Liczę na współpracę z Joanną Muchą w przyszłości - powiedział lider PO Borys Budka, pytany o jej odejście do ruchu Polska 2050 Szymona Hołowni. Dodał, że z lojalnością partyjną jest czasem tak jak z lojalnością w związku - "czasem pojawia się ktoś atrakcyjny, kuszący, oferujący fajerwerki".

Budka został zapytany przez dziennikarzy o komentarz do odejścia dotychczasowej posłanki KO i działaczki PO do ruchu Polska 2050 Szymona Hołowni przed czwartkowym posiedzeniem klubu KO, na którym ten temat będzie zapewne poruszony.

"Cieszy mnie deklaracja Joanny Muchy, że jest po tej samej stronie. Doświadczona parlamentarzystka, mam o niej bardzo dobre zdanie. Wybrała taką a nie inną drogę, ale myślę, że wcześniej czy później spotkamy się i tak we wspólnym projekcie, bo nie da się bez zjednoczenia opozycji wygrać ze zjednoczoną prawicą" - powiedział Budka.

Dodał, że "naszą rolą jest budowanie tego co łączy". "Takie transfery temu nie służą, ale ja mogę tylko dobrze oceniać Joannę Muchę i jej zaangażowanie. Żałuję, że wybrała taką drogę, ale z pewnością w PO i KO zostawia przyjaciół i ci przyjaciele będą się ciepło wypowiadać, dobrze wspominać" - powiedział szef Platformy.

Pytany, co mogło skłonić Muchę do odejścia z PO, Budka zaznaczył, że "było kilka propozycji, które nie zostały przyjęte", ale - jak zaznaczył - nie chce o tym dyskutować publicznie. "Liczę na współpracę z Joanną Muchą w przyszłości" - podkreślił.

"To jest tak jak w dobrym związku. Czasami ktoś pojawia się bardziej atrakcyjny, kuszący, oferujący fajerwerki. Ale trzeba się zastanowić, czy nie lepiej ciężko pracować z przyjaciółmi, którzy są sprawdzeni niż wchodzić w nieznane" - powiedział Budka.

Podkreślał, że "nie da się budować projektów politycznych bez gry drużynowej". "Liczę, że gra zespołowa zwycięży" - powiedział szef PO.

O przejściu do ruchu Polska2050 Joanna Mucha poinformowała w środę. Stwierdziła, że nadszedł moment, w którym ona PO są "w innym miejscu i nikt tu nie jest winny". "Oni zakleszczyli się w sporze z PiS, a ja chcę Polski, w której PiS będzie już tylko traumatycznym przeżyciem" - powiedziała Mucha.

Marszałek Senatu i polityk PO Tomsz Grodzki był pytany w Onet Opinie, czy jego zdaniem ostatnie odejścia osób z PO i klubu Koalicji Polskiej i ich współpraca z Polską 2050 to dla Platformy "dzwonek alarmowy".

Joanna Mucha to kolejna parlamentarzystka, która dołączyła do Polski 2050 Szymona Hołowni; w poniedziałek poinformował o odejściu z klubu KO senator Jack Bury, a w zeszłym roku uczyniła to poseł Hanna Gill-Piątek, która była w klubie Lewicy.

Grodzki podkreślił, że Bury nie był członkiem PO, a w rozmowie z nim zadeklarował, że nadal będzie w senackiej większości, reprezentując Polskę 2050.

"Natomiast odejście Joanny Muchy, która była ministrem rządu PO, kandydowała przez chwilę na szefa Platformy, to jest rzeczywiście temat wymagający pogłębionej analizy i pewnie taka analiza będzie przeprowadzona nawet dzisiaj przez klub parlamentarny" - zaznaczył.

Pytany, co skłania ludzi do odejścia z PO Grodzki podkreślił, że do odejść dochodzi niemal w każdej partii, także PiS czy Lewicy. "Tak, że specjalnie mnie to nie dziwi; pewnie to są jakieś niezaspokojone ambicje czy niespełnione obietnice; nie wiem tego" - powiedział.

Marszałka Senatu spytano, czy to prawda, że Musze proponowano, by stała się "twarzą" PO lub KO ws. walki a pandemią koronawirusa". Grodzki odpowiedział, że słyszał, że chciała być szefową think thanku PO - Instytutu Obywatelskiego. "To się nie zrealizowało i miała o to trochę pretensji" - dodał. Podkreślił, że w sprawie walki z pandemią bardzo aktywne są senatorki KO.

Grodzki był też pytany czy PO stać na to, by "tracić takie nazwiska" jak Joanna Mucha. Marszałek Senatu odpowiedział, że to "zawsze przykre, gdy to ktoś odchodzi". "Wymaga to szczegółowej analizy, przemyśleń i działania, które spowoduje, że takich odejść nie będzie.

Dopytywany, czy kierownictwo panuje nad sytuacja w partii i odpowiada na wyzwania, Grodzki zauważył, że bycie liderem partyjnym w czasie pandemii Covid-19 i ograniczeń z nią związanych to trudne zadanie. Przypomniał, że Borys Budka gdy został liderem PO, otrzymał w głosowaniu prawie 80 proc. głosów. "Stoją przed nim ciężkie zadania, ale gdybym miał to oceniać, to Borys Budka wykonuje znaczne wysiłki, by PO pozostała główną siłą opozycji parlamentarnej" - powiedział Grodzki.

Na pytanie, czy słyszał o nazwiskach kolejnych senatorów, którzy mieliby odchodzić np. do ruchu Hołowni, zaprzeczył. Podkreślił, że "w każdej partii jest trochę fermentu", wymienił w tym kontekście PiS, którego niektórym senatorom - jak mówił - nie odpowiadają działania lokalnych baronów PiS dotyczące rozdziału środków na inwestycje lokalne.

Grodzkiego spytano także, co dzieje się z zapowiadanym przez niego jeszcze we wrześniu ub.r. projektem dot. wynagrodzeń. Marszałek Senatu odpowiedział, że otrzymał raport biura analiz liczący ponad 400 stron ws. płac w budżetówce. Poinformował, że jak się z nim zapozna planuje powołanie zespołu senackiego, natomiast opracowanie całej sprawy wynagrodzeń Polaków jest planowane na czas przed wyborami. Zaznaczył, że chodzi tu o kwestię podwyżek płac szczególnie dla parlamentarzystów. Na uwagę, że do wyborów parlamentarnych jeszcze ponad dwa lata Grodzki odpowiedział, że nie ma pewności czy to faktycznie będą dwa lata czy krótszy czas - np. za pół roku.