Rząd Niemiec zamierza utrzymać kontrole na swoich granicach państwowych dłużej niż pierwotnie planowano - podał w sobotę niemiecki tygodnik "Der Spiegel", powołując się na protokół zamkniętego dla prasy spotkania ambasadorów krajów UE w Brukseli.

Niemcy przywróciły czasowo kontrole graniczne na początku września 2015 roku w związku z gwałtownie rosnącą liczbą imigrantów. Niemiecka policja skoncentrowała działania na ochronie granicy z Austrią, skąd napływała większość uchodźców podążających szlakiem bałkańskim do Europy Zachodniej. Funkcjonariusze sprawdzali wyrywkowo paszporty osób przekraczających granice i kontrolowali samochody.

Minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere zapewniał, że obostrzenia mają charakter tymczasowy, jednak od tamtego czasu nadzwyczajne działania kilkakrotnie przedłużano. Obecnie kontrole obowiązują do lutego 2017 roku.

Jak pisze "Spiegel", pomimo widocznego spadku liczby uchodźców Berlin zamierza po raz kolejny przedłużyć restrykcje. Jak wynika z zapisu dyskusji wśród ambasadorów UE, strona niemiecka uważa, że kontrola zewnętrznych granic UE nadal nie funkcjonuje. Berlin uważa ponadto, że wśród imigrantów mogą znajdować się terroryści.

Według "Spiegla" Komisja Europejska zareagowała z rezerwą na propozycję kolejnego przedłużenia kontroli granicznych. Przedstawiciel KE powiedział, że Berlin musi dokładniej uzasadnić zagrożenie terrorystyczne.

Od połowy grudnia Niemcy zaostrzą kontrole na niemiecko-austriackich przejściach granicznych. Na autostradach A3 koło Pasawy, A8 koło Salzburga i A93 w okolicach Kufsteinu wprowadzone zostaną kontrole całodobowe. Stanie się to możliwe dzięki oddelegowaniu do służby na przejściach granicznych funkcjonariuszy ochotniczych rezerw policji bawarskiej. Dotychczas nie mieli oni prawa ochrony granicy. Kompetencje te zastrzeżone były dla służb federalnych.

W zeszłym roku z zamiarem ubiegania się o azyl do Niemiec przyjechało 890 tys. imigrantów. Większość z nich wjechała do Niemiec przez granicę w Bawarii. Władze spodziewają się, że w tym roku ich liczba nie przekroczy 300 tys.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)