Nie widziałem dalszej możliwości wykonywania funkcji przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa w sytuacji obopólnej utraty zaufania - powiedział PAP były szef KRS po złożeniu w czwartek rezygnacji z tej funkcji. Dodał, że jako swego następcę widziałby sędziego Pawła Styrnę.

W ubiegłym tygodniu KRS odwołała w głosowaniu przewodniczącego Rady Leszka Mazura i rzecznika prasowego sędziego Macieja Miterę. Ten drugi stracił też funkcję członka prezydium. W czwartek sędzia Mazur złożył rezygnację z funkcji szefa Rady. W związku z tym I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska zamierza zwołać posiedzenie KRS na 29 stycznia.

Sędzia Mazur w rozmowie z PAP, pytany o przyczynę swojej rezygnacji, powiedział, że nie widział "dalszej możliwości wykonywania funkcji przewodniczącego KRS w sytuacji obopólnej utraty zaufania". Sędzia zwrócił przy tym uwagę na opinię prawną SN, z której wynika, że jego odwołanie było niezgodne z prawem. "Ale biorąc pod uwagę dobro KRS nie mogę ignorować wyników takiego głosowania, ponieważ prowadziłoby to do impasu lub nawet paraliżu konstytucyjnego organu państwa" - zaznaczył. Dodał przy tym, że pozostaje członkiem KRS.

Sędzia Mazur zwrócił przy tym uwagę, że poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, który przewodniczył ostatniemu posiedzeniu KRS, nie zbadał pod względem prawnym możliwości odwołania przewodniczącego KRS. "Mieliśmy do czynienia z sytuacją bezprecedensową. Wobec tego działanie bez zbadania podstaw prawnych, pozyskania opinii uważam za działanie nieodpowiedzialne i nieprofesjonalne" - podkreślił.

Pytany przez PAP o swojego następcę na stanowisku przewodniczącego KRS, wskazał, że mógłby nim być sędzia Paweł Styrna. "Liczę na to, że ta kandydatura się pojawi i uzyska ona większość" - dodał.

Sędzia Mazur pytany o ewentualną kandydaturę polityka - posła lub senatora - na przewodniczącego KRS negatywnie ocenił taką możliwość. "Gdyby polityk miał objąć stanowisko przewodniczącego KRS, to zarzutów o upolitycznienie Rady nie dałoby się już w żaden sposób wytłumaczyć" - zaznaczył. Dopytywany, czy w sytuacji gdyby Rada wybrała polityka na przewodniczącego, to zostałby w KRS, odparł: "Natychmiast złożyłbym rezygnację".

Wnioski o odwołanie ze stanowisk Mazura i Mitery złożył w ubiegły czwartek podczas niejawnej części posiedzenia członek Rady sędzia Marek Jaskulski, w związku z "utratą zaufania".

Jak uzasadniał wicerzecznik prasowy Rady Jarosław Dudzicz, utrata zaufania wynikała m.in. "z ujawnienia mediom protokołów posiedzeń komisji KRS i treści prywatnej korespondencji jednego z członków KRS bez jego zgody". Jako kolejny z powodów podał też krytyczne i nieuprawnione publiczne oceny innych członków Rady oraz braki w zakresie właściwego przedstawiania argumentów Rady w mediach.

Sędzia Mazur w rozmowie z PAP jeszcze przed decyzją o odwołaniu mówił, że absolutnie nie czuje się winny.

Artykuły, w których powoływano się na protokoły z posiedzeń komisji KRS, publikował m.in. "Dziennik Gazeta Prawna". "DGP" donosił też, że KRS wyznaczała posiedzenia komisji w dniach, w których nie odbywały się posiedzenia Rady. Jak podano, miało to na celu uzyskiwanie większych diet przez członków Rady.

Po decyzji KRS I prezes SN zwróciła się o opinię prawną w związku z sytuacją w radzie, aby działać na podstawie obiektywnej wykładni przepisów. W poniedziałek przekazano, że według tej opinii czynności zmierzające do odwołania przewodniczącego i członka prezydium KRS były niezgodne z prawem.

Jak z kolei przekazał w czwartek rzecznik SN Aleksander Stępkowski, sędzia Mazur poinformował I prezes tego sądu o złożeniu rezygnacji ze stanowiska przewodniczącego KRS.