Poprawiła się dostępność kilku medykamentów, nadal jednak większości brakuje. A działająca od wczoraj infolinia jest niewydolna. Konsultanci radzą przekazywane przez nich informacje weryfikować w... poszczególnych aptekach.
Co najistotniejsze: ciągle nie ma kilkuset leków. Mieszkaniec Warszawy po dermatologiczny specyfik protopic 0,1 w dużym opakowaniu musi jechać ponad 180 km, do Brodnicy. Nadal są kłopoty z dostaniem niektórych dawek stosowanego przy leczeniu tarczycy euthyroxu. Brakuje go też w hurtowniach farmaceutycznych. Fatalna w większości województw jest dostępność kardiologicznego hygrotonu. Mieszkańcy Wierzbna (woj. wielkopolskie) popularny wśród cukrzyków metformax SR 500 dostaną 11 km od granic swojej miejscowości. Są i tak w lepszej sytuacji niż nadciśnieniowcy zażywający valsartan HCT mylan. Najmniejsze opakowanie tego leku można znaleźć 32 km dalej. A opakowań większych w obrębie 50 km nie ma wcale. Najbliższe opakowanie przeciwgrzybiczego terbigenu jest 18 km od Wierzbna. Po wiele medykamentów trzeba jechać do innego województwa.
Pacjenci od wczoraj szturmują bezpłatną infolinię lekową (800 190 590), punktując jej niedoskonałości. Po pierwsze, konsultanci przyznają, że nie mają aktualnych danych. Proszą, by przekazywane przez nich informacje weryfikować bezpośrednio w aptekach. Po drugie, porad udzielają osoby niewykwalifikowane farmaceutycznie, nie informują więc o lepiej dostępnych zamiennikach. Po trzecie wreszcie, infolinia cieszy się tak dużą popularnością, że na połączenie trzeba czekać nawet pół godziny.
O kryzysie lekowym jako pierwszy napisał DGP. Wskazaliśmy, że w Polsce brakuje 500 medykamentów. Do naszego tekstu odnieśli się m.in. minister zdrowia, marszałek Senatu, kilkudziesięciu posłów i rzecznik rządu. Na dziś zwołane jest specjalne posiedzenie sejmowej komisji zdrowia.
Wśród podstawowych przyczyn braku leków są nielegalny ich wywóz (działalność tzw. mafii lekowej) i ograniczenie w Chinach produkcji substancji czynnych, które występują w blisko 80 proc. medykamentów sprzedawanych w Polsce.
Naczelna Rada Aptekarska liczy, że rządowi uda się opanować kryzys. Marek Tomków, wiceprezes Samorządu Aptekarskiego, podkreśla jednak, że nie chodzi o to, by przyszła jedna czy dwie dostawy, bo to jedynie odłoży kryzys lekowy na 3–4 tygodnie. Istotą działań rządu powinno być zapewnienie ciągłości dostaw.