Podczas gdy sytuacja w stanie normuje się, problemem wciąż jest dostęp do wody. Zaczyna się też polowanie na winnych.

Najgorsze Teksas ma już za sobą. Mieszkańcy stanu nie będą już cierpieć z powodu zimna, bo prognozy pogody na ten tydzień wskazują, że temperatury będą na plusie, a w połowie tygodnia przekroczą nawet 20 stopni. Zresztą nawet jeśli ktoś będzie się chciał dogrzać wieczorem, to nie powinno to stanowić już problemu. Jeszcze w piątek pod wieczór ERCOT – organ nadzorujący dystrybucję prądu w Teksasie – poinformował, że sieć elektroenergetyczna funkcjonuje normalnie.
To jednak nie rozwiązuje wszystkich problemów – najważniejszym pozostaje dostęp do wody. Pod wpływem ujemnych temperatur w całym stanie popękały bowiem rury. Hydraulicy w lokalnych mediach skarżyli się, że zleceń jest tyle, że nie nadążają z ich obsługą – do niektórych firm zgłaszało się dziesięciokrotnie więcej klientów niż zazwyczaj. Aby podołać gwałtownemu wzrostowi popytu na hydraulików, gubernator Greg Abbott zezwolił nawet tymczasowo fachowcom spoza stanu świadczyć usługi w Teksasie. Normalnie potrzebowaliby licencji wydanej przez lokalny cech rzemieślniczy.
Zrzeszenie teksańskich ubezpieczycieli już oszacowało, że liczba żądań odszkodowawczych w związku z awariami wodociągowymi będzie najwyższa w historii stanu.
Kuwety dla pacjentów
Mieszkańcy radzą sobie, jak mogą. Na forach internetowych trwają dyskusje na temat tego, jak najlepiej w warunkach braku wody poradzić sobie z nieczystościami. Jeden z użytkowników serwisu Reddit zapytał, czy ktoś ma inny pomysł poza zamykanymi torbami foliowymi. „Przewidując, że będzie z tym problem, napełniliśmy sobie wannę” – odpisał jeden z internautów. „Zbieraj śnieg do wiadra, będziesz mógł spłukiwać ręcznie” – radził inny.
Jeszcze w sobotę awarie sieci wodociągowej dotykały mniej więcej połowy Teksańczyków. Dla wielu oznaczały jednak poważniejszy problem niż tylko kłopot z obsługą toalety, a mianowicie brak dostępu do wody pitnej. Nawet tam, gdzie kranówka jest, władze stanowe zalecają jej wcześniejsze przegotowanie, ponieważ przerwy w dostawach prądu sprawiły, że nie działały instalacje do uzdatniania. Monitorująca wodociągi Stanowa Komisja ds. Jakości Środowiska (TCEQ) stopniowo znosi zalecenie gotowania wody w kolejnych miastach – dzisiaj mogą się tego spodziewać mieszkańcy Huston.
Brak wody szczególnie dotknął placówki medyczne i szpitale. – To nas kompletnie przygniotło, bardziej niż pandemia – skarżyła się dziennikarzom Agencji Reutera Natasha Kathuria, lekarka pracująca na szpitalnym oddziale ratunkowym. Bez wody nie można przeprowadzać dializ, sterylizować narzędzi chirurgicznych, a przede wszystkim – myć rąk. Zabiegi odkładano, a do radzenia sobie z nieczystościami zbierano śnieg do wiader. W jednym ze szpitali – Dell Children’s Medical Center – pacjenci i personel załatwiali się do pojemników ze… żwirkiem dla kotów.
– Rozumiem waszą złość i rozumiem waszą frustrację. Moja rodzina, mój pies i moich osiem kur też są czwarty dzień bez wody. My też jesteśmy Teksańczykami i przechodzimy przez to samo, co wy – uspokajał mieszkańców stanu Toby Baker, szef TCEQ.
Najpierw tornado, teraz zima
Chociaż sytuacja w stanie się polepsza, to lokalne media wciąż opisują historie, od których włos jeży się na głowie – jak np. 60-latka, który po trzech dniach bez ogrzewania zamarzł, leżąc w rozkładanym fotelu. Albo rodziny, która przeprowadziła się kilka miesięcy temu do Teksasu z Oklahomy, gdzie stracili dom przez tornado. Kiedy skończyło im się drewno, palili w kominku ubraniami swoich dzieci. – Jeszcze jedna taka katastrofa naturalna i dostanę stresu pourazowego – mówiła dziennikarzom matka. Próby ogrzania wnętrz nietypowymi sposobami (jak np. uruchomienie samochodu w garażu) kończyły się często zaczadzeniami i wizytami na izbach przyjęć.
Takie obrazki wywołują zrozumiałe oburzenie – dlatego w Teksasie już zaczęło się poszukiwanie winnych. Pod ostrzałem znalazł się przede wszystkim ERCOT, wspomniany już operator teksańskiej sieci dystrybucyjnej (odpowiednik naszych Polskich Sieci Elektroenergetycznych). Atak na tę instytucję rozpoczął już w ubiegłym tygodniu gubernator Abbott, stwierdzając, że „wiele można o niej powiedzieć, ale na pewno nie to, że można na niej polegać”. Niektórzy stanowi politycy już zaczęli domagać się głowy stojącego na czele ERCOT Billa Magnessa. Pierwszych kroków można spodziewać się już w czwartek, kiedy w stanowej legislaturze odbędą się publiczne przesłuchania osób odpowiedzialnych za nadzór nad infrastrukturą w Teksasie.
Nic, o czym już nie mówiono
Prawda jednak jest taka, że wiele cierpkich słów pod swoich adresem usłyszą także politycy. ERCOT jako podmiot publiczny robi bowiem tylko to, czego wymagają od niego władze. Ich przedstawiciele zaś przez lata unikali tematu uodparniania sieci elektroenergetycznej na niskie temperatury jak ognia, bo wiązałoby się to z podwyżkami cen prądu dla klientów, a to herezja w stanie, który chełpi się jednym z najbardziej konkurencyjnych rynków handlu energią elektryczną w Stanach.
Zresztą dyskusje o mrozoodporności miały już miejsce po ataku zimy w 2011 r., co prawda nie tak groźnym jak obecny, ale pokazującym limity teksańskiej sieci. Po serii przeprowadzonych wówczas przesłuchań na ten temat stanowa legislatura przyjęła przepisy, zgodnie z którymi co roku wytwórcy energii elektrycznej z Teksasu mają składać raporty z postępów w modernizacjach infrastruktury uodparniających ją na niskie temperatury. Ustawodawcy uznali jednak, że sama modernizacja nie będzie obowiązkowa; takie będą tylko raporty. W efekcie niewiele przez dekadę zrobiono w tym względzie.
– Debata z 2011 r. zapewniła wszystkim: legislatorom, ERCOT-owi, stanowej komisji regulującej dostawców energii i mediów mapę drogową dla potrzebnych zmian. Po prostu nigdy z niej nie skorzystali – powiedział dziennikowi „Houston Chronicle” Ed Hirs, specjalista od energetyki na Uniwersytecie w Houston.