To nie rząd zamyka określone miejsca, ale klienci - powiedział PAP wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Ekspert zaapelował o rozsądek po zniesieniu części restrykcji i wybieranie rzadziej uczęszczanych miejsc na wyjazdy urlopowe.

Ministerstwo Zdrowia podało w piątek, że badania potwierdziły zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2 u kolejnych 6379 osób. Na COVID-19 bądź COVID-19 z chorobami współistniejącymi zmarło 247 chorych. Tydzień temu zgonów było 368.

"Dobrze, że zgonów jest mniej. Ich liczba w końcu musi zacząć spadać. Te dane jednak falują, więc ostrożnie podchodzę do statystyk z jednego dnia. Potrzebny byłby tygodniowy - jasny trend spadkowy, żeby mówić o poprawie w tym zakresie" - podkreślił wirusolog.

W jego ocenie na wciąż tragiczną statystykę śmierci wpływa zbyt późne zgłaszanie się ludzi po pomoc do lekarzy.

"Wiele osób chce przetrwać - łudząc się, że nic im nie będzie. Nie chcę nawet komentować używania w domach koncentratorów tlenu. Powiedzieć, że to lekkomyślność - to nic nie powiedzieć. To nie jest leczenie. To oszukiwanie siebie, najbliższych i zamazywanie obrazu choroby" - stwierdził Gut.

Dodał, że gdy ktoś leczy się tak trzy tygodnie w domu, a potem w stanie agonalnym trafia do szpitala, to lekarze najczęściej nie są w stanie pomóc.

"Respirator też się przeżywa. Problem w tym, że nie tak często" - dodał.

Zdaniem wirusologa skutki zniesienia części restrykcji od piątku 12 lutego będą zależały od zachowań ludzi.

"To nie rząd zamyka określone miejsca, ale konsumenci. Czemu teraz wszyscy jednocześnie ruszą na Podhale, do Zakopanego czy w inne popularne miejsca? Przecież to lekkomyślność. Ja szukałbym spokojnego wypoczynku na wsi, na Mazurach albo nad morzem. Jak jednak wpłynąć na zachowania wielu osób? Jak im wytłumaczyć, że tłoczenie się nie przyniesie nic dobrego? Obym się mylił w kwestii odpowiedzialności Polaków. Obrazki z galerii handlowych z ostatniego weekendu nie napawają optymizmem" - powiedział prof. Gut.

W jego ocenie wszystko jest dla ludzi i każda branża może być otwarta. W okresie epidemii jej stałe działanie zdaniem wirusologa zależy jednak od ludzkiego rozsądku.