banku Światowym odwołany został Jacek Kurski, były prezes TVP. Na razie Polskę reprezentować tam będzie minister finansów, jednak szybko ma być wskazany zastępca i – jak zapewnił premier – nie należy się tu spodziewać „żadnego gorącego nazwiska politycznego”. Na konferencji poruszono także temat prezesa NBP Adama Glapińskiego i jego ewentualnej odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu. Tusk stwierdził, że jeśli taka decyzja zapadnie, będzie miała związek „nie z polityką i niezależnością tego banku, tylko z działaniami, które wykraczały poza uprawnienia”. – Będziemy postępowali zdecydowanie, ale też ostrożnie, żeby nie naruszyć interesów państwa polskiego, w tym reputacji państwa polskiego, tak aby nikt w świecie i w Polsce nie mógł nawet przez sekundę pomyśleć, że nasze działania są związane z intencją ograniczenia niezależności banku centralnego – zapewnił Donald Tusk. ©℗

Dwie komisje, dwa głosowania

Wczoraj w Sejmie odbyło się pierwsze posiedzenie komisji śledczej ds. wyborów kopertowych. Obradom przewodniczył wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty, który przeprowadził głosowanie w sprawie wyboru prezydium komisji – przewodniczącym został Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej. Na wiceszefów wskazano trzech członków: Jacka Karnowskiego (KO), Bartosza Romowicza (Polska 2050) i Waldemara Budę (PiS). – Komisja będzie działała na podstawie faktów i dokumentów. Nie przewiduję kuglarstwa. Będziemy działali szybko, ale na podstawie prawa. Chciałbym, aby prace trwały miesiące, a nie lata – mówił Dariusz Joński.

Waldemar Buda zapowiedział z kolei, że członkowie PiS będą chcieli wezwać na świadków byłych kandydatów na prezydenta, w tym Małgorzatę Kidawę-Błońską i Rafała Trzaskowskiego. Przemysław Czarnek wskazał także, że przed komisją powinien stanąć były szef klubu KO Borys Budka. W piątek o godz. 9 komisja ma się zebrać ponownie, aby zaplanować pracę i przyjąć pierwsze uchwały. Na wczorajszy wieczór zaplanowano także głosowanie w sprawie komisji śledczej dotyczącej afery wizowej. Powołanie jej członków zaplanowano wstępnie na czwartek. ©℗