Nie milkną echa poniedziałkowej publikacji brukselskiego portalu EUobserver.com, który ujawnił nagranie z 2012 r., na którym szef białoruskiego KGB gen. Wadzim Zajcau omawia z dwoma oficerami możliwość mordowania przeciwników politycznych Alaksandra Łukaszenki. Ujawnione we wtorek dokumenty wskazują, że Zajcau natychmiast padł ofiarą przecieku, co mogło być powodem jego odwołania.

Jedną z osób, której zabicie rozważano, był płk Aleh Ałkajeu, mieszkający na emigracji w Niemczech były szef aresztu śledczego w Mińsku. Ałkajeu kilka lat wcześniej ujawnił mechanizm mordowania opozycjonistów na przełomie 1999 i 2000 r., nazywając osoby odpowiedzialne za zabicie czterech osób, dokładnie opisując całą sprawę w wydanej także w Polsce książce „Ekipa do zabijania”. Redaktorem „Ekipy…” był dziennikarz Pawieł Szaramiet. Oficerowie na nagraniu rozmawiali m.in. o podłożeniu bomby pod jego samochodem – dokładnie w ten sposób Szaramiet został zamordowany w Kijowie w 2016 r. O szczegółach sprawy pisaliśmy we wtorkowym numerze DGP.
Narada odbyła się w gabinecie gen. Zajcaua w kwietniu 2012 r. Ihar Makar, były funkcjonariusz MSW, przyznał we wtorek w rozmowie ze Swabodą, że jeszcze tego samego miesiąca zapis rozmowy trafił w jego ręce, po czym został przekazany amerykańskim dyplomatom. Waszyngton podzielił się nim z Niemcami, a ci za pośrednictwem policji w połowie maja ostrzegli Ałkajeua i zapewnili mu dodatkową ochronę (m.in. stale obserwując miejsce przebywania jego telefonu za pomocą systemu GPS). We wtorek pułkownik pokazał dziennikarzom list datowany na 25 maja 2012 r., który wysłał na ręce Zajcaua. „Państwu zagraża nieprzyjemny skandal międzynarodowy, który nie doda autorytetu jego przywódcy. Czekam 10 dni na odpowiedź. Jeśli jej nie będzie, uznaję się za zwolnionego od wszelkich zobowiązań i będę dysponować informacjami na ten temat według własnego uznania” – czytamy. Zajcau nie odpowiedział, jednak Ałkajeu nie ujawnił sprawy.
Innymi słowy białoruskie władze miesiąc po tajnej naradzie w budynku KGB dowiedziały się, że jej nagranie w ciągu kilku dni natychmiast trafiło w ręce służb specjalnych państw NATO. Generał Zajcau został odwołany ze stanowiska w listopadzie 2012 r. Oficjalnie ze względu na „niezdrową sytuację moralno-psychologiczną” w bezpiece. Zwykle w białoruskich warunkach ludzie odwoływani z tego typu stanowisk trafiają na inne stanowisko państwowe. Zajcau nigdy już nie objął żadnej poważnej funkcji, a zamiast tego został dyrektorem sieci telewizji kablowej Kosmas. – Zapamiętajcie sobie, mamy niemało przeciwników i wrogów. Trzeba ich bezlitośnie zwalczać, ale musimy ufać ludziom, którzy tę walkę toczą – mówił Łukaszenka, powołując następcę Zajcaua. W świetle najnowszej wiedzy te słowa nabierają dodatkowego znaczenia.