Wymiana kadr czeka co trzecią instytucję muzealną i co czwartą artystyczną - mówi w wywiadzie dla "DGP" Bogdan Zdrojewski, minister kultury i dziedzictwa narodowego.
1 proc. budżetu na kulturę w 2014 r. to cel nadal realny czy kryzys okaże się silniejszy?
Możliwe jest osiągnięcie w ciągu dwóch lat tego celu. To w kryzysie wysiłek. Dokonujemy zmian, aby pieniądze były pod większą kontrolą.
Na czym te zmiany polegają?
To głównie większa aktywność programu Obserwatorium Kultury, który będzie oceniać, jak rozwijają się poszczególne projekty i jaka jest ich efektywność. Będzie również więcej audytów.
To oznacza przejście z dyrektorskiego stylu zarządzania kulturą na menedżerski?
Wielki postęp w tej materii już się dokonał i kultura stała się liderem absorpcji środków europejskich. Najbliższe lata miną pod znakiem sporych zmian w umowach o pracę i częściowej wymiany kadry. Ta, która już weszła lub właśnie wchodzi w wiek emerytalny, po 2 – 3 latach będzie zastępowana przez osoby z młodszego pokolenia, czyli obecnych 40 – 50-latków. Widać to zwłaszcza w instytucjach muzealnych, gdzie mamy fenomenalnych gospodarzy, o wielkim dorobku, ale w wielu wypadkach już w wieku emerytalnym. Trzeba znaleźć następców.
Ile osób obejmie wymiana kadr?
Prawdopodobnie w co trzeciej instytucji muzealnej i co czwartej artystycznej. Ale będzie to proces, a nie jedna operacja.
Jak pan sobie wyobraża współpracę z ministrem Michałem Bonim? Kompetencje waszych resortów częściowo się pokrywają.
To nachodzenie jest nieznaczne, za to bardzo się cieszę, że uzyskuję partnera w obszarze technologicznym. Resort kultury jest nie do zastąpienia w obszarze treści przekazu, natomiast od strony technologii jesteśmy zdecydowanie słabsi.
Czy rząd powróci do prac nad ustawą medialną? Wszystkie mało ambitne projekty są szkodliwe z punktu widzenia interesów telewizji i ją destabilizują. Z kolei zbyt ambitne są skazane na niepowodzenie polityczne. Znalezienie kompromisu jest trudne. Jeśli wrócimy do założeń ustawy opracowanych przez jej twórców, to wrócimy do dobrego początku.
Media publiczne są w coraz poważniejszych tarapatach finansowych.
Zarządzanie publiczną telewizją w ostatnich kilkunastu latach często było karygodne. Dziś jest nienajgorzej. Ale jeśli mamy wymagania w stosunku do telewizji publicznej – aby była misyjna i różniła się od mediów komercyjnych – to trzeba jej pomóc finansowo.
Premier zapowiedział wprowadzenie kryterium dochodowego przy odpisie 50 proc. kosztów uzyskania przychodu dla twórców. To dobry krok?
Wprowadzenie 85-tysięcznego progu przychodów oznacza, że większość twórców nie odczuje tych zmian, bo liczba tych, którzy zarabiają powyżej 7 tys. zł miesięcznie, jest poza Warszawą minimalna. A ci, którzy mogliby odczuć dotkliwość takiego przepisu, przechodzą na działalność gospodarczą, odliczają VAT i są beneficjentem innych przepisów.
A co ze zmianami w prawie prasowym?
Prace nad nimi zatrzymało orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Kilka dni temu doszło kolejne orzeczenie TK dotyczące rejestrowania pism, które też trzeba uwzględnić. Chcę, aby projekt zmian powrócił pod koniec pierwszego kwartału 2012 roku. Ale nie jest to jeszcze prawo XXI wieku. Nie uwzględnia wszystkich zjawisk technologicznych. Wymaga odrębnej dyskusji.
Resort prowadzi takie rozmowy?
Tak, ale środowiska są tu bardzo podzielone. Mamy starcie interesów: wydawców, tych, którzy odpowiadają za technologie, twórców blogów, organizacji chcących chronić nieletnich czy osób, które uważają, że internet w ogóle powinien być wolny w sensie prawnym. Doprowadzenie do pełnej zgody jest niemożliwe. Możliwe jest tylko ograniczony kompromis.