Zmarłego w czwartek Hennadija Kernesa śmiało można było nazwać bohaterem archetypicznym. Bez znajomości jego życiorysu trudno rozumieć zasady rządzące ukraińską polityką, choć nigdy nie działał na szczeblu centralnym.

Wolał się skupić na Charkowie, drugim co do wielkości mieście tego kraju, dumnie, choć na wyrost nazywanym starą stolicą (do 1934 r. zasiadały tam władze radzieckiej Ukrainy). Urodzony w 1959 r. w żydowskiej rodzinie imał się różnych zajęć, aż na fali pieriestrojki lat 80. trafił do biznesu. Czasy takie, że trudno było uniknąć związków z kryminałem. Kernes już w niepodległej Ukrainie dostał wyrok trzech lat kolonii karnej za rozbój i oszustwo.
Na wolności starał się lepiej dbać o papiery i zajął się biznesem energetycznym wspólnie z Markiem Dobkinem. Zaprzyjaźnił się z jego synem Mychajłem. „Dopa” i „Hepa”, jak ich nazywano, stworzyli nierozłączny przez lata duet i szybko pojęli, że najlepszym lewarem w biznesie jest stanowisko polityczne. Kernes w 2004 r., wbrew elitom Charkowa, postawił na Wiktora Juszczenkę. Dwa lata później sfinansował kampanię Mychajła Dobkina, który kandydował na mera. To z tego czasu pochodzi legendarne nagranie, na którym „Dopa” nagrywa klip wyborczy, a „Hepa” podpowiada mu zza planu.
– Misza, masz nudną twarz, nikt ci pieniędzy nie da – krytykuje Kernes. – Tekst jest trochę debilnie napisany – tłumaczy się Dobkin. „Dopa” wygrał, a Kernes został sekretarzem ratusza. Gdy w 2010 r. nowy prezydent Wiktor Janukowycz awansował jego kolegę na gubernatora obwodu charkowskiego, Kernes został następcą Dobkina. Ratusza nie oddał aż do śmierci. Charkowianie uważali go za dobrego gospodarza. W ostatnich wyborach lokalnych bezkonkurencyjna była lista Blok Kernesa–Charków Sukcesu. Magia nazwiska.
Kernes łączył przyjemne z pożytecznym. Za jego rządów wiele inwestowano, ale kontrakty dostawały firmy związane z jego otoczeniem. Mieszkańcy cieszyli się z remontowanych klatek schodowych, a dochody rosły. W deklaracji za 2019 r. Kernes wymienił 11 drogich zegarków i 64 mln hrywien w gotówce (8,4 mln zł). Dziennikarze wykazali mu przepisywanie majątku na partnerkę Oksanę Hajsynską. – Nie żyjemy już razem. Ją pytajcie. Była miłość i już jej nie ma – przekonywał. Nigdy się nie ożenił, ale prowadził burzliwe życie osobiste. Miał dzieci z trzema kobietami.
Za jego balansowanie między elitami mogła drogo zapłacić cała Ukraina. W 2014 r. flirtował z podburzanymi przez Rosję separatystami. Przymykał oko na groźby zajmowania gmachów administracji, wywieszanie rosyjskich flag. Groził, że jeśli ktoś spróbuje zdemontować pomnik Lenina, połamie mu ręce i nogi. Dopiero Ihor Kołomojski, oligarcha i dobry znajomy, przekonał go, że opłaca się postawić na nowe władze. „Rosyjska wiosna” w Charkowie rozpłynęła się w powietrzu. Gdyby nie Kołomojski, Kernes mógłby zbyt mocno rozhuśtać miejską łódkę i stracić kontrolę. W takich okolicznościach Rinat Achmetow utracił kontrolę nad Donieckiem.
W kwietniu 2014 r. w mera strzelano, gdy uprawiał jogging. Trzy kule przebiły płuco, wątrobę i uszkodziły kręgosłup. Od tej pory wysportowany dotychczas polityk poruszał się na wózku inwalidzkim. Nigdy nie odzyskał zdrowia. Sprawców nie odnaleziono. We wrześniu 2020 r. zniknął. Policja wszczęła śledztwo, podejrzewając udaną tym razem próbę zabójstwa. Odnalazł się w berlińskiej Charité, ulubionej klinice wschodnich VIP-ów (także Aleksieja Nawalnego i Julii Tymoszenko). Diagnoza: COVID-19 z ciężkimi powikłaniami. 25 października wygrał kolejne wybory mera. 9 grudnia zaocznie zainaugurował trzecią kadencję. 17 grudnia zmarł. „Byłeś najlepszy z najlepszych” – napisała Hajsynska na Instagramie. W mieście ogłoszono żałobę. Żal wyrazili najważniejsi ukraińscy politycy. ©℗