Najważniejsze historie świata to opowieści o dojrzewaniu. Na przykład „Harry Potter”. Ale też opowieść Platona z dialogu „Państwo”, w której ludzie (opowiada Sokrates) od dziecka siedzą w głębokiej jaskini, skuci tak skutecznie, że mogą jedynie patrzeć na jej tylną ścianę. Na tej ścianie zaś widzą cienie – cienie cieni prawdziwych rzeczy. Do głowy tym więźniom nie przyjdzie, że są więźniami, a już na pewno nie można ich przekonać, że cień kota nie jest prawdziwym kotem, a smętny poblask jaskiniowego ognia nie jest słońcem. Dojrzeć to tyle, co zrzucić kajdany i wypełznąć z jaskini do świata rzeczy prawdziwych; dać się oślepić słońcu i zacząć głaskać prawdziwe koty. Dojrzeć to zamienić pozór na prawdę.
Karolina Lewestam etyk, Boston University i Uniwersytet Warszawski / Dziennik Gazeta Prawna
Prawda – to ona stanowi dziś mroczny przedmiot pożądania wyborców. W Polsce, choć nie tylko u nas, spór polityczny jest dziś głównie napędzany demaskowaniem cieni jako cieni. Kto (bardziej) kłamie w kwestii uchodźców: Angela Merkel czy PiS? Czy nasza tymczasowa zachodnioeuropejskość jest jarzmem, czy wyzwoleniem? Kto jest sterowany z góry: młodzi narodowcy czy KOD? Co jest winne niezadowolenia klasy średniej: kapitalizm czy socjalizm? Która Polska jest na zewnątrz jaskini: ta Michnika czy ta Kaczyńskiego? Polski spór nagle z pragmatycznego przerodził się w epistemologiczny. Tym samym, w pewnym sensie, deklarujemy głód dorosłości. Pierwszy krok – zdać sobie sprawę, że wokół mogą być same cienie – został zrobiony.
Niestety, historie o dojrzewaniu to historie raczej cierpkie. Bo czy naprawdę fajniej głaskać prawdziwego kota? Nie, bo żeby kot prawdziwy mógł się objawić, zdetronizowany, zdeptany i zniszczony musi zostać cienisty kot dzieciństwa, jego uspokajająco-migoczący pozór wraz z ciepłym ułudo-mruczeniem, które koi nocą przestraszone dzieci. W rezultacie dojrzewanie to rzecz zwykle raczej nieprzyjemna, a prawda mimo całej swojej prawdziwości jest nagrodą dość gorzką. I dlatego opowieści o dojrzewaniu dzielą się zasadniczo na dwa rodzaje: Przykre i Do Zniesienia.
Zacznijmy od Przykrych. W tej opowieści o dorastaniu uciekinier z jaskini zastaje na zewnątrz wielki burdel. Burdel metafizyczny i moralny. Przykrą opowieścią jest na przykład „Buszujący w zbożu”, ale też „Harry Potter”, w którym z tomu na tom bohaterowi komplikuje się świat. Najpierw się okazuje, że tato Harry’ego wcale nie był taki święty, potem że jego wróg właśnie dosyć święty był. W dodatku nie można ufać przepowiedniom, dobro nie jest szczepionką przeciw śmierci, a zgodnie z efektem motyla wieloletnią bratobójczą wojnę rozpętać może jeden niekochany chłopiec z sierocińca. Niby wszystko się dobrze kończy, ale – jak to mówią – niesmak pozostał, bo Harry już zawsze będzie wiedział, że cały czarodziejski system trzyma się wyłącznie na słowo honoru. Prawda was wyzwoli, ale prawda na tyle skomplikowana, że będziecie musieli zrezygnować ze zrozumienia i poddać się dezorientacji.
Historie Do Zniesienia natomiast to takie, w których porzucający świat cieni bohater natyka się nie na burdel, ale na porządek. W Matrixie, na przykład, Neo odkrywa, że cienista rzeczywistość lat 90. jest w istocie serwowaną jego mózgowi komputerową ułudą, a tak naprawdę leży zanurzony w kadzi, by złe maszyny mogły używać go jako baterii. Na zewnątrz jaskini czeka nań więc bezduszna konspira. Ta konspira jest przerażająca, maszyny są okropne i w ogóle jak tak można, ale przynajmniej Neo teraz już wie, o co chodzi. Z bezpiecznego porządku cieni przeszedł w straszliwy porządek prawdy, ale oba są porządkami. Obce więc jest mu głębokie poczucie egzystencjalnej bezsilności, które czyha na bohaterów historii Przykrych. Wystarczy zidentyfikować wrogów, dokooptować przyjaciół i jakoś człowiek sobie na zewnątrz tej jaskini poradzi. Owszem, można dostać od jakiejś maszyny w łeb, ale przynajmniej są moralne i metafizyczne kierunkowskazy. Prawda was wyzwoli, jeśli tylko będzie odpowiednio prosta.
