Wolność słowa jest atakowana jak nigdy wcześniej - oświadczył we wtorek w Alamo na południu Teksasu w pierwszym publicznym wystąpieniu po zeszłotygodniowym szturmie na Kapitol odchodzący prezydent USA Donald Trump.

W ten sposób prezydent odniósł się do zablokowania jego profili na Twitterze i Facebooku. Giganci branży argumentowali swoje decyzje tym, że istnieje ryzyko iż kolejne wpisy Trumpa skutkować mogą przemocą. Po szturmie na Kapitol Demokraci chcą usunąć prezydenta Trumpa z urzędu, ale ten publicznie zapewnia, że w wystąpieniu do swoich zwolenników sprzed ataku użył właściwych słów.

O zawieszeniu kanału prezydenta USA Donalda Trumpa poinformował wczoraj także serwis YouTube. W tym czasie na koncie prezydenta nie będą mogły pojawiać się nowe treści.

"Po dokonaniu przeglądu i w świetle obaw o potencjalną przemoc, usunęliśmy nowe treści opublikowane na kanale Donalda J. Trumpa za złamanie naszego regulaminu. Kanał ma na koncie pierwsze uchybienie i tymczasowo nie będzie mógł publikować nowych treści przez minimum 7 dni"

- ogłosili administratorzy portalu na Twitterze.

Władze YouTube dodały, że w związku z obawami o podżeganie do przemocy bezterminowo wyłączone zostały komentarze pod filmami Trumpa, podobnie jak w przypadku innych kanałów.

Decyzja władz serwisu to konsekwencja ogłoszonej 7 stycznia polityki zawieszania wszystkich kanałów, które zamieszczają treści podważające wynik wyborów. Nie jest jasne, co zawierał usunięty film Trumpa.

Należący do Google YouTube jest kolejnym z serwisów społecznościowych, który zawiesił konto amerykańskiego prezydenta w następstwie szturmu jego zwolenników na Kapitol 6 stycznia. Zginęło wówczas pięć osób. Wcześniej zrobiły to m.in. Twitter, Facebook, Instagram, Snapchat i Twitch.

W Alamo Trump oznajmił, że nie obawia się uruchomienia 25. poprawki do Konstytucji (która mówi o pozbawieniu władzy prezydenta - PAP), a procedura impeachmentu - którą rozpoczynają Demokraci - spowoduje w kraju złość.

Teraz czas na leczenie, na pokój - wezwał przywódca USA.

Na granicy z Meksykiem Trump wizytował mur, który był jednym z jego sztandarowych haseł w kampanii wyborczej. Jak donosi telewizja Fox News, w ostatnie dni prezydentury doradcy zalecają gospodarzowi Białego Domu, by skupił się na podkreślaniu głównych punktów realizowanej przez cztery lata agendy.

Mur graniczny, który Trump wielokrotnie uznawał za swoje osiągnięcie, został sfinansowany przez amerykańskich podatników i stał się symbolem restrykcyjnej polityki imigracyjnej prezydenta. Wzniesiono go na odcinku 453 mil (niespełna 730 km), a zdecydowana większość zastąpiła stare bariery. Odcinek gdzie powstał mur, a wcześniej nie było żadnych ogrodzeń, wynosi 47 mil (nieco ponad 75 km).