Cameron przywiązuje do referendum tak wielką wagę, że ustawa o trybie jego przeprowadzenia była pierwszą inicjatywą legislacyjną jego rządu. Już 28 maja - nazajutrz po uroczystej inauguracji nowego parlamentu po wyborach - odbyło się jej pierwsze czytanie. Inne państwa Unii odnoszą się do zamiarów Camerona podejrzliwie. Obawiają się, że spełnienie brytyjskich postulatów pociągnie konieczność zmiany traktatów unijnych. A proces ratyfikacji w ich krajach wymusi dalsze referenda i rozwiąże worek z nowymi żądaniami - bo jeśli Unia ustępuje Brytyjczykom, to czemu nie nam?
Premier Cameron dawał dotąd do zrozumienia, że reforma mogłaby się obejść bez nowelizacji traktatów, ale 2 dni temu jego szef dyplomacji, Philip Hammond przyznał: "Uważamy, że będzie nam potrzebna zmiana traktatowa, zwłaszcza w kwestii dostępu nowych imigrantów z Unii do zasiłków. Można to zabezpieczyć przed zaskarżeniem w trybunale europejskim tylko poprzez zmianę traktatu."