I tu warto nadmienić, że z wszelkim prawdopodobieństwem prawdę o naszych obecnych problemach politycznych najlepiej ilustruje właśnie wielki burdel z Przykrych opowieści. To raczej nie jeden Michnik jest winien dyskursywnej alienacji narodowo-katolickiej części społeczeństwa, która teraz odbija sobie lata upokorzeń, głosując antysystemowo i ksenoostrożnie, ale ogólnoświatowy i nieukierunkowany proces stopniowej liberalizacji elit intelektualnych, który z siłą dziejowej konieczności ciągnął za sobą i Michnika, i wielu innych polskich intelektualistów. To nie Platforma Obywatelska uparła się na ciemiężenie biednych i wykluczonych, bo Platforma była tylko drobnym narzędziem niescentralizowanych procesów ekonomicznej globalizacji, szalejących po świecie jak pijane tornado, które to procesy już i tak zaczęły stawiać tamy prospołecznym ruchom PiS. To nie Jarosław Kaczyński skłócił naród, bo on jedynie nadał wyraźniejsze kształty animozjom i podziałom pogłębiającym się w wyniku samej mechaniki działania mediów społecznościowych, dzisiejszego hegemona informacji i dyrygenta polaryzacji. Innymi słowy, przyczyny mieszają się ze skutkami, części wydają się całością, prądy historii mylą się z decyzjami. Czyli burdel, ale taka jest właśnie prawda.
Nie jest jednak łatwo żyć w Przykrej opowieści. Do kitu z takim dojrzewaniem, gdzie człowiek się skrobie do wyjścia z jaskini, odrzucając po drodze tak TVN, jak i telewizję Republika, w dobrej wierze zmierzając ku Prawdzie – a potem zastaje tylko chaos. Dlatego czem prędzej trzeba wymienić opowieść Przykrą na opowieść Do Zniesienia. Trzeba więc wskazać ład w postaci konspiry. Kaczyński ma resortowe dzieci, które pociągają za sznurki nawet po zejściu ze stołków, i Inne Narody, które dybią na Polskość. Rzeczone resortowe dzieci, częstokroć w ogóle nieresortowe, mają Kaczyńskiego jako cynicznego demiurga ich upadku. Partia Razem, jak amerykański kandydat prezydencki Demokratów Bernie Sanders, mają Wall Street albo tejże Wall Street jakiś nędzny polski ekwiwalent. Donald Trump, kandydat Republikanów, ma imigrantów. Korwin ma Unię Europejską, a Unia ma Putina, który podobno pociąga za Korwinowe sznurki.
Niestety, historia Do Zniesienia zwykle nie jest prawdziwą opowieścią o dojrzewaniu, a tylko jej hollywoodzką, ubogą wersją. Można nawet powiedzieć, że to wyrafinowana obrona umysłu przed dojrzewaniem, bo dojrzewanie symuluje na tyle skutecznie, by poszukujących wyjścia z jaskini uspokoić, zanim się z niej wydostaną. Bywa oczywiście, że jedni mają więcej racji we wskazywaniu konspiry niż inni, ale nie zmienia to faktu, że konspira nas uspokaja, że płyną z niej dla nas korzyści psychologiczne – a więc przynajmniej dlatego powinniśmy opowieści z prostym wzorcem w tle traktować z gruntu podejrzliwie. Jesteśmy bowiem w sytuacji, kiedy rozpędzony świat turla się w nie wiadomo jakim kierunku z taką prędkością i szaleństwem, że nawet myśl o pociągającym za sznurki Putinie jest de facto ogromną ulgą.
Tymczasem pewnie nie ma żadnego mistrza ceremonii, a większość wydarzeń ma rozmyte przyczyny. Dlatego jeśli naprawdę chcemy dojrzeć, to musimy dojrzewać na sposób Przykry. A do tego będą nam potrzebne: siła ducha, metodologiczne twardzielstwo i bezstronne media. Wtedy dopiero będziemy mogli się skołować po dorosłemu.
To nie Platforma Obywatelska uparła się na ciemiężenie biednych i wykluczonych, była tylko narzędziem procesów ekonomicznej globalizacji. To nie Jarosław Kaczyński skłócił naród, bo on jedynie nadał wyraźniejsze kształty animozjom i podziałom