Komunistyczny lider ma krótką wiadomość dla Joego Bidena: nieważne, kto będzie zasiadał w Białym Domu, Stany Zjednoczone pozostaną największym wrogiem mojego kraju.

Słowa padły podczas ósmego zjazdu Partii Pracy Korei, który trwa w Pjongjangu, stolicy Korei Północnej. Kim Dzong Un przedstawił na nim priorytety rozwoju gospodarczego na następne pięć lat, które w skrócie można podsumować jako dalsze próby budowy samowystarczalnej gospodarki. Co ciekawe, lider Północy podczas zjazdu uderzył się w pierś, przyznając, że dotychczasowe wysiłki w tym zakresie nie spełniły oczekiwań „praktycznie w każdym sektorze”.
Kim Dzong Un obficie mówił także o rozwoju technologii militarnych swojego kraju, w tym przede wszystkim związanych z bronią nuklearną. Przywódca pochwalił się m.in. postępem w pracach nad taktyczną bronią nuklearną (chodzi o ładunki o mniejszej mocy, do wykorzystania na polu bitwy, a nie do strategicznego uderzenia), ulepszonymi rakietami, zdolnymi do przenoszenia kilku głowic jądrowych (czego Korea Płn. dotychczas nie miała), a także lotu z prędkościami przekraczającymi pięciokrotnie prędkość dźwięku (pracują nad nimi największe mocarstwa atomowe, ale broń jeszcze nie weszła do służby).
Przywódca chwalił także postępy w pracach nad łodzią podwodną zdolną do przenoszenia rakiet z głowicami nuklearnymi – kluczowej dla atomowego odstraszania, ponieważ zapewnia możliwość wyprowadzenia kontruderzenia nawet w wypadku zniszczenia kraju przez atomowy atak. Razem mają stanowić pakiet „ultranowoczesnych” rozwiązań, z których część „nie została jeszcze nigdy odnotowana w światowej historii zbrojeń”.
„Będziemy kontynuować rozwój broni atomowej bez żadnych przerw” – zadeklarował Kim Dzong Un, przeskakując w ten sposób o kilka oczek wyżej na liście zmartwień prezydenta elekta Stanów Zjednoczonych.