Dziś rząd ma ogłosić decyzje dotyczące tego, czy zmieni się system obostrzeń przeciw COVID-19. Rewolucji nie będzie w związku ze stałym ryzykiem pojawienia się trzeciej fali epidemii.

Szczepienie na koronawirusa z dojazdem do domu pacjenta działa, ale głównie na papierze. Rząd robi drugie podejście i organizuje kolejny nabór chętnych do świadczenia takiej usługi. Tym razem z wyższą wyceną. Równocześnie pojawiają się sprzeczne informacje dotyczące faktycznej liczby punktów szczepień.
Dziś może zostać przebity poziom miliona wykonanych szczepień. Od kilku dni widać wyraźne przyspieszenie – przedwczoraj było to 118 tys., a do końca tygodnia liczba ta ma sięgnąć 400 tys. W stacjonarnych punktach szczepienia idą sprawnie. Zupełnie inaczej jest w tych mobilnych.
Część osób (np. niepełnosprawni) może skorzystać z transportu z miejsca zamieszkania do punktu szczepień (zadanie to koordynują gminy). Ale są też przypadki, gdy zespół odpowiedzialny za wykonanie szczepienia musi przyjechać. Właśnie dlatego pojawił się pomysł tworzenia grup mobilnych.
– W pierwszym naborze punktów szczepień był wymóg posiadania zespołów mobilnych, ale w drugim już go skasowano. Wcześniej było niewielu chętnych na organizowanie tego procederu – opowiada jeden z naszych rozmówców. – System raczej nie wypalił – przyznaje kolejny rozmówca. – Były spore kłopoty, ludzie dzwonili do punktów, by ktoś do nich przyjechał i ich zaszczepił. Odsyłano ich na infolinię – dodaje.
Ile takich mobilnych zespołów działa? Informacje są sprzeczne. NFZ podaje nam, że w momencie, gdy system ruszał, zadeklarowanych było ok. 5 tys. Samorządowcy regularnie rozmawiający z rządowym pełnomocnikiem ds. programu szczepień Michałem Dworczykiem twierdzą, że aż tak różowo nie jest. – Z naszego rozeznania wynika, że na dziś praktycznie ich nie ma, poprosiliśmy o ogólnopolski wykaz, ale go nie dostaliśmy – skarży się samorządowiec. W jakiejś mierze zgadzają się z nimi nasi rozmówcy z rządu, którzy przyznają, że jest problem. Jak ustaliliśmy, kilka dni temu w rządzie zapadła decyzja, by spróbować powołać przynajmniej po jednym zespole w każdym powiecie i mieście na prawach powiatu. Nabór miał zorganizować Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ).
– Ze względu na zgłaszane sygnały dotyczące konieczności zaszczepienia pacjentów w miejscu zamieszkania została podjęta decyzja o ogłoszeniu dodatkowego naboru podmiotów, których zadaniem będzie przeprowadzenie szczepień w miejscu przebywania pacjenta – potwierdza Sylwia Wądrzyk, rzeczniczka NFZ. – Dzięki dodatkowemu naborowi uruchomione zostaną kolejne zespoły wyjazdowe, które zapewnią wsparcie już istniejącym zespołom, utworzonym przy punktach szczepień – dodaje.
Zachętą do zgłaszania się mają być wyższe wyceny takich świadczeń. Dziś szczepienie w miejscu zamieszkania pacjenta wyceniane jest na 95,70 zł, a jeśli pod jednym adresem przebywa więcej niż pięciu pacjentów, wynosi 73,19 zł. Nowa wycena osiągnie sumę 141 zł.
