Błędne decyzje, złe zarządzanie, skupianie się na kwestiach wizerunkowych, a nie na ochronie rzeczywistych interesów polskich - w ten sposób szef MSZ Witold Waszczykowski podsumował w środę prace resortu spraw zagranicznych za rządów PO-PSL.

"Główną przyczyną stanu, w jakim zastałem polską politykę zagraniczną, przychodząc do MSZ po latach, były niewystarczające, polskie zdolności do analizy tego, co dzieje się w otoczeniu międzynarodowym, czy szerzej analizy szybko zmieniającej się sytuacji międzynarodowej" - podkreślił.

Jak dodał, nawet jeśli ta analiza była gdzieś prowadzona, to jej wyniki nie przekładały się na działania operacyjne polskiej polityki zagranicznej.

"Apriorycznie przyjmowano na poziomie rządu błędne założenia; przykładowo, pamiętamy hasło +płynąć w głównym nurcie+, +wystarczy być w nurcie europejskiej polityki+, skupiano się na kwestiach wizerunkowych, a nie na ochronie rzeczywistych interesów polskich, unikano trudnych tematów w rozmowach z sojusznikami z NATO, czy partnerami z Unii" - ocenił szef MSZ.

Jego zdaniem "za wszelką cenę szukano kompromisów, de facto drogą ustępstw, czy nawet wasalizacji".

Waszczykowski powiedział, że do tej pory nie wie, dlaczego rząd PO-PSL poświęcił tyle energii trosce o formę polskiej prezydencji w UE, a nie trosce o jej treść. "Ile to kosztowało? 430 milionów złotych na sześć miesięcy, ponad dwa miliony z hakiem dziennie, obsługiwane przez ponad 1200 urzędników polskich w kraju i za granicą" - wyliczał.

Szef MSZ pokazał na sali sejmowej bączka, który miał być gadżetem polskiej prezydencji. "To miał być gadżet, promujący polską prezydencję, polską innowacyjność i technikę, niestety nie działa, jest wyprodukowany w ten sposób, że jest niezrównoważony" - podkreślił.

Waszczykowski zapewnił, że rząd PiS od sześciu miesięcy naprawia i odwraca negatywne skutki prowadzenia polityki zagranicznej przez rząd PO-PSL.