Tak, Wysoki Sądzie, przyznaję się do winy. Tak, przeczytałem pierwszą w życiu książkę o planowaniu neurolingwistycznym (NLP). Zrobiłem to niechcący, przez gapiostwo i nieuwagę. Proszę, Wysoki Sądzie, o możliwie najłagodniejszy wymiar kary. Zwłaszcza że nie żałuję. A powiem nawet więcej: całkiem mi się podobało.

A i wy, drodzy czytelnicy, nie skreślajcie mnie zbyt łatwo. Sami też pewnie dalibyście się złapać. Nie wierzycie? Zobaczcie. Nawet tytuł „Autocoaching dla każdego” brzmi niewinnie, prawda? Na dodatek czyta się książkę całkiem przyjemnie. Autor zaczyna od przypomnienia, czym coaching jest w ogóle. Pisze, że to tradycja wielonurtowa, wewnętrznie złożona oraz ciekawa. Także pojęcie autocoachingu brzmi sensownie. „Zostań swoim najlepszym przyjacielem. Trenerem. Nauczycielem. I pomocnikiem” – radzi autor. W sumie, czemu by nie spróbować? I czemu by nie scoachingować się samemu? W domu? W tramwaju? W samochodzie? Poznałem więc wiele technik auto coachingu. Jak uczyć się od innych, nie stając się ich klonami oraz nie powielając ich błędów? Jak przechodzić od emocji do przekonania? To zazwyczaj są bardzo ciekawe i pouczające ćwiczenia. Na dodatek podane wraz z czytelnymi i atrakcyjnymi przykładami.

ikona lupy />
Benedykt Peczko, „Autocoaching dla każdego”, Helion/OnePress, Gliwice 2023 / nieznane

Ale w miarę lektury zacząłem się orientować, że coraz więcej tu odniesień do relacji między świadomością a nieświadomością. A także o przechodzeniu od jednego do drugiego. Wtedy coś mnie tknęło. Zacząłem sprawdzać cytowanych przez Benedykta Peczkę autorów, a także i jego samego. Bingo. Trzy złowróżbne litery pojawiły się na nieboskłonie. NLP. Neuro-linguistic programming. Programowanie neurolingwistyczne. Dla jednych synteza tego, co najlepsze we współczesnej psychologii. I to na dodatek taka, którą można zastosować – by tak rzec – pozaklinicznie. Dla innych NLP to szarlataneria. Pseudo- lub co najwyżej paranauka. A jeszcze częściej przereklamowana i manipulatorska tandeta perswazyjna.

Jako czytelnik i recenzent średnio zainteresowany tematyką psychologiczną przez lata stroniłem od poradników biznesowych oraz zawodowych, które miały gdzieś na okładce literki NLP. Teraz widzę, że było to niesprawiedliwe założenie. Jestem więc wdzięczny wydawcom „Autocoachingu”, że usunęli logo NLP z obwoluty książki, tak jak kiedyś PiS schował przed wyborami Antoniego Macierewicza. Dzięki tej sztuczce przekonałem się, że takie podejście do scoachowania samego siebie nie gryzie. Nie to, żebym teraz został jego największym na świecie wyznawcą. Ale przynajmniej zobaczyłem, z czym to się je. Do czego i was, drodzy czytelnicy, zachęcam. ©Ⓟ