Równocześnie pojawiają się niepokojące sygnały o przypadkach, gdy obecnie funkcjonujące punkty szczepień rezygnują i wychodzą z systemu. W kręgach rządowych jeszcze wczoraj usłyszeliśmy, że obecnie jest ich ok. 5,6 tys., a „aktywnie szczepiących” w ostatnich dwóch dniach było ponad 5 tys. – co de facto potwierdzałoby tezę o fali rezygnacji. Przeczą jednak temu dane, które zebrał dla nas NFZ. Wynika z nich, że obecnie działają 6092 punkty i „liczba ta systematycznie rośnie”. – W miejsce punktów, które np. nie spełniły wymagań lokalowych czy kadrowych, pojawiają się nowe, które zabezpieczają szczepienia pacjentów na danym terenie, wypełniając białe plamy – zapewnia Sylwia Wądrzyk z NFZ.
Nasz rozmówca z rządu przyznaje, że był przypadek punktu, który zrezygnował, mimo że miał już zarejestrowanych pacjentów. – Teoretycznie moglibyśmy wydać polecenie covidowe premiera i nakazać szczepienie, ale po co iść na wojnę ze środowiskiem lekarskim, skoro mamy kilka tysięcy innych punktów – mówi.
Fali rezygnacji obawiają się samorządowcy, dlatego zaproponowali rządowi wprowadzenie możliwości czasowego zawieszenia działalności punktu szczepień. – Dziś każdy kalkuluje i jak dojdzie do wniosku, że udział w programie szczepień mu się nie spina finansowo, to rezygnuje. Gdyby można było tylko zawiesić ten udział, zamiast rezygnować, potem prościej byłoby wrócić. Gdy na rynku pojawi się więcej szczepionek – argumentuje samorządowiec. Na to jednak zgody rządu nie będzie.
Rząd się niecierpliwi, bo wie, że im szybciej będzie przebiegało rozprowadzenie szczepionki, tym z większą pewnością będzie można luzować obostrzenia. Na razie mimo relatywnie niskiej liczby nowych przypadków COVID-19 nie ma o tym mowy. A do końca tygodnia rząd ma ogłosić, co z obostrzeniami w lutym. Z nieoficjalnych rozmów w rządzie wynika, że nie można się spodziewać żadnej rewolucji. Poluzowanie będzie dotyczyć miejsc, w których możliwe jest utrzymanie zasad DDM, czyli dystans – dezynfekcja – maseczka, a więc głównie sklepów w centrach handlowych. Nie ma zgody na siłownie czy kluby fitness ani tym bardziej restauracje i bary. Resort zdrowia sprzeciwia się także większemu otwieraniu szkół. Na razie w szkołach podstawowych działa nauczanie początkowe. – W starszych klasach, a zwłaszcza w szkołach średnich, dzieci czy młodzież są już dużo bardziej mobilne, więc ryzyko przenoszenia wirusa jest większe – argumentuje jeden z naszych rozmówców.
Jednocześnie rząd przykręca śrubę tym, którzy ignorują pandemiczne obostrzenia. Jak ustaliliśmy, planowane są wzmożone kontrole w tych miejscach, które w ostatnim czasie się otworzyły, czyli np. dyskoteki i lokale gastronomiczne. – Jeśli sanepid i policja uznają, że doszło tam do naruszeń przepisów pandemicznych, będą dodatkowe kontrole mogące się zakończyć utratą koncesji na alkohol. Liczymy tu na dobrą współpracę z samorządami, bo to one są odpowiedzialne za wydawanie i cofanie koncesji – mówi nam osoba z rządu.
W kontekście szczepień rząd ma duży kłopot wizerunkowy z powodu zaszczepienia posła Zbigniewa Girzyńskiego. Poseł zgłosił się w grudniu w ramach rekrutacji dla kadry naukowej Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. Ale szczepienie było dla kadry uczelni medycznych lub innych szkół wyższych, które mają medyczne wydziały. W jednym z pism rektor UMK poinformował o tym kadrę. Mimo to poseł nie zrezygnował i kilka dni temu został zaszczepiony. A w styczniu obowiązuje już rozporządzenie o kolejności szczepień, zgodnie z którym kadra uczelni wyższych ma być szczepiona po seniorach i nauczycielach. Sprawę ujawnił „Nowości Dziennik Toruński” przedwczoraj. Girzyński został zawieszony w prawach członka PiS.