"Zamach Erdogana na prasę", "W Turcji pogłębia się despotyzm", "Rozpad demokracji w Turcji" - tak trzy największe dzienniki w USA tytułują we wtorek artykuły redakcyjne na temat przejęcia przez turecki rząd kontroli nad największą opozycyjną gazetą "Zaman".

"Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan coraz bardziej potęguje destrukcję tego, co zostało z wolnej prasy. Jego zachowanie przypomina zachowanie despoty, a nie przywódcy demokratycznego państwa należącego do NATO" - ocenia "Washington Post".

W piątek na podstawie nakazu sądowego władze przejęły "Zaman", dziennik o największym nakładzie w kraju, i jego anglojęzyczne wydanie "Today's Zaman", usuwając szefostwo i umieszczając trzech wybranych przez sąd administratorów. "WP" przypomina, że już wcześniej podobne kroki zastosowano wobec innych mediów, by je przejąć i zamknąć, a o zdradę oskarżono dwóch prominentnych dziennikarzy gazety "Cumhuriyet".

"Teraz Erdogan zwrócił się przeciwko "Zaman" i "Today's Zaman", które były blisko powiązane z muzułmańskim duchownym mieszkającym na dobrowolnym uchodźctwie w Pensylwanii Fethullahem Gulenem. Niegdyś był on sojusznikiem Erdogana, a teraz to przede wszystkim w niego wymierzony jest gniew prezydenta" - dodaje waszyngtońska gazeta. Ruch Gulena o nazwie Hizmet ma w Turcji miliony zwolenników, ale prezydent przedstawia ich jako spiskowców, którzy chcą odsunąć go od władzy i ściga ich na podstawie przepisów antyterrorystycznych. Zaledwie dwa dni po decyzji sądu "Zaman" zaczął publikować prorządowe artykuły.

Jak zauważa "WP", był to ostatni z serii represyjnych ruchów Erdogana. Gazeta wymienia usuwanie z pracy dziennikarzy krytycznych wobec rządu, blokowanie mediów społecznościowych, branie na celownik ekspertów krytykujących operacje tureckiego wojska przeciwko kurdyjskim separatystom i próby zmiany konstytucji przez Erdogana, by rozszerzyć swą prezydencką władzę. Gazeta cytuje jedną ze znanych tureckich dziennikarek Asli Aydintasbas, która stwierdziła, że "Turcja z całą prędkością galopuje w kierunku autorytarnego reżimu".

"Ten galop powinien martwić Stany Zjednoczone. Turcja to ich sojusznik, a na jej terenie znajduje się natowska taktyczna broń nuklearna. Turcja zsuwa się w otchłań rządów jednego człowieka" - zaznacza.

"WP" przyznaje, że kraj boryka się z poważnymi problemami, w tym z falą uchodźców z Syrii. Erdogan może kalkulować, że Europa i USA nie ośmielą się sprzeciwiać jego represjom, dopóki będą potrzebować jego pomocy w powstrzymywaniu napływu uchodźców do Europy. Trzeba mu udowodnić, że się myli. Teraz jest czas, by mówić o tym otwarcie, zanim swobody w Turcji znikną, a kraj będzie rządzony przez dyktatora" - konkluduje "WP" w tekście pt. "W Turcji pogłębia się despotyzm".

"New York Times" pisze z kolei o "rozpadzie demokracji w Turcji", przypominając o innych coraz bardziej autorytarnych ruchach Erdogana, w tym wtrącaniu do więzień krytyków, odsuwaniu wojska na bok i ponownym rozpętywaniu wojny z kurdyjskimi separatystami.

"Turcja kiedyś była na dobrej drodze, by stać się modelową muzułmańską demokracją, ale teraz wydaje się mało prawdopodobne, że Erdogan kiedykolwiek wierzył w demokratyczne zasady. Fakt, że teraz coraz bardziej odchodzi od nich, wzbudza poważne pytania o to, czy Turcja może być wciąż zaufanym członkiem NATO, które powstało jako sojusz wojskowy oparty na wspólnych wartościach" - podkreśla "NYT".

Według gazety reakcja USA i UE na tratowanie przez Ankarę wolnej prasy jest niewystarczająca. "Mogą wyciszać krytykę w nadziei, że przekonają Turcję, by pomogła opanować kryzys uchodźczy w Europie" - zauważa. Dziennik przypomina, że w poniedziałek w Brukseli Erdogan wysunął nowe żądania w zamian za współpracę, domagając się m.in. miliardów euro dodatkowej pomocy i wcześniejszego członkostwa Turcji w UE. "Tak nie postępuje sojusznik, a zwrot Erdogana w kierunku autorytaryzmu nie wzmocni Turcji, NATO czy UE" - uważa nowojorka gazeta.

"Wall Street Journal" uciszenie przez Erdogana dziennika, który był jego głównym krytykiem, nazywa "zamachem na prasę". "Zaman był jedną z ostatnich instytucji stojących Erdoganowi na drodze do jego marzenia, by rządzić jak turecki sułtan" - pisze "WSJ".

"Erdogan w dużym stopniu rządzi teraz Turcją tak jak jego geopolityczny przeciwnik Władimir Putin rządzi Rosją. Jedyna lekcja (...) jest taka, by uważać na populistycznych despotów, którzy obiecują, że ukarzą prasę" - czytamy w "WSJ".