Rzecznicy Komisji Europejskiej na poniedziałkowej konferencji prasowej w Brukseli bronili szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella po jego wizycie w Moskwie. Zapewnili, że ma on pełne poparcie przewodniczącej Komisji Ursuli von der Leyen.

"Przewodnicząca Komisji oczywiście w pełni popiera wysokiego przedstawiciela (ds. zagranicznych - Borrella) w kwestii jego wizyty do Moskwy. (Była) to bardzo delikatna wizyta. Na pewno widzieliśmy jej efekt" - powiedział rzecznik KE Eric Mamer, informując jednocześnie, że kolegium komisarzy UE zajmie się tą sprawą na wtorkowym posiedzeniu.

Zakończona w sobotę wizyta Borrella w Moskwie wywołała falę krytyki pod jego adresem ze strony zachodnich polityków i dyplomatów. Niektórzy uważają, że Hiszpan powinien podać się do dymisji. Grupa europosłów pisze w tej sprawie list do von der Leyen.

Rzecznik KE ds. zagranicznych Peter Stano, pytany w poniedziałek, dlaczego wysoki przedstawiciel Unii nie reagował na szereg afrontów ze strony ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa na wspólnej konferencji prasowej, odparł: "Ponieważ był bardzo stanowczy podczas negocjacji z panem Ławrowem" za zamkniętymi drzwiami. Stano przekonywał, że cel wizyty Borrella w Moskwie został osiągnięty, ponieważ Hiszpan wyraził zdecydowane stanowisko UE ws. uwięzienia antykremlowskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.

Dopytywany o ewentualne rozszerzenie restrykcji UE wobec Moskwy, zastrzegł, że "sankcje nie są celem polityki Unii Europejskiej". Przypomniał jednocześnie, że decyzję o nałożeniu sankcji podejmują kraje członkowskie.

Mamer zapewniał, że KE doskonale zdaje sobie sprawę z międzynarodowego środowiska, w którym się znajduje i dostosowuje do tego swoje działania. "Nie ma w tym naiwności. Ale zawsze zachowujemy ten rodzaj uprzejmości, której oczekuje się w międzynarodowej dyplomacji. Może taki jest europejski sposób życia: oddzielanie formy od treści. Myślę, że sygnał wysłany pod adresem Rosji ze strony Unii Europejskiej był bardzo jasny. Co do formy, to jesteśmy uprzejmymi ludźmi i tacy pozostaniemy" - mówił rzecznik.

Przeważająca część komentarzy politycznych i medialnych po wizycie szefa dyplomacji UE i jednocześnie wiceszefa KE do Moskwy była zdecydowanie negatywna.

"To po prostu przerażające" - napisał na Twitterze Guy Verhofstadt, europoseł i były premier Belgii, który zaatakował Borrella za nieprzygotowanie się do wizyty. "Rosja nie tylko robi z UE głupka, ale my na to pozwalamy. Borrell nie powinien był jechać do Moskwy bez komunikatu o sile UE, wspartego mandatem sankcyjnym".

"Wpisując się doskonale w scenariusz rosyjskiej gry dezinformacyjnej, szef dyplomacji Unii Europejskiej Josep Borrell zbłaźnił się w piątek i ośmieszył UE" - pisze z kolei na stronie internetowej w komentarzu redakcyjnym "The Washington Examiner".

Przed wspólną piątkową konferencją prasową Borrella i Ławrowa były hiszpański minister spraw zagranicznych ostrzegł rosyjskich gospodarzy, że uwięzienie Nawalnego sprowadziło stosunki UE-Rosja do bardzo "niskiego poziomu".

Chwilę później dodał jednak, że żadne państwo członkowskie UE nie zaproponowało na razie dodatkowych sankcji wobec Rosji, co nie było do końca zgodne z prawdą. Polska, Estonia, Łotwa, Litwa, Czechy i Rumunia opowiadają się za objęciem zakazem podróżowania i zamrożenia aktywów kolejnych przedstawicieli władz Rosji w związku z łamaniem praw człowieka w tym kraju.

Ławrow na wspólnej konferencji prasowej z Borrellem oskarżył Zachód o kłamstwa w sprawie próby otrucia Nawalnego, określił UE jako "niewiarygodnego partnera" i zaatakował Stany Zjednoczone. Szef dyplomacji UE nie reagował na te wypowiedzi.

Na chwilę przed konferencją prasową przedstawiciele Kremla ogłosili decyzję o wydaleniu z Rosji trzech dyplomatów państw unijnych - Niemiec, Polski i Szwecji - za rzekomy udział w niesankcjonowanych wiecach poparcia dla Nawalnego 23 stycznia. Zachodni dyplomaci oceniają, że miało to na celu dodatkowe upokorzenie Borrella i UE.