Wiele wskazuje na to, że zarząd PO opowie się w środę za liberalizacją prawa do aborcji; tę opcję - jak wynika z informacji PAP - popiera obecnie większość członków władz Platformy. Rozwiązanie to nie podoba się partyjnym konserwatystom, którym bliższa jest idea powrotu do tzw. kompromisu aborcyjnego.

W Platformie pojawiają się też pomysły zorganizowania referendum w sprawie aborcji - optuje za nim i konserwatywne skrzydło partii i grupa stronników byłego lidera PO Grzegorza Schetyny.

Do tej pory Platforma konsekwentnie opowiadała się za obroną tzw. kompromisu aborcyjnego z 1993 r., który dopuszczał przerywanie ciąży w trzech przypadkach - gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety, gdy powstała w wyniku czynu zabronionego (np. gwałtu lub kazirodztwa), albo w razie ciężkich i nieodwracalnych wad płodu. Ostatnią z tych przesłanek zakwestionował w październiku Trybunał Konstytucyjny. W tej sytuacji władze Platformy uznały, że potrzebne jest nowe stanowisko partii w tej sprawie, nad którym od dwóch tygodni pracuje zespół pod kierownictwem wicemarszałek Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.

Wiele wskazuje na to, że zespół opowie się za liberalizacją przepisów antyaborcyjnych. Taka koncepcja nie podoba się partyjnym konserwatystom, którzy przygotowali własne stanowisko dotyczące przerywania ciąży, w którym z jednej strony skrytykowali październikowy wyrok TK, z drugiej - wyrazili sprzeciw wobec koncepcji dostępu "aborcji na życzenie". Ich zdaniem dobrym rozwiązaniem był dotychczasowy "kompromis aborcyjny".

Dyskusja na temat prawa do przerywania ciąży wywołała w ostatnich dniach szereg napięć w Platformie i Koalicji Obywatelskiej. Jeszcze we wtorek wieczorem mają się odbywać wewnętrzne konsultacje. Zarząd PO zbiera się w środę o godz. 8.

Kidawa-Błońska nie chciała we wtorek zdradzić co znajduje się w stanowisku jej zespołu. "Najpierw musi się z tym zapoznać zarząd partii" - zastrzegła w rozmowie z PAP. Z informacji PAP wynika, że zespół rekomenduje prawo do aborcji do 12 tygodnia, jednak po wyczerpaniu szeregu procedur, m.in. rozmowy z lekarzem i z psychologiem. Kidawa-Błońska określiła ten wariant jako "czwartą przesłankę". "Żeby decydując się na to, kobieta wiedziała, na co się decyduje, żeby porozmawiała ze swoim lekarzem, z innym lekarzem. Żeby miała pełną wiedzę, czym to skutkuje dla niej. Żeby miała możliwość porozmawiania z psychologiem" - tłumaczyła wicemarszałek Sejmu w sobotniej rozmowie z radiem Zet.

Według posłanki Izabeli Leszczyny, która zasiada i w zespole Kidawy-Błońskiej i w zarządzie, chodzi o przypadki kiedy kobieta "psychicznie nie jest w stanie unieść macierzyństwa".

W pakiecie, który zamierza zaproponować zespół Kidawy-Błońskiej, mają się ponadto znaleźć postulaty dotyczące wszechstronnej pomocy dla matek oraz edukacji seksualnej, refundacji in vitro i dostępności tabletki "dzień po" bez recepty.

Z rozmów PAP z członkami zarządu wynika, że większość z nich zapewne poprze te rozwiązania. Wśród nich będą m.in. lider PO Borys Budka, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, wiceszefowie PO: Ewa Kopacz i Bartosz Arłukowicz, szef klubu KO Cezary Tomczyk, sekretarz generalny PO Marcin Kierwiński, poseł Sławomir Nitras, posłanki Agnieszka Pomaska, Marzena Okła-Drewnowicz i Izabela Leszczyna. "Około 70 proc. polskiego społeczeństwa opowiada się za liberalizacją tego prawa, więc nie wiem dlaczego mamy żyć w takim systemie prawnym, który jest w krajach wyznaniowych, np. w Iranie?" - mówiła niedawno Leszczyna PAP.

