Solidarna Polska wstrzymuje przyjęcie przez rząd projektu ustawy ratyfikującej zasoby funduszu odbudowy, sprawą zajmie się rada koalicji.

Wczorajsze posiedzenie Rady Ministrów, a raczej jego konkluzje, wywołało zamieszanie w szeregach koalicji. Jeszcze w południe usłyszeliśmy z kilku niezależnych od siebie źródeł, że tzw. unijny pakiet ratyfikacyjny ‒ mający zatwierdzić system zasobów własnych Unii Europejskiej i dać zielone światło wartemu 750 mld euro funduszowi odbudowy ‒ został zdjęty z porządku obrad.
Ale o 14.23 Centrum Informacyjne Rządu (CIR) rozesłało komunikat, z którego wynikało, że dokument Rada Ministrów jednak przyjęła, co wprawiło w konfuzję także niektórych członków rządu. 25 minut później CIR przysłało sprostowanie, w którym poinformowano o omyłkowym wysłaniu roboczej wersji informacji. „W zakresie ostatniego punktu odbyła się jedynie dyskusja podczas posiedzenia Rady Ministrów i nie zapadły w tej sprawie żadne decyzje” ‒ napisano.
Wpadka ‒ na pierwszy rzut oka nieznacząca ‒ jest emanacją dużo większego sporu na linii PiS ‒ Solidarna Polska.
Ziobryści od wielu miesięcy otwarcie kontestują to, co premier Mateusz Morawiecki wynegocjował z Brukselą w lipcu, a następnie grudniu ub.r. Największe zastrzeżenia budzi mechanizm kontroli praworządności, który w opinii koalicjanta PiS może zagrażać polskiej suwerenności. Wątpliwości rodzą się też wokół nowych unijnych podatków (choćby plastic tax) czy zaciągania nowego długu przez UE na potrzeby uruchomienia funduszu odbudowy.
‒ Premier próbował przeforsować na wczorajszej Radzie Ministrów ustawę ratyfikującą, potwierdzającą ustalenia grudniowego szczytu w zakresie budżetu UE. Ministerstwo Sprawiedliwości wskazywało już dwa tygodnie temu, że w dokumentacji brakuje odniesienia do rozporządzenia o warunkowości wypłat z budżetu unijnego, a dodatkowo wytknęło ministrowi finansów, że nie wyliczył ani składki Polski w nowym budżecie w ujęciu historycznym, ani skutków zezwolenia do zaciągania zobowiązań przez Komisję Europejską w wysokości 750 mld euro w zakresie odpowiedzialności Polski za brak spłaty pożyczek przez niektóre państwa ‒ wskazuje nam jeden z ziobrystów. Jak dodaje, wątpliwości MS nie zostały wyjaśnione. ‒ Premierowi widać ciężko było znaleźć silne argumenty. Zdjęcie punktu z porządku obrad rządu, choć kancelaria premiera zapowiadała przyjęcie projektu ustawy, pokazuje, że otoczenie premiera nie było przygotowane do tak ważnej sprawy ‒ dodaje.
Druga strona nie traktuje jednak tej sytuacji jako porażki. „To nic wielkiego, może te wyliczenia faktycznie były trochę nieprzejrzyste, ale nie będzie to stanowić większego problemu dla ratyfikacji”‒ uważa jeden z naszych rozmówców. Sprawa trafi na Radę Koalicji. ‒ Chodzi o podmiotowe traktowanie naszych partnerów. Nie liczymy na zmianę stanowiska, ale polityczny teatr musi się odbyć. Wrócimy do tego w najbliższych dniach. I tak najważniejszy jest w tej sprawie Sejm ‒ mówi nasz rozmówca z rządu. W parlamencie jednak PiS nie zamierza się spieszyć, chce czekać na to, jak będą postępowały ratyfikacje w innych krajach. W Polsce kwestia jest przesądzona, choć Solidarna Polska zagłosuje przeciw, to przyjęcie ustawy jest pewne, bo poprze ją większość opozycji.
Przeniesienie sprawy na posiedzenie Rady Koalicji podkreśla tylko polityczny aspekt konfliktu. Wszak wszyscy główni gracze łącznie z prezesem PiS są w rządzie, więc z komunikacyjnego punktu widzenia taka decyzja nie ma zbyt wiele sensu. Ziobrystom zależy jednak zarówno na osłabieniu pozycji Mateusza Morawieckiego, jak i na zaznaczeniu politycznej odrębności. ‒ Solidarna Polska będzie podkreślać swoją tożsamość. To dla nich okazja, żeby odróżnić się od PiS ‒ mówi jeden z naszych rozmówców.
Co ciekawe, to nastawienie PiS i ziobrystów odnośnie do niespieszenia się z ratyfikacją idzie wbrew temu, co wpisano do uzasadnienia do projektu tzw. unijnego pakietu ratyfikacyjnego, z którego treścią się zapoznaliśmy. „Z punktu widzenia interesów obywateli, podmiotów gospodarczych i państw członkowskich UE wskazana jest niezwłoczna ratyfikacja decyzji o systemie zasobów własnych (UE, Euratom) 2020/2053, co umożliwi rozpoczęcie wdrażania nadzwyczajnych środków Europejskiego Instrumentu na rzecz Odbudowy” ‒ wynika z treści dokumentu.
Jak w nim napisano, składka członkowska Polski w latach 2021‒2027 wyniesie średnio 6,5 mld euro rocznie, co przełoży się na 4,3 proc. naszego udziału w całkowitym budżecie UE (choć należy pamiętać, że mimo to Polska wciąż z unijnego budżetu otrzyma więcej niż do niego wkłada). W uzasadnieniu znalazły się także orientacyjne szacunki kosztów spłaty zobowiązań wynikających z funduszu odbudowy. „Zakładając, że udział Polski w finansowaniu budżetu UE w okresie 2028‒2058 wyniesie między 4,3 a 5 proc., wówczas łączne koszty spłaty kapitału pożyczek zaciągniętych przez KE z przeznaczeniem na dotacje w kwocie 390 mld euro wynosiłyby w przypadku Polski 16,8‒19,5 mld zł. Z kolei w latach 2021‒2027 koszty odsetek dla całej UE mają wynieść 12,9 mld euro, z czego polski udział to ok. 550 mln euro”.
Już w zeszłym tygodniu ziobryści storpedowali plany przyjęcia projektu ustawy w trybie obiegowym. Chcieli szczegółowej analizy, jak na realizację budżetu wpłynie rozporządzenie w sprawie warunkowości, które zresztą ma być niebawem zaskarżone przez polski do TSUE. Ich zdaniem będzie to miało wpływ na swobodę dysponowania środkami z UE
Krytyka spada także na zbyt skąpe ‒ zdaniem polityków SP ‒ uzasadnienie do projektu. Z jednej strony wytykane są braki w wyjaśnieniu, na jakiej podstawie wyliczono średnioroczną składkę dla Polski na 6,5 mld euro rocznie. Z drugiej strony dochodzą zarzuty o brak pokazania wpływu kosztów dla Polski nowych zasobów własnych i scenariusza alternatywnego, który pokazałby, jaka byłaby wysokość dotychczasowych składek, by móc je porównać z prognozami. Zdaniem MS brak także informacji o kosztach dla Polski podatku od plastiku. Są jedynie dane o stawce i rabacie 117 mln euro.