Opcję liberalną popiera też część szefów regionów PO. Są to m.in.: Rafał Grupiński (wielkopolskie), Sławomir Neumann (pomorskie), Jacek Protas (warmińsko-mazurskie), Waldemar Sługocki (lubuskie), Artur Gierada (świętokrzyskie) i Aleksander Miszalski (małopolskie). "Uważam, że powinniśmy się opowiedzieć za lekką liberalizacją, a raczej unowocześnieniem ustawy. Obecna sytuacja jest inna niż w 1993 roku" - powiedział PAP Protas. Jak zaznaczył, byłby skłonny poprzeć pozostawienie kobietom wyboru do 12 tygodnia ciąży, pod warunkiem konsultacji z lekarzem, psychologiem, a może nawet księdzem.

Podobny pogląd ma Miszalski, który jest zwolennikiem pozostawienia kobiecie swobody wyboru, oczywiście obudowanego szeregiem warunków. W rozmowie z PAP zwrócił uwagę, że zakaz aborcji nie wyeliminował tzw. podziemia aborcyjnego ani czy turystyki aborcyjnej do krajów, gdzie prawo nie jest tak restrykcyjne, jak w Polsce.

Szef mazowieckich struktur PO Andrzej Halicki, który w weekend bronił na Twitterze stanowiska konserwatystów PO, we wtorkowej rozmowie z "Gazetą Wyborczą" zapewnił, że jest zwolennikiem liberalizacji prawa. "Jestem liberałem, osobiście uważam, że warunki dopuszczalnej aborcji należy rozszerzyć. Ale to nie jest dyskusja, która powinna eskalować aż do żądań usunięcia z partii. W tej sprawie przecież nie będzie dyscypliny partyjnej, każdy będzie mógł głosować zgodnie ze swoim sumieniem" - zaznaczył europoseł.

Szef podkarpackiej PO Zdzisław Gawlik podkreślił natomiast w rozmowie z PAP, że opowiada się za "rozsądnym kompromisem", który - z jednej strony uwzględniają poprzednie ustawodawstwo w kwestii aborcji, z drugiej - oczekiwania społeczne. "Rozsądny kompromis to takie rozwiązania, które są w Europie, w krajach o podobnej kulturze" - zaznaczył Gawlik.

Ze stanowiskiem konserwatystów utożsamiają się - jak wynika z informacji PAP - m.in. szef kujawsko-pomorskich struktur PO Tomasz Lenz i prezydent Lublina Krzysztof Żuk (kieruje PO w regionie lubelskim). "Jestem przeciw aborcji na życzenie i traktowaniu aborcji jako środka antykoncepcyjnego. Na pewno tego nie poprę" - zapewnił Lenz w rozmowie z PAP.

Spośród sygnatariuszy stanowiska konserwatystów w zarządzie zasiada jedynie poseł Czesław Mroczek.

W zarządzie PO są także zwolennicy zorganizowania referendum w sprawi aborcji. "W tym Sejmie i tak nie ma żadnych szans na jakąkolwiek liberalizację, więc - moim zdaniem - nie ma potrzeby, żeby Platforma cokolwiek deklarowała w tej sprawie jednoznacznie. Lepiej byłoby oddać tę kwestię w ręce wyborców, niech oni przesądzą" - powiedział PAP jeden z szefów regionów.

Wyraził przy tym obawę, że decyzja o liberalizacji może wywołać konflikt w partii, bo o ile - jak tłumaczył - większość parlamentarzystów i członków władz ugrupowania opowiada się za liberalizacją, to już nie działacze w powiatach. "Nasze doły partyjne nie chcą skrętu w lewo" - podkreślił. Ocenił też, że zajmowanie jednoznacznego stanowiska w sprawie aborcji to "wpisywanie się w scenariusz